Francuski koncern podczas konferencji prasowej w Paryżu zaprezentował wyniki finansowe. W 2010 r. osiągnął 1 mld euro zysku netto. W 2009 r. było to 3,9 mld euro. Jak jednak zaznaczyli przedstawiciele EDF, ze względu na trudną sytuację w energetyce grupa musiała zawiązać wielkie rezerwy – 2,9 mld euro. A one obniżyły zysk.
– Wynik oczyszczony ze zdarzeń nadzwyczajnych wzrósł o kilka procent. Dodatkowo zaprezentowane rezultaty nie miały znaczącego wpływu na kurs akcji , więc można wnioskować, że były oczekiwane – wyjaśnia Piotr Dzięciołowski, analityk Credit Suisse.
EBIDTA (zysk operacyjny powiększony o amortyzację) wzrosła o 4,4 proc., do 16,6 mld euro. Zarząd zwrócił uwagę, że udało się ograniczyć zadłużenie koncernu. Spadło z 42,5 mld euro do 34,4 mld euro.
[srodtytul]Obawy o poziom inwestycji[/srodtytul]
Ze względu na poziom zadłużenia EDF część osób związanych z Eneą obawia się, że koncern po przejęciu poznańskiej grupy nie będzie w niej inwestować, tylko sięgnie po jej zasoby gotówki (około 1,5 mld zł), a później zwiększy jej zobowiązania. – Na rynku panuje przekonanie, że to Kulczyk Investments nie dostał zgody na przejęcie Enei właśnie z powodu obaw o to, że dojdzie do lewarowania. Strategia EDF jest inna, koncern dokonuje przejęć, by umacniać dominację w energetyce atomowej i zdobywać zlecenia dla francuskiej gospodarki. Po to na przykład EDF kupił British Energy – mówi Piotr Dzięciołowski. Zaznacza jednak, że niezależnie od tego, kto przejmie Eneę, zdrowy rozsądek nakazuje jak najszybciej zagospodarować pieniądze, które polska spółka zgromadziła m.in. po wejściu na giełdę.
EDF jest światowym liderem w dziedzinie energetyki jądrowej. Stara się o sprzedaż francuskiego reaktora Polskiej Grupie Energetycznej, która ma wybudować pierwszą elektrownię atomową w naszym kraju.