Dla akcji 3 proc. to za dużo
Miniony tydzień przyniósł kumulację widocznego już nieco wcześniej niepokoju na giełdach, wywołanego rosnącą rentownością amerykańskich obligacji skarbowych. Złe nastroje nasiliły się we wtorek i środę, gdy rentowność papierów dziesięcioletnich przekroczyła poziom 3 proc. To właśnie wówczas miały miejsce mocniejsze spadki indeksów. We wtorek S&P 500 zniżkował o 1,3 proc., dzień później 1-proc. spadkiem zareagował DAX. Strach jednak szybko minął, gdy w czwartek rentowność obligacji ponownie zeszła poniżej 3 proc. Bilans czterech pierwszych sesji na głównych parkietach był jedynie minimalnie spadkowy. Nieco bardziej nerwowo było na rynkach wschodzących, tym bardziej że do obligacji dołączył zyskujący na wartości dolar. Taka mieszanka sprawiła, że MSCI Emerging Markets (ETF) w minioną środę dotarł na moment do 46 proc., zniżkując o 2,7 proc. Wyglądało to groźnie, bowiem był to poziom przybliżający scenariusz testowania dołka z początku lutego. Czwartkowe odreagowanie dało bykom nadzieję na chwilę oddechu, ale sytuacja daleka jest od wyjaśnienia.
Warto zwrócić uwagę, że niemal zupełnie bez echa przeszła na rynkach wtorkowa wypowiedź Donalda Trumpa, który stwierdził, że jest duża szansa na zawarcie między USA a Chinami umowy handlowej. A przecież to zagrożenie wojną handlową w ostatnim czasie najmocniej niepokoiło inwestorów. Dzień później amerykański prezydent potwierdził, że planowana jest wizyta Stevena Mnuchina w Chinach. Pozytywną reakcję na te informacje widać było jedynie na parkiecie w Szanghaju, gdzie indeks wzrósł we wtorek o 2 proc.
Aluminiowe szaleństwo
Ostanie dni pokazały, że wcześniejsze dynamiczne zmiany notowań aluminium były jedynie wstępem do prawdziwego rollercoastera. W miniony poniedziałek cena metalu spadła o 7,5 proc., następnego dnia zniżka została pogłębiona o kolejne 3 proc. Środa przyniosła skok o ponad 40 proc., skorygowany w czwartek o 27 proc. w dół. To efekt sankcji nałożonych przez administrację Donalda Trumpa na rosyjskich oligarchów, uderzających także w firmy, których są właścicielami, oraz szybkich korekt dopiero co podjętych decyzji. Na czarnej liście znalazł się między innymi Oleg Deripaska i jego Rusal, będący znaczącym producentem aluminium. To nie pierwszy i niestety pewnie nie ostatni przykład tego, do czego może doprowadzić impulsywna polityka amerykańskiego prezydenta.
Na rynkach surowcowych „zagrał" też prezydent Francji Emmanuel Macron, bo to jego wypowiedziom w sprawie ewentualnego porozumienia w kwestiach irańskiego programu jądrowego przypisywane są wahania notowań ropy naftowej. Odnosił się on zresztą do pomysłów Donalda Trumpa w tej sprawie, więc nie był graczem w pełni „autonomicznym", ale wpływu na rynek odmówić mu nie można. Okazał się on jednak tylko chwilowy, bo od środy notowania surowca WTI ustabilizowały się w okolicach 68 dolarów za baryłkę, a Brent na poziomie nieco powyżej 74 dolarów. Kwestie geopolityczne przeważają nad fundamentalnymi i prawdopodobnie w najbliższym czasie tak pozostanie, a niepokój i niepewność będą sprzyjać utrzymaniu się notowań surowca na wysokim poziomie.