Rynki przerabiają scenariusz z końca lat 90.

Sytuacja na rynkach rozwiniętych i wschodzących cały czas rozgrywa się według analogii z latami 90., dostrzeżonej przez nas po raz pierwszy w 2015 roku. Zgodnie z tą analogią od dwóch lat rynki przeżywają etap „solidarnej globalnej hossy". Po jego zakończeniu powinna nadejść... „solidarna bessa", przypominająca tę z lat 2000–2001. A jeszcze później... „superhossa" na emerging markets.

Publikacja: 29.04.2018 09:00

Rynki przerabiają scenariusz z końca lat 90.

Foto: AFP

W latach 2015–2016 sporo miejsca poświęciliśmy podobieństwu między aktualną sytuacją na rynkach rozwiniętych i wschodzących a tą z lat 90. Posługując się tą analogią, w lipcu 2016 r. pisaliśmy: „akcje na rynkach rozwiniętych ciągle w hossie mimo wysokich wycen, zaś rynki wschodzące podnoszą się z wieloletnich minimów – z dokładnie taką samą sytuacją mieliśmy do czynienia tylko raz w historii. W latach 1998–1999. Wnioski są raczej optymistyczne".

Jak nietrudno sprawdzić, tamta diagnoza sprawdziła się całkiem przyzwoicie. Rynki wschodzące faktycznie dynamicznie podniosły się z upadku, a rozwinięte, z USA na czele, sięgnęły po nowe rekordy. Wraz z nimi falę hossy przeżyły akcje na GPW.

Foto: GG Parkiet

Skoro analogia do lat 90. okazuje się ciągle tak cenną wskazówką, to warto przypomnieć tę koncepcję. Na podobieństwo to składa się kilka charakterystycznych etapów:

- Etap I („solidarne globalne odreagowanie") – ceny akcji na rynkach rozwiniętych i wschodzących podnoszą się po recesyjnym tąpnięciu (1991–1994 oraz 2009–2011);

- Etap II („emerging markets pozostają w tyle") – indeks rynków wschodzących przechodzi w kilkuletni trend boczny, podczas gdy w USA i na innych rynkach rozwiniętych nie tylko nadal trwa hossa, ale nawet tempo zwyżki przyspiesza (lata 1994–1997 oraz 2011–2015);

- Etap III („krach na emerging markets") – indeks EM wybija się dołem z trendu bocznego (tzw. trójkąta w języku analizy technicznej), w wyniku czego dochodzi do krachu i spadku do poziomów najniższych od lat (jesień 1998 – po kryzysie azjatyckim i rosyjskim, II poł. 2015 – obawy przed „Chinageddonem");

- Etap IV („emerging markets zmartwychwstają") – indeks EM dynamicznie odbija się od dna krachu i przyłącza się do globalnej hossy (1999–2000, 2016–2018);

- Etap V („solidarna globalna bessa") – wszystkie rynki pogrążają się w regularnej bessie (2000–2001/2002);

- Etap VI („emerging markets liderem hossy") – w latach 2003–2007 pałeczkę lidera przejęły zdecydowanie rynki wschodzące, a hossa na Wall Street okazała się dla odmiany dość rachityczna.

Według tego schematu od 2016 roku „przerabiamy" etap IV, w trakcie którego emerging markets (w tym nasz WIG20) przyłączyły się do solidarnej globalnej hossy. I tutaj zapala się lampka ostrzegawcza. Ponieważ w latach 90. etap IV poprzedzał katastroficzny etap V (globalna bessa powiązana ze światowym spowolnieniem/recesją), to jeśli ta analogia nadal będzie się utrzymywała (a dzieje się tak przecież od ładnych kilku lat), to inwestorzy mają przed sobą niezbyt zachęcające kilkadziesiąt miesięcy. Warto zauważyć, że w trakcie feralnego etapu V bessa skasowała niemal całą zwyżkę z etapu IV w przypadku emerging markets i jeszcze więcej w przypadku rynków rozwiniętych.

