Gdy rozmawialiśmy w marcu, w szczycie covidowej niepewności, miał pan poważne obawy, czy uda się w sytuacji tak wielu zagrożeń i niewiadomych utrzymać łańcuchy dostaw i ciągłość funkcjonowania w usługowym biznesie. Martwił się pan na wyrost?
Były podstawy do niepokoju. Po zderzeniu z pandemią nie wiedzieliśmy, jak sytuacja się rozwinie. Nasi ludzie znaleźli się na pierwszej linii frontu, na przykład sprzątając czy zabezpieczając catering. Jesteśmy obecni w około 130 szpitalach, w tym tzw. jednoimiennych. Strach przed koronawirusem czy raczej przed czymś nieznanym spowodował na samym początku w Impelu, że część pracowników zdecydowała się na pozostanie na zwolnieniach lub zasiłkach w domu. Absencja chorobowa w obsadach wielu trudnych obiektów sięgnęła kilkunastu procent personelu. To był dla firmy, ale też dla wszystkich związanych z naszą organizację naprawdę trudny okres. Był moment, że walczyliśmy, aby zaufanie i wiarygodność Impela nie została zniszczona, to był czas poważnej próby. Ale zaraz potem nastąpiła zmiana, która mnie, doświadczonego menedżera zaskoczyła. Poczucie odpowiedzialności za pracę, na którą czekają inni, powróciło.
Mobilizacja rodaków w potrzebie?
Dziś mogę mówić z satysfakcją, że górę w niepewnych czasach wzięło poczucie społecznego solidaryzmu. Doświadczałem tego zresztą na różnych poziomach. Przede wszystkim szeregowi pracownicy znów zaczęli wracać na najtrudniejsze posterunki. I nawet gdy pojawiała się konieczność zastąpienia kogoś w bardziej ryzykownej pracy w szpitalu, nie było problemu ze znalezieniem zmiennika. Gdy nastał okres ograniczania zabiegów i przyjęć w szpitalach, i z tego powodu o połowę spadało np. zamówienie na catering, to potrafiliśmy się porozumieć z załogą nawet w kwestii doraźnego obniżenia wynagrodzeń czy przesunięcia urlopów. Zrozumienie dla nadzwyczajnych posunięć wymuszonych okolicznościami wykazywali zleceniodawcy: gdy pracownikom dochodziły nowe obowiązki związane np. z częstszym sprzątaniem, by utrzymać ostrzejsze reżimy sanitarne, znajdowały się dodatkowe fundusze, choć nie przewidywano ich wcześniej w umowach. Z tego okresu zapamiętam budujące doświadczenia, że w potrzebie odnajdujemy w sobie pokłady solidarności i krzepiącą zdolność do konstruktywnej, życzliwej współpracy. Do odbudowania wiary, że przetrwamy kryzys i bezcennego w biznesie zaufania przyczynił się rząd. Sama zapowiedź o szykowaniu finansowej tarczy była jak światełko w tunelu, poprawiła nastroje pracowników i przedsiębiorców.
Covidowy kryzys oznaczał w Impelu prześwietlenie wszystkich umów. Poszukiwaliście rezerw?