Mocna przecena na rynkach akcji na początku lutego zaskoczyła wielu byczo nastawionych analityków, a takich nie brakowało po „rajdzie stycznia". Początkowo utrzymywano, że jest to tylko chwilowa zadyszka po zbyt szybkiej zwyżce i że wkrótce indeksy w błyskawicznym tempie powrócą do szczytów. Potwierdzeniem tej tezy zdawała się być późniejsza mocna postawa amerykańskiego Nasdaq Composite, który na początku marca zdołał nawet sięgnąć po nowy rekord. Ale II połowa marca przyniosła ponowny atak nerwowości. Turbulencje przedłużają się w stosunku do scenariusza błyskawicznego powrotu do trendu wzrostowego. Dlaczego? Poniżej pokazujemy trzy czynniki, które naszym zdaniem mogą być wytłumaczeniem i stawiają huśtawkę nastrojów w zupełnie innym świetle.
1. Banki centralne przykręcają kurek z pieniędzmi
Kiedy w połowie ub.r. amerykańska Rezerwa Federalna ogłosiła plan „normalizacji" swojego bilansu, na nikim nie zrobiło to większego wrażenia. A kiedy w październiku zaczęła ten plan wdrażać w życie, mało kto w ogóle zwrócił na to uwagę. Ale ostatnie turbulencje naszym zdaniem przypominają, że ten temat nie tylko nie przestał być aktualny, lecz wręcz przeciwnie – staje się coraz istotniejszy. Od rozpoczęcia „normalizacji" (to celowo stosowany przez Fed eufemizm dla bardziej dosadnego określenia, jakim jest „ilościowe zacieśnianie", czyli operacja odwrotna do QE, „ilościowego luzowania") portfel obligacji skarbowych w posiadaniu banku centralnego skurczył się o ponad 40 mld USD.
Owszem, pod względem „normalizacji" Fed jest dość osamotniony, bo Europejski Bank Centralny i Bank Japonii kontynuują QE. Ale – jak zwraca uwagę od miesięcy jeden ze strategów Citi Research, Matt King – szczególnie EBC stopniowo ogranicza swe zakupy obligacji. A to już wystarczy jego zdaniem, by w skali globalnej mówić o ograniczaniu zastrzyków płynności. I dowodzi, że w ostatnich dziewięciu latach (po kryzysie finansowym) podobne „przykręcanie kurka z pieniędzmi" owocowało wstrząsami na rynkach akcji. Z modelu Kinga wynika, że jeśli banki centralne będą trzymać się swych planów, to dalsze ograniczanie zastrzyków płynności powinno doprowadzić do około 20-proc. spadku globalnego indeksu MSCI World w tym roku.
Jakkolwiek również strateg Deutsche Banku ds. derywatów Aleksander Kocic ostrzegał ostatnio, że „po latach hiperstymulacyjnej polityki monetarnej, dzięki której wszystko rosło, odwracanie tej polityki stwarza warunki, w których wszystko chce się przeceniać", to te głosy pozostają raczej odosobnione. Także w mediach finansowych ten kluczowy temat w zasadzie nie istnieje, a uwaga koncentruje się na bieżących sprawach, takich jak kolejne kontrowersyjne poczynania prezydenta Trumpa czy też kłopoty Facebooka.
2. Barometry koniunktury spadają ze szczytów cyklu
W ubiegłym roku w komentarzach rynkowych dominowało hasło „globalnego zsynchronizowanego ożywienia gospodarczego", z którym przez większość czasu się zgadzaliśmy, monitorując odczyty barometrów koniunktury. Właściwie wszystkie z nich wspięły się wtedy na poziomy najwyższe od lat, a niektóre sięgnęły nawet po nowe historyczne rekordy. Jednak „zsynchronizowany wzrost" w ostatnich miesiącach zaczął zamieniać się w „zsynchronizowaną zadyszkę". Pod tym względem marzec przyniósł pogłębienie tendencji z lutego. Przykładowo nasz ulubiony barometr – unijny wskaźnik nastrojów w biznesie (Economic Sentiment Indicator, ESI) – osunął się właśnie do poziomu najniższego od pół roku, podczas gdy jeszcze w grudniu był najwyżej od 2000 r. Podobne sygnały wysyła też np. niemiecki ifo Business Climate Index.