Zaskakująca siła giełd i pierwsze rysy

Po podwyżce stóp Janet Yellen może zasugerować zawieszenie monetarnej broni na dłuższy czas. Na przykład do jesieni.

Publikacja: 05.03.2017 14:33

Jest już prawie pewne, że Fed, którym kieruje Janet Yellen, w marcu podniesie stopy procentowe.

Jest już prawie pewne, że Fed, którym kieruje Janet Yellen, w marcu podniesie stopy procentowe.

Foto: Archiwum

W pierwszej połowie minionego tygodnia giełdy zaskakiwały siłą, mimo niezbyt korzystnych sygnałów, do których należy zaliczyć brak konkretów ze strony Donalda Trumpa i rosnące przekonanie o marcowej podwyżce stóp przez Fed.

Fed przyspiesza, Trump dostał zadyszki

Jeszcze kilkanaście dni temu prawdopodobieństwo marcowej podwyżki stóp procentowych przez Fed szacowano na kilkanaście procent. Obecnie sięga ono już ponad 80 proc., a więc jest bliskie pewności, tym bardziej że przedstawiciele Rezerwy Federalnej nie ustają w zapewnieniach, iż są gotowi podjąć taką decyzję już na najbliższym posiedzeniu. Deklaracje w sprawie zaostrzania polityki pieniężnej, co prawda z nieco mniejszą precyzją w kwestii kalendarza, znane były już znacznie wcześniej, od czasu, gdy w prognozach pojawił się scenariusz trzech podwyżek w tym roku. Jednak rynki uparcie ignorowały taką możliwość, a przynajmniej jej nie doceniały. Teraz w przyspieszonym tempie muszą weryfikować swoją postawę.

O ile dolar nie musi zawracać z niewłaściwej ścieżki, o tyle ze zmianą kierunku ruchu należy się liczyć w przypadku obligacji i akcji. Amerykańska waluta zaczęła umacniać się już od 1 lutego, czyli od dnia poprzedniego posiedzenia Fedu. Nie był to ruch dynamiczny, co nie wzbudzało wielkich emocji, a nawet było powodem komentarzy wyrażających wątpliwość w potencjał dolara, ale postępował konsekwentnie. Dollar Index ma jeszcze pewien dystans wobec swego poprzedniego szczytu z połowy stycznia, ale wynosi on już tylko nieco ponad 1 proc. Od początku lutego stopniał on już o prawie 3 proc., a w ostatnich dniach proces ten przybiera na sile. Wbrew logice, wynikającej z kierunku zmian w polityce monetarnej, drożały amerykańskie obligacje, sprowadzając w przypadku papierów dziesięcioletnich rentowność z 2,6 proc., notowanych w połowie grudnia ubiegłego roku, do nieco ponad 2,3 proc. pod koniec lutego. Ten łagodny ruch podlegał krótkim korektom, którym jakaś siła konsekwentnie nie pozwalała się rozwinąć. W ostatnich dniach rentowność znów idzie w górę i tym razem można przypuszczać, że zatrzyma się, dopóki nie przełamie linii trendu spadkowego, dając sygnał zmiany tendencji. Na ile będzie ona trwała, okaże się być może w dniu marcowego posiedzenia Fedu. Dość prawdopodobne bowiem jest, że po ogłoszeniu decyzji o podwyżce stóp Janet Yellen zasugeruje zawieszenie monetarnej broni na dłuższy czas, na przykład do jesieni. Byłoby to logiczne i nie wykluczało w żaden sposób realizacji wcześniejszych zapowiedzi dotyczących trzech podwyżek do końca roku.

Ostre strzelanie stara się za to kontynuować Donald Trump, jednak wyraźnie widać, że z upływem czasu więcej z tego dymu niż ognia. Medialnie wygląda to nadal bez zarzutu, ale konkretów brak, a realizacja najważniejszych zapowiedzi, które ożywczo wpływały na nastroje na giełdzie, odsuwa się w coraz dalszą przyszłość. Podatkowa rewolucja wciąż znajduje się w fazie koncepcyjnej i przy korzystnych wiatrach może zacząć obowiązywać od przyszłego roku. Bilion dolarów na inwestycje Trump musi wynegocjować z Kongresem, co także potrwa co najmniej kilka miesięcy i nie wystarczy do tego Twitter. Gospodarka i rynki będą więc musiały na razie radzić sobie własnymi siłami.

Nowojorska giełda początkowo dała się uwieść płomiennemu przemówieniu Donalda Trumpa. W środę główne indeksy poszły w górę po około 1,5 proc., notując ruch najsilniejszy od początku grudnia ubiegłego roku. Dow Jones przekroczył imponujący poziom 21 tys. punktów, a S&P500 zbliżył się na moment do 2400 punktów. Jednak już czwartkowa sesja przyniosła ochłodzenie nastrojów i można się spodziewać, że inwestorzy zaczną zastanawiać się, jak przeżyć najbliższe miesiące, a więc czy nadal dyskontować przyszłą wielkość Ameryki, czy też, pamiętając o archaicznej być może zasadzie związanej z trzema podwyżkami stóp, na wszelki wypadek zrealizować przynajmniej część zysków, które zdążyli zaksięgować na swoich rachunkach. Na razie zdaje się przeważać interpretacja, że podwyżki stóp są dowodem siły i dobrych perspektyw amerykańskiej gospodarki.

Mocny dolar studzi surowcową hossę

Jeśli na rynek popatrzeć przez pryzmat najbardziej popularnych surowców, wszystko wydaje się wyglądać w miarę optymistycznie i potwierdzać scenariusz początku fazy inflacyjnego ożywienia globalnej gospodarki. Notowania miedzi, mimo chwilowych korekcyjnych spadków, trzymają się wciąż w pobliżu poziomu najwyższego od ponad półtora roku i nic nie sygnalizuje zagrożenia dla trwającej od stycznia ubiegłego roku tendencji zwyżkowej. Wyhamowanie jej impetu, widoczne w ostatnich tygodniach, może jej tylko wyjść na dobre, tworząc bazę przed ewentualnym dalszym ruchem w górę. Ceny ropy naftowej od niemal trzech miesięcy stabilizują się na poziomie 52–54 dolarów za baryłkę dla WTI i 54–56 dolarów w przypadku Brent. Wybić ich z tej konsolidacji nie były w stanie nawet informacje o wzroście zapasów w USA do poziomu najwyższego od 25 lat i o rekordowym poziomie produkcji w Rosji, która zdystansowała w roli światowego lidera Arabię Saudyjską i ze spokojem może teraz nieco przyciąć wydobycie, solidaryzując się z OPEC i korzystając z wyższych cen.

Zdecydowanie odmiennie wygląda sytuacja z poziomu indeksu cen surowców. CRB, po osiągnięciu w połowie stycznia lokalnego maksimum, pokrywającego się z poziomem szczytu z połowy ubiegłego roku, znajduje się w wyraźnej tendencji spadkowej, w wyniku której stracił już 3 proc. i w czwartek po sięgającej 1,3 proc. zniżce znalazł się poniżej wsparcia w okolicach 190 punktów.

Poniżej 1250 dolarów za uncję znalazły się na powrót także notowania złota, które i tak, szczególnie w kontekście umacniania się dolara i perspektywy podwyżki stóp procentowych, trzymały się do tej pory bardzo dzielnie. Na tym rynku przecena wcale nie jest przesądzona, mając na względzie zarówno widoczną wyraźnie narastającą presję inflacyjną oraz ryzyko związane ze zbliżającymi się wydarzeniami na europejskiej scenie politycznej.

