Branża bankowa jest jedną z najbardziej obciążonych kosztami walki z pandemią. Przede wszystkim z powodu cięcia stóp procentowych, które uderzyły jej w podstawowe źródło przychodów, czyli wynik odsetkowy.
Depozytów przybywa teraz także dzięki firmom
Klienci szukają zarobku
Rada Polityki Pieniężnej wiosną w trzech ruchach obniżyła stopy procentowe do 0,1 proc. z 1,5 proc., które obowiązywały od marca 2015 r. To spowodowało uderzenie w marżę odsetkową netto. Jednocześnie ucierpieli klienci, bo banki de facto do zera ścięły oprocentowanie lokat. Skala obniżek stóp była na tyle duża, a nadwyżka płynności już wcześniej rosła, że pozwoliło to na tak zdecydowany ruch. Przez to banki płacą klientom, głównie indywidualnym, rekordowo niskie odsetki – we wrześniu było to 1,63 mld zł (mimo przyrostu wartości depozytów) wobec prawie 2,5 mld zł rok temu. Warto jednak podkreślić, że oszczędności sektora z tego tytułu są dużo mniejsze niż utrata przychodów, więc wynik z odsetek w skali roku obniży się o ponad 7 mld zł (w 2019 r. rezultat ten wyniósł 49 mld zł).
– Depozyty już od dawna nie rozpieszczają. Przeciętna roczna lokata już od kilku lat nie chroni kapitału przed utratą siły nabywczej w wyniku inflacji. W ostatnich miesiącach sytuacja tylko się pogarsza. Inflacja nie odpuszcza, a cięcia stóp procentowych spowodowały, że w ciągu roku oprocentowanie przeciętnej rocznej lokaty spadło 11-krotnie, do 0,14 proc. w sierpniu – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. To oznacza, że przy ponad 3-proc. inflacji w skali roku realna strata na lokacie czy depozycie wynosi właśnie około 3 proc.
Nie dziwi więc, że od początku pandemii z lokat klienci indywidualni wycofali blisko 69 mld zł, czyli ubyła prawie jedna czwarta tych środków. – Tradycyjne formy oszczędzania nie wytrzymują porównania z inflacją. Aby ochronić kapitał trzeba narazić oszczędności na jakieś ryzyko i je zainwestować. Utrzymywanie ich w bankach czy obligacjach skarbowych nie pomnoży tych pieniędzy ze względu na niskie stopy procentowe – mówi Jakub Papierski, wiceprezes PKO BP, nadzorujący obszar bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej. Jego zdaniem dla polskiego rynku kapitałowego oznacza to bardzo dobre czasy. – Spodziewam się istotnego napływu oszczędności, który dopiero zaczyna cieknąć w kierunku rynku kapitałowego, a prawdopodobnie popłynie szeroką rzeką. Przy dłuższej perspektywie niskich stóp procentowych proces przesuwania przez klientów oszczędności z banków na rynek kapitałowy będzie trwał, to dopiero początek silnego procesu – dodaje.