Ubiegły rok to wzmożona aktywność inwestorów indywidualnych na GPW. Jak było w I półroczu tego roku?
Ubiegły rok można postrzegać jako wyjątkowy i jak pokazały kolejne miesiące, wykreował wiele okazji inwestycyjnych. Nowe zagrożenie w postaci pandemii przyniosło jeden z największych od wielu lat spadków rynkowych, który w przypadku indeksu WIG wyniósł 37 proc. Zmienność cen zaktywizowała praktycznie wszystkich uczestników obrotu i to niezależnie od wykorzystywanych przez nich narzędzi wspierających podejmowanie decyzji. Okazjami rynkowymi były poziomy wycen nieobserwowane od lat oraz zmiany sytuacji technicznej dające wskazania do wyjścia z inwestycji. Inwestorzy śledzący z uwagą publikacje danych makroekonomicznych musieli stawiać czoła negatywnym odczytom wskaźników, m.in. sprzedaży detalicznej czy produkcji przemysłowej. Wszystko to sprawiło, że praktycznie każdy względnie aktywny inwestor w 2020 r. mógł znaleźć argument za podjęciem zdecydowanych decyzji dotyczących kupna bądź sprzedaży akcji. W pierwszej połowie tego roku krajobraz inwestycyjny kształtował się odmiennie.
Co to oznacza?
Miejsce ogromnej niepewności zajęło powszechne przeświadczenie, że „najgorsze już za nami". Zmienność wyraźnie spadła, a jej śladem zmniejszyła się aktywność. Zdecydowana większość giełdowych indeksów rozwija zainicjowane wcześniej trendy, korekty są rzadkie, płaskie i nie prowadzą do utraty głównych wsparć technicznych. Maksymalne tegoroczne obsunięcie indeksu WIG wyniosło zaledwie 6 proc. Osiąganie nowych historycznych (na rynkach rozwiniętych) lub lokalnych (na części rynków rozwijających się) maksimów stało się zjawiskiem częstym, a uczestnicy obrotu zamykający długie pozycje w czasie zeszłorocznej paniki już wcześniej otrzymali szeroki wachlarz zachęt przemawiających za ich odbudowaniem. Ogólnie rzecz ