Dzisiaj w południe akcje mBanku tanieją o 3,8 proc., do 349,4 zł. Przypomnijmy, że w piątek notowania tego czwartego co do wielkości banku w Polsce zyskiwały ponad 9 proc., do 371 zł (ostatecznie na koniec sesji urósł o 6,8 proc., do 363 zł). Zyskowne były także wcześniejsze dni, gdy okazało się, że Commerzbank wystawi mBank na sprzedaż, kurs przez pięć dni zyskał ponad 15 proc.

Commerzbank, który ma 69,3 proc. akcji mBanku, w celu sfinansowania swojej restrukturyzacji został zmuszony do wystawienia tego pakietu na sprzedaż. - Z pewnością nie sprzedamy mBanku za wszelką cenę - powiedział w piątek Stephan Engels, dyrektor finansowy Commerzbanku. Z jego słów wynika, że wicelider niemieckiego sektora bankowego spotkał się ze sporym zainteresowaniem. -Kiedy patrzę na otrzymywane przez nas zapytania nie mam wrażenia, że brak jest zainteresowania tym atrakcyjnym aktywem – mówił Engels. Dodał, że Commerzbank będzie kontynuował restrukturyzację nawet jeżeli wbrew oczekiwaniom sprzedaż mBanku nie powiedzie się, ale byłaby jednak „nieco wolniejsza".

Dodał też, że wycena ING Banku Śląskiego jest w jego ocenie odpowiednią bazą porównawczą dla wyceny mBanku pozbawionego hipotek walutowych, co podbiło oczekiwania inwestorów na GPW i wycenę mBanku. Tu jednak pojawia się dużo niewiadomych, bo choć niemal pewne jest wydzielenie hipotek walutowych, to nie jest jasne jak do tego dojdzie i czy akcjonariusze mniejszościowi będą ponosili ryzyko związane z tym portfelem (te frankowe są warte 13,8 mld zł, co stanowi 13,4 proc. kredytów brutto). Analitycy sugerują, że jedną z opcji jest wezwanie na 100 proc. akcji mBanku i wydzielenie portfela frankowego po tej operacji (podobnie jak było w przypadku przejęcia BPH przez Aliora) i delisting spółki.

Kolejny problem w tym, że nie wiadomo ile kapitału należałoby przypisać „hipotecznemu mBankowi". Cały mBank ma 15,5 mld zł kapitału (wycena banku na GPW to 14,8 mld zł, co daje wskaźnik C/WK 0,95), z czego minimum 3 mld zł prawdopodobnie będzie musiało trafić do „hipotecznego" banku, co stanowiłoby około 18 proc. wartości hipotek walutowych (aktywa ważone ryzykiem w przypadku mBanku nie są dobrą miarą ze względu na jego metodę wewnętrznych ratingów IRB). To właśnie taki współczynnik miał frankowy BPH po wydzieleniu w ramach transakcji z Aliorem. Jednak teraz ryzyka związane z frankami są znacznie większe i najpewniej Komisja Nadzoru Finansowego zażąda większego kapitału i może on sięgnąć zdaniem analityków nawet 10 mld zł. To spowodowałoby, że w „podstawowym" mBanku pojawiłby się niedobór kapitałowy.