Co może się wydarzyć na najważniejszych rynkach akcji?

Czy uda się uniknąć scenariusza głębszej przeceny na świecie? Analizujemy szanse i zagrożenia.

Aktualizacja: 06.02.2017 20:09 Publikacja: 23.08.2015 15:35

Co może się wydarzyć na najważniejszych rynkach akcji?

Foto: GG Parkiet

Im bliżej październikowych wyborów parlamentarnych (zostały do nich już „tylko" dwa miesiące), tym bardziej wydaje się, że kreatywność rodzimych polityków i potencjalna zmiana u sterów władzy zostały zdyskontowane przez inwestorów. Kapitalizacja banków, będących głównym kozłem ofiarnym kampanii wyborczej, zdążyła stopnieć o kilkadziesiąt miliardów złotych. Można sobie wyobrazić scenariusz, w którym po wyborach pomysły polityków zostaną wcielone w życie w formie dużo bardziej przemyślanej, a to byłby pozytywny impuls dla cen akcji.

Inna sprawa, że kreatywność rodzimych polityków to niejedyny czynnik ryzyka dla optymistycznego scenariusza. Cały czas kątem oka spoglądamy na sytuację na globalnych rynkach akcji. Wypunktujmy kilka faktów związanych z tą kwestią.

Rynki wschodzące naruszyły wsparcie...

Czy tego chcemy czy nie, rodzimy WIG20 jest na dłuższą metę „uwiązany" do indeksu rynków wschodzących: MSCI Emerging Markets (EM). Jak już zwracaliśmy uwagę w analizie sprzed trzech tygodni, indeks ten po wybiciu dołem z formacji „klina" skierował się ku kolejnemu kluczowemu wsparciu na poziomie dołka z września 2011 r. (apogeum ówczesnej paniki). Od tego czasu sytuacja się nie poprawiła. Wręcz przeciwnie, kolejne doniesienia z Chin (nieoczekiwana dewaluacja juana w celu poprawy konkurencyjności słabnącego eksportu) przyczyniły się do testowania przez MSCI EM poziomu wsparcia.

Gdyby sytuację rozpatrywać z czysto technicznego punktu widzenia, to w przypadku ostatecznego przebicia poziomu wsparcia (na razie mamy do czynienia z jego naruszeniem) należałoby oczekiwać ruchu MSCI EM adekwatnego do rozmiarów formacji klina.

...ale są blisko stanu wyprzedania

Jest na szczęście coś, co przemawia przeciwko takiemu czarnemu scenariuszowi: mocne schłodzenie koniunktury sygnalizowane przez wskaźniki techniczne oraz powszechne „znienawidzenie" emerging markets.

Gdyby MSCI EM zakończył sierpień na obecnym poziomie, to według danych miesięcznych popularny wskaźnik RSI obrazujący przegrzanie/schłodzenie znalazłby się już bardzo blisko tzw. strefy wyprzedania, a jednocześnie najniżej od ponad sześciu lat! Stąd już stosunkowo niewiele brakuje do poziomów, które historycznie były świetnymi okazjami do kupowania akcji na EM. Oczywiście może się zdarzyć, że dojście do tych okazyjnych poziomów odbędzie się w bolesny sposób.

Jeszcze bardziej dosadny jest sierpniowy sondaż Bank of America/Merrill Lynch wśród 162 zarządzających funduszami na świecie (o aktywach 449 mld USD). Według niego alokacja w akcje na rynkach wschodzących jest najniższa od kwietnia 2001 roku. Z dzisiejszej perspektywy widać, że wówczas EM były w okresie przejściowym między serią głębokich szoków (kryzys azjatycki, rosyjski, potem globalne spowolnienie) a przyszłym boomem w latach 2003–2007.

Dość powszechny konsensus jest następujący: podwyżki stóp procentowych w USA nieuchronnie doprowadzą do umocnienia dolara, a to z kolei zgodnie z tradycją zaszkodzi EM (niższe ceny surowców, większe obciążenie spłatą pożyczek denominowanych w USD). Tyle tylko, że te wszystkie zjawiska przecież mają już miejsce od dłuższego czasu. Waluty najważniejszych rynków wschodzących osłabiły się względem dolara o ok. 40 proc. od połowy 2011 r. – wynika z naszych obliczeń. To nie jest początek trendu, to jest trend w mocno zaawansowanej fazie.

Hossa na Wall Street wyhamowała...

W tym roku trudno o ekscytację stopami zwrotu z amerykańskich akcji. S&P 500 praktycznie tkwi w miejscu, przy zaskakująco niskiej zmienności, która przez niektórych określana jest jako cisza przed burzą. Sprawia to wrażenie, jakby indeks opadł z sił – wyceny akcji pozostają wysokie (wskaźnik ceny do prognozowanych zysków spółek ciągle powyżej 16x), skończyło się „dopalanie" w postaci QE, a na horyzoncie widać podwyżki stóp procentowych. – Jest z czego spadać – mówią pesymiści, wskazując na przebitą linię trendu i negatywną dywergencję na wykresie RSI, który w odróżnieniu od rynków wschodzących ma ciągle daleko do poziomów mogących świadczyć o wyprzedaniu. Na dodatek zbliża się mający złą sławę okres jesienny.

...ale zyski spółek powracają w kierunku rekordowych poziomów

Po przejściowym szoku związanym z załamaniem cen ropy, które uderzyło w zyski mającego istotną pozycję w USA sektora naftowego, wszystko stopniowo wraca do normy. Co prawda zgodnie z tradycją analitycy systematycznie obniżają prognozy zarobków na przyszły rok, ale tak jest praktycznie zawsze (prognozy z reguły startują z wysokiego poziomu, co jest uznawane za oznakę nadmiernego optymizmu analityków na Wall Street, a potem są rewidowane w dół). Ważne jest to, że szacunki na przyszły rok są ciągle ok. 11 proc. wyższe od tych na ten rok – pod tym względem niewiele się zmienia. To z kolei sprawia, że zyski na najbliższe 12 miesięcy wraz z upływem czasu się podnoszą (mechanizm ich obliczania oparty na średniej ważonej sprawia, że w coraz większej części uwzględniane są wyższe zyski przyszłoroczne).

Przypomnijmy rezultaty naszej niedawnej analizy – w okresach podwyżek stóp procentowych wzrost zysków spółek był siłą równoważącą spadek wskaźników P/E.

Reasumując, można wyobrazić sobie dużo bardziej komfortową sytuację na globalnych rynkach akcji (czytaj: trend wzrostowy w początkowej fazie), choć jest szansa, że i tym razem wyjdą one obronną ręką z tarapatów, czyli Wall Street uniknie scenariusza głębszej korekty na jesieni, a rynki wschodzące za sprawą wyprzedania odreagują ostatnie spadki.

Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?
Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel