Forsowana przez zarząd Sygnity strategia jest dość sceptycznie przyjmowana przez analityków, którzy zarzucają jej, że zbyt mocno koncentruje się na cięciu kosztów zamiast na szukaniu przychodów.
Zdecydowanie nie podzielam tych opinii. Pracuję nad tym, aby wysokie przychody dostarczały naszym akcjonariuszom odpowiedni zwrot, a ten zwykle liczony jest wskaźnikiem zyskowności. Prowadzona od kilku lat restrukturyzacja znacząco ograniczyła koszty bieżącego funkcjonowania Sygnity. Wciąż zostało jednak dużo do zrobienia, przede wszystkim w obszarze back office, który odchudzany był zbyt wolno. W efekcie Sygnity miało wyraźną dysproporcję pomiędzy ilością pracowników zatrudnionych bezpośrednio przy realizacji projektów a poziomem zatrudnienia w pionach administracyjnych. Obecnie dokonujemy szeregu korekt w tym obszarze. Oszczędności z tego tytułu będą pojawiać się stopniowo w rachunku wyników, podobnie jak i oszczędności wynikające ze zmniejszania powierzchni biurowych w całym kraju, których mamy zdecydowanie za dużo.
Jakie oszczędności przyniosą, w skali roku, cięcia zainicjowane przez obecny zarząd?
To będą paromilionowe kwoty, które będą widoczne już w sprawozdaniu za bieżący rok obrotowy (zaczął się 1 października – red.).
Czy koszty restrukturyzacji będą jeszcze obciążać wyniki za IV kwartał, który dla Sygnity był pierwszym kwartałem nowego roku obrotowego?