Napaść zbrojna Rosji na Ukrainę spowodowała, że Unia Europejska i Polska zaczęły istotnie ograniczać wymianę handlową i relacje biznesowe z agresorem m.in. w obszarze ropy, gazu i paliw powstających na ich bazie. Jednym z nielicznych produktów, którego kupować jednak nie zaprzestaliśmy, a nawet zwiększamy jego import, jest LPG, czyli gaz najczęściej sprzedawany w postaci mieszaniny propanu i butanu. Na ten produkt nie wprowadzono embarga do dziś, mimo że po wybuchu wojny o takiej ewentualność dużo się mówiło.
Z danych Eurostatu i Forum Energii wynika, że w 2022 r. sprowadziliśmy z Rosji do Polski paliwo o wartości 710,3 mln euro (3,3 mld zł według obecnego kursu NBP). Wszystkie pozostałe kraje Wspólnoty na zakupy LPG z tego kierunku wydały znacznie mniej, łącznie 417 mln euro. Spośród nich największy import realizowały kolejno: Łotwa, Bułgaria, Finlandia, Litwa i Węgry.
Dużo rosyjskiego paliwa
W ocenie Macieja Zaniewicza, starszego analityka Forum Energii, wyjątkowo silna pozycja Polski na europejskim rynku LPG wynika m.in. z tego, że nasz kraj spore ilości tego paliwa wykorzystuje jako autogaz do zasilania pojazdów mechanicznych. Samochodów mogących korzystać z autogazu (zazwyczaj alternatywnie do benzyny) jest teraz u nas około 3 mln. Zużywają one około 3/4 wolumenu ogółem konsumowanego LPG. Pozostałe część jest przeznaczana na cele komunalne, przemysłowe, rolnicze i inne.
Warto zauważyć, że w ubiegłym roku LPG miało 13,8 proc. udziału wśród sześciu głównych paliw używanych w Polsce. Większy miały tylko diesel i benzyny.
Kolejna istotna sprawa dotyczy tego, że nasz kraj tylko w minimalnym stopniu jest w stanie zaspokajać zapotrzebowanie na propan-butan z własnej produkcji i wydobycia. W ub.r. stanowiły one zaledwie 15,2 proc. tego, co zużyliśmy. Tym samym polski rynek skazany jest na import. Co więcej, jego wolumen rośnie. W ub.r. import propanu-butanu wzrósł o 15,1 proc., podczas gdy produkcja i wydobycie zniżkowały o 7,8 proc.