Styczeń na giełdzie: rozczarowanie

W minionym miesiącu zamiast tradycyjnego „efektu stycznia” na warszawskiej giełdzie panowała huśtawka nastrojów, której towarzyszyły spore obroty akcjami

Aktualizacja: 27.02.2017 03:39 Publikacja: 01.02.2011 04:08

Styczeń na giełdzie: rozczarowanie

Foto: GG Parkiet

[[email protected]][email protected][/mail]

Dalekie od prawdy byłoby stwierdzenie, że miniony miesiąc spełnił pokładane w nim nadzieje. Owe nadzieje wynikały nie tylko z faktu, że bliskość szczytów hossy prowokowała do ich pokonania i kontynuacji hossy. Oczekiwania były tym bardziej wygórowane, że zwykle początek roku przynosi silną zwyżkę notowań zwaną efektem stycznia.

Jak widać na wykresie zbudowanym przez nas na bazie uśrednionego zachowania WIG w przeszłości, pierwsza połowa stycznia statystycznie jest udana dla posiadaczy akcji – przez pierwsze 11 sesji nowego roku indeks zyskiwał w przeszłości średnio 3,2 proc., jeszcze zwiększając zyski z grudniowego „rajdu św. Mikołaja”.

[srodtytul]Odchylenie na minus od normy[/srodtytul]

Tegoroczna rzeczywistość okazała się niestety znacznie mniej korzystna od tego historycznego modelu. Początek miesiąca zamiast “efektu stycznia“ przyniósł dość zaskakujący rozwój wydarzeń w postaci dynamicznego wybicia w dół z grudniowej stabilizacji. W najgorszym momencie WIG znalazł się 3,3 proc. poniżej szczytu hossy. Co prawda później nadeszło równie silne odbicie i udało się nawet nieco poprawić rekord trendu wzrostowego (48371 pkt), ale zapał kupujących szybko okazał się słomiany. Ostateczny wynik tych zmagań – spadek WIG o 0,7 proc. – jest zdecydowanym rozczarowaniem na tle historii.

[srodtytul]W tyle za Wall Street[/srodtytul]

Co ciekawe, nasz historyczny model zachowania WIG sprawdzał się znacznie lepiej w odniesieniu do... Wall Street. Indeks S&P 500 w przybliżeniu podążył ścieżką, jaką powinien był teoretycznie pójść także nasz rodzimy rynek akcji (w najlepszym momencie stycznia był 3,3 proc. na plusie, czyli dokładnie tyle, ile w naszym modelu).

Wytłumaczeń zapóźnienia GPW względem Wall Street jest kilka. Jedno z nich to projekt częściowego demontażu reformy emerytalnej zakładający zmniejszenie strumienia pieniędzy płynących do OFE, a przez to i na rynek akcji. To jednak nie wszystko. W swojej styczniowej słabości WIG nie był osamotniony. Towarzyszyły mu indeksy rynków wschodzących, które również pozostawały w tyle za USA. Tutaj z kolei jako wytłumaczenie analitycy podają rosnące napięcia inflacyjne w wielu krajach rozwijających się i wynikające stąd zaostrzenie polityki pieniężnej. W ten schemat wpisały się nie tylko np. Indie, które podniosły stopy procentowe po raz siódmy, ale też Polska. RPP podniosła koszty pieniądza pierwszy raz od 2007 r. Z kolei amerykańskie władze monetarne na razie deklarują utrzymanie rekordowo łagodnej polityki pieniężnej, w tym tzw. luzowania ilościowego (QE).

[srodtytul]Bliżej poziomów wsparcia[/srodtytul]

Niestety, optymistyczny scenariusz rozwoju wydarzeń pod koniec miesiąca zaczął coraz bardziej stawać pod znakiem zapytania także na Wall Street. W piątek S&P 500 w wyniku spadku największego od listopada znalazł się najniżej od dwóch i pół tygodnia.

Z kolei WIG skończył miesiąc blisko dołka korekty spadkowej z początku stycznia (46 416 pkt). To pierwszy z dwóch technicznych poziomów wsparcia (drugi to dołek z końca listopada – 45 284 pkt), które bronią drogi do ewentualnej głębszej przeceny na warszawskiej giełdzie.

[ramka][srodtytul]Obroty – dłuższa sesja pomogła?[/srodtytul]

Styczeń był pierwszym miesiącem, w którym inwestorzy mogli handlować o godzinę dłużej niż do tej pory. Czy decyzja o wydłużeniu sesji przyniosła oczekiwany przez władze giełdy efekt w postaci wzrostu obrotów akcjami? Z jednej strony, można znaleźć argumenty za tym, że tak właśnie się stało. Średni dzienny handel walorami spółek z WIG wyniósł w styczniu 1022 mln zł. To wyraźnie więcej niż w grudniu ub.r., kiedy dzienne obroty sięgały 773 mln zł (to dane przeliczone zgodnie z obowiązującą od tego roku metodologią zakładającą „pojedyncze” liczenie obrotów). Tegoroczny styczeń wypadł pod tym względem także znacznie lepiej niż styczeń 2010 r. (725 mln zł). Poprawę widać też w porównaniu z całym minionym rokiem (787 mln zł). Z drugiej strony, wyciąganie wniosków może być jednak przedwczesne, bo styczeń pod względem obrotów był porównywalny z listopadem ub.r. (1028 mln zł), skok aktywności zaś w porównaniu z grudniem to głównie efekt tego, że grudzień stał w większości pod znakiem zniechęcającego do handlu zastoju notowań. [/ramka]

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?