Rynki wschodzące pod presją

W ciągu tygodnia sytuacja na rynkach wschodzących uległa istotnej zmianie. MSCI Emerging Markets, który jeszcze 23 lutego odważnie testował szczyt z 23 czerwca 2015 r., na początku minionego tygodnia znalazł się w fazie korekty. W jej wyniku tracił do minionego czwartku 2,7 proc., a techniczny obraz uległ zdecydowanemu pogorszeniu, z perspektywą kontynuacji negatywnego scenariusza. Winowajcy to oczywiście Fed, silny dolar i przecena na giełdach towarowych. Najgorzej wygląda sytuacja na parkietach w Rosji, Brazylii i Argentynie. Moskiewski RTS, mimo stabilnych notowań ropy naftowej, od końca stycznia zniżkował o prawie 8 proc. Bovespa i Merval w dół idą dopiero od kilku dni, ale za to dość dynamicznie, tracąc po 4,5–5,5 proc. Do korekty przymierzają się parkiety azjatyckie, niepewność widoczna jest także w przypadku dobrze dotąd zachowujących się indeksów giełd naszego regionu. Najbliższe dni mogą okazać się kluczowe z punktu widzenia dalszego rozwoju sytuacji na emerging markets.

60 tysięcy po raz pierwszy

W miniony czwartek indeks szerokiego rynku po raz pierwszy od listopada 2007 r. znalazł się na poziomie 60 tysięcy punktów. Ale tylko na chwilę i zaraz się cofnął. Czy ta chwila okaże się historyczna i jak bardzo, przekonamy się pewnie w niedalekiej przyszłości. Optymiści oczami wyobraźni patrzą już we wsteczne lusterko, w którym widać, że historyczny szczyt z lipca 2007 r. znajduje się prawie 13 proc. wyżej od dotkniętego w czwartek poziomu. Tylko i aż 13 proc. Wszystko wskazuje na to, że z rozstrzygającym atakiem byki będą musiały jeszcze trochę się wstrzymać. Przed nimi pojawi się najpierw wyzwanie utrzymania dotychczasowego dorobku, a raczej obrony jak największej jego części przed nadchodzącą korektą. Wyzwanie tym trudniejsze, że zagraniczny kapitał, który do tej pory napędzał zwyżkę, w najlepszym przypadku wstrzyma się z kontynuacją zakupów. Z kolei trudno przewidzieć, czy rodzimi inwestorzy zdecydują się skorzystać z okazji zaopatrzenia się w akcje po nieco niższych niż ostatnio cenach, czy utracą dopiero co kiełkującą wiarę w to, że na giełdzie też można zarabiać.

Do korekty szykuje się także WIG20, na którego wykresie straszy już coraz wyraźniej kształtujący się podwójny szczyt, czemu towarzyszą lekko zwyżkujące obroty. Tu zagrożenie ucieczką zagranicznego kapitału jest największe, a jej sygnałów należy wypatrywać w zachowaniu największych i najbardziej płynnych spółek. W piątkowy poranek można było pierwsze oznaki tego zjawiska dostrzec, choćby w postaci przekraczającego 2 proc. spadku notowań akcji KGHM, przy braku negatywnych wiadomości z rynku miedzi.

Zdecydowanie lepiej prezentował się segment małych i średnich firm, ale w ich przypadku sytuacja także może zmienić się szybko i dynamicznie. Zysków do zrealizowania jest sporo, kursy akcji wielu spółek są mocno już wyśrubowane, więc korekta byłaby jak najbardziej uzasadniona. Zarówno w przypadku mWIG40, jak i sWIG80 w ostatnich dniach obroty wyraźnie się zwiększyły, a interpretacja tego zjawiska nie musi być wcale jednoznacznie optymistyczna. Dynamikę ewentualnej korekty może napędzać niższa w tym segmencie płynność handlu, ale jednocześnie nie należy zapominać o trwającym sezonie publikacji wyników finansowych. W przypadku wielu firm można liczyć na przyjemne niespodzianki, a inwestorzy nie powinni być na nie obojętni.

Roman Przasnyski

główny analityk Gerda Broker

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy