Najnowsze dane NBP i Eurostatu o cenach nieruchomości mieszkaniowych w III kwartale 2018 roku to zgodnie z tradycją dobra okazja, by na nowo przyjrzeć się temu rynkowi. Nieruchomości, obok funkcji typowo mieszkaniowej, są też przecież traktowane jako inwestycja, a więc w pewnym stopniu konkurent wobec innych klas aktywów, o których zwykle piszemy.
Lektura najnowszych statystyk nie pozostawia wątpliwości, że w III kwartale ceny kontynuowały trend zwyżkowy. Niezależnie od tego, czy spojrzymy na szczegółowe dane NBP (w rozbiciu na Warszawę i pogrupowane inne miasta) czy też na publikowany przez Eurostat zbiorczy indeks dla całego kraju (House Price Index, HPI).
Stolica bez rekordu
Mniej jednoznaczna jest natomiast diagnoza na temat tego, czy pobity został już rekord wszech czasów sprzed globalnego kryzysu finansowego – a takie opinie pojawiały się już w mediach. Na razie nowe rekordy widać tylko, jeśli chodzi o wybrane szczegółowe dane NBP. Rekordy zostały pobite m.in. na rynku pierwotnym w przypadku sześciu największych miast z pominięciem Warszawy oraz w dziesięciu mniejszych miastach. Ale brak rekordu w samej stolicy (na rynku wtórnym) zapewne sprawił, że zagregowany HPI dla całej Polski musiałby urosnąć jeszcze o niecałe 4 proc., by sięgnąć po nowe historyczne maksimum. Niemniej z każdym kwartałem się do niego zbliża.
Warto też odnotować, że od „pokryzysowego" dołka odnotowanego w I kw. 2014 indeks HPI wspiął się już o prawie 17 proc., z czego w samych pierwszych trzech kwartałach 2018 urósł o ponad 5 proc.
Trend wzrostowy na polskim rynku należy rozpatrywać w szerszym kontekście. Zupełnie błędne byłoby przypuszczenie, że to, co dzieje się w Polsce, jest oderwane od tendencji w innych krajach. Wręcz przeciwnie, szczególnie w ostatnich latach obserwujemy bardzo silną korelację między zmianami HPI w naszym kraju oraz średnio w całej UE. Notabene warto wspomnieć, że ogólnoeuropejska wersja indeksu już teraz bije rekordy (dlatego, że historyczny rekord był w tym przypadku położony niżej niż w Polsce).