Z ostatnich danych wynika, że w ubiegłym roku sprzedaż tego surowca wyniosła już około 15 mld m sześc. Zdaniem Albrycht o szybszej zwyżce popytu mogą zdecydować takie czynniki jak: spadająca cena gazu na światowych rynkach, nadpodaż surowca oraz dążenie poszczególnych krajów do osiągnięcia konkurencyjności gospodarczej, dzięki tańszej energii, m.in. poprzez rozwój energetyki gazowej. Rozwojowi branży będzie też sprzyjać polityka UE, która zmierza do stworzenia jednolitego rynku gazu i zmniejszenia udziału węgla w produkcji energii.
– To oznacza, że przed Polską stoją dużo poważniejsze wyzwania związane chociażby z koniecznością zapewnienia transportu większego wolumenu gazu, jego zmagazynowania i dystrybucji niż założone w planach rządu – twierdzi Albrycht. Zauważa, że rewolucją na krajowym rynku gazu może być już tylko realizacja planów resortu skarbu w obszarze energetyki. Chodzi o budowę 12 bloków gazowych o mocy ponad 5,3 tys. MW. Ich powstanie wiązałoby się ze wzrostem rocznego zużycia gazu o około 7 mld m sześc. Inwestycje w budowę elektrowni szacowane są na 19–22 mld zł i mogłyby zostać zrealizowane do 2018 r. W efekcie już wówczas mielibyśmy do czynienia z przekroczeniem prognoz rządu dotyczących rocznego zużycia gazu w Polsce.
– Szybko rosnący popyt oznacza też konieczność wydatkowania większych pieniędzy na rozwój infrastruktury gazowej niż 30 mld zł oszacowane przez Instytut Kościuszki na podstawie planów inwestycyjnych do 2030 r. Kwota ta nie uwzględnia m.in. wydatków niezbędnych do budowy gazociągów potrzebnych do rozwoju sektora łupkowego – uważa Albrycht.