Rok wcześniej strata przekraczała 3,13 mln zł. Tylko w IV kwartale zarobek sięgnął prawie 1,95 mln zł. Sprzedaż w tym okresie wyniosła 1,28 mln złotych i była pięć razy większa niż w tym czasie w 2009 r. Narastająco obroty spółki wyniosły 3,17 mln zł. W 2009 r. firma miała ujemne przychody (musiała odebrać ze sklepów dostarczone wcześniej i niesprzedane gry) na poziomie 0,2 mln złotych.
Poprawa wyników była sporą niespodzianką. Nicolas Games jeszcze nie wprowadził do sprzedaży gry Afterfall: Insanity, nad którą pracuje od kilku kwartałów. Data premiery nie jest znana. Wcześniej przedstawiciele spółki zapowiadali, że planowana jest na przełom I i II kwartału. – Gra pójdzie do produkcji w terminie, który ustaliliśmy z naszym wydawcą (niemiecki Just a Game – red.). To, kiedy produkt trafi na półki sklepowe, zależy już od naszego partnera – ucina temat Tomasz Majka, prezes technologicznej spółki. Nicolas Games liczy, że w ciągu dwóch lat kupi ją co najmniej milion klientów.
Skąd zatem wzięły się bardzo dobre wyniki za 2010 r.? – Realizujemy wiele mniejszych projektów informatycznych m.in. z dziedziny grafiki komputerowej – wyjaśnia Majka. Nie rozwija tematu. Pytany o zyski jest jeszcze bardziej tajemniczy. W zeszłym roku kierowana przez niego firma miała stratę na sprzedaży (wyniosła 167 tys. zł), zaś strata operacyjna wyniosła 543 tys. – Mamy nadwyżki finansowe, które zgromadziliśmy, żeby realizować planowaną politykę przejęć. Na razie inwestujemy je w różne instrumenty – twierdzi. Nie zdradza, czy chodzi o inwestycje na rynku kapitałowym czy walutowym. – Mamy zdywersyfikowany portfel i na razie na żadnej inwestycji nie ponieśliśmy strat – oświadcza. Twierdzi, że dokonywane spekulacje finansowe nie mają wpływu na tempo prac nad Afterfall: Insanity.
Inwestorzy najwyraźniej zdają sobie sprawę, że bardzo dobre wyniki Nicolas Games za zeszły rok nie zostały wypracowane przez działalność operacyjną. Kurs spółki spadł w piątek o 4 proc., do 0,24 zł.