W ostatnich latach zajmowanie długich pozycji na rynku surowców nie było najlepszym pomysłem. Cała klasa aktywów radziła sobie zdecydowanie gorzej niż akcje czy obligacje, głównie ze względu na rosnącą podaż, mocnego dolara oraz przede wszystkim słabszy popyt konsumpcyjny Chin. Niestety nic nie zapowiada odwrócenia dotychczasowych tendencji. Wręcz przeciwnie, mogą się one nawet pogłębić.
Koniec złotej ery Chin
W tym tygodniu pojawił się kolejny argument, który zdaniem analityków zwiększa presję na spadki cen. We wtorek Ludowy Bank Chin obniżył stawkę referencyjną juana o 1,9 proc., najmocniej w historii. W środę i czwartek podjął decyzję o kolejnej „jednorazowej" dewaluacji waluty.
Po tych ruchach doszło do pogłębienia spadków na rynkach surowcowych. Inwestorzy obawiają się bowiem, że przy słabszej walucie dodatkowo spadnie popyt na denominowane w dolarze surowce (spadek kursu chińskiej waluty powoduje, że surowce automatycznie stają się dla Chińczyków relatywnie droższe – red.). Dość powszechne są obawy, że osłabienie juana zmniejszy siłę nabywczą konsumentów, w tym importerów surowców, których Chiny zużywają najwięcej na świecie.
Podjęcie decyzji o dewaluacji waluty jest najczęściej interpretowane jako próba pobudzenia gospodarki, która rozwija się najwolniejszym tempie od 24 lat. Najświeższa porcja danych makro potwierdza kłopoty Państwa Środka. W lipcu chiński eksport spadł o 8 proc. Mocno rozczarowały także środowe dane dotyczące produkcji przemysłowej, inwestycji w aglomeracjach miejskich oraz sprzedaży detalicznej – wszystkie odczyty były gorsze od prognoz. Dane nie budzą więc żadnych wątpliwości: chiński smok złapał zadyszkę.
„To nie pomoże"
Analitycy globalnych banków są sceptycznie nastawieni do działań Pekinu na rynku walutowym.