W najlepszym momencie za akcje ACP trzeba było płacić aż 40 proc. więcej niż w trakcie ustanawiania wrześniowego dołka. Niestety, na dłuższą metę sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. Ostatnie odbicie to konsekwencja tego, że akcje ACP sprawowały się od lat słabiej niż cały rynek. Wspomniane wrześniowe minimum było jednocześnie poziomem najniższym od prawie sześciu lat! Pytanie, czy zapał kupujących okaże się wystarczający, by przepchnąć kurs przez przebiegającą w okolicy 50 zł długoterminową linię trendu spadkowego, wybiegającą jeszcze ze szczytu z 2007 r. W sferze fundamentalnej dla części inwestorów zniechęcający może być długotrwały zastój zysków (EPS niemal nie zmienia się od I kw. 2010 r.). Z drugiej strony stabilność wyników może być równie dobrze traktowana jako zaleta. Dobrze widać to na bazie wartości księgowej. Dzięki kumulowanym systematycznie zyskom wartość ta regularnie ustanawia historyczne rekordy. Dzięki temu akcje stają się relatywnie coraz atrakcyjniejsze. Zastrzeżeniem jest jednocześnie fakt, że w blisko połowie kapitał własny Asseco (czyli wartość księgowa) złożony jest z powstałej w trakcie przejęć tzw. wartości firmy. To zapis księgowy bez realnej wartości dla akcjonariuszy (jest to różnica między tym, co Asseco zapłaciło za przejmowane firmy, a godziwą wartością ich majątku). Po wyeliminowaniu wartości firmy okazuje się, że akcje ACP nadal wcale nie są takie tanie.