I tutaj pytanie za dziesięć punktów – czy trwające od lutego turbulencje oznaczają już definitywny koniec etapu IV? Gdyby ta odpowiedź była twierdząca, to należałoby ogłosić ewakuację z rynku akcji. Na szczęście wcale nie jest to takie pewne. Jeśli weźmiemy pod lupę casus z przełomu wieków, będący punktem wyjścia, to warto zauważyć, że dość podobne minitąpnięcie inwestorzy przeżyli jesienią 1999 r. To jednak nie był jeszcze koniec solidarnej globalnej hossy, lecz dopiero pierwszy sygnał ostrzegawczy. Na definitywny koniec trzeba było jeszcze trochę poczekać. Indeks emerging markets (i nasz WIG) ostateczny szczyt ustanowił w lutym 2000 r., czyli jakieś pięć miesięcy później. Amerykański S&P 500 z coraz większym mozołem próbował jeszcze walczyć do sierpnia 2000 r. (wiele już w tym czasie nie urósł).

Jeśli ta analogia ma być jakąś wskazówką i jeśli trafnie porównujemy ostatnie turbulencje z korektą z jesieni 1999 r., to rynki powinna czekać jeszcze jedna „falka" hossy, zanim etap IV definitywnie dobiegnie końca. Oczywiście jest jakieś ryzyko, że to zbyt optymistyczne założenie i że etap IV już się skończył, a jego miejsce stopniowo zajmuje etap V (solidarna globalna bessa). W naszych innych analizach podkreślamy jednak, że nie pojawiły się jeszcze klasyczne sygnały alarmowe w USA, takie jak odwrócenie tzw. krzywej rentowności obligacji. Krzywa ulega systematycznemu „spłaszczeniu" (rentowności krótkoterminowych papierów skarbowych rosną na skutek podwyżek stóp procentowych przez Fed, podczas gdy rentowności długoterminowych obligacji rosną niezbyt ochoczo), ale do złowieszczego odwrócenia (inwersji) ciągle jeszcze trochę brakuje. Na tyle dużo, by nie była to perspektywa najbliższej przyszłości.

Niemniej wszystko to pokazuje, że nawet jeśli hossa nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, to w ciągu kilkunastu miesięcy omawiany etap IV może przejść już do historii. Pocieszać można się tym, że w całej tej analogii, po destruktywnym etapie V (globalna solidarna bessa), jaki może nadejść po zakończeniu podwyżek stóp procentowych przez Fed, etap VI teoretycznie mógłby przynieść wielką hossę na rynkach wschodzących.

Oczywiście do wszystkich tych porównań należy podchodzić z odpowiednią dozą rozsądku. W którymś momencie analogia z latami 90. może się w końcu „rozjechać". Niemniej po dziewięciu latach hossy na rynkach rozwiniętych (tu znów podobieństwo z latami 90.!) rozważania na temat potencjalnej bessy (niekoniecznie już teraz) są z pewnością uprawnione.

Jakie są inne podobieństwa z końcówką lat 90.?

- Według rozmaitych wskaźników (P/E w różnych wersjach, cena/sprzedaż itp.) akcje w USA droższe niż obecnie były wyłącznie pod koniec lat 90.

- Wtedy mieliśmy „bańkę internetową" (dotcom bubble), teraz według strategów Bank of America/Merrill Lynch mamy bańkę spółek z branży e-commerce („FANG").

- Stopa bezrobocia w USA spadła do poziomu najniższego od... 2000 roku.

- Okres od ostatniej recesji za oceanem jest drugim co do długości w historii. Najdłuższy był... w latach 90.

- Według cytowanego jesienią ub.r. sondażu Gallupa Amerykanie poprzednio byli tak spokojni o sytuację gospodarczą w... 1999 roku.

- Nawet w strefie euro niektóre wskaźniki makro – np. PMI Manufacturing – w poprzednich miesiącach doszły do rekordów z przełomu wieków.

- Cena ropy naftowej podobnie jak w 1999 r. dynamicznie podnosi się z wieloletniego minimum (wtedy zejście do tego minimum doprowadziło do bankructwa Rosji Jelcyna, którego potem zastąpił Władimir Putin). Rajd na rynku ropy przyniósł impuls inflacyjny, co z kolei przyspieszyło zabójcze dla hossy podwyżki stóp procentowych.

Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?
Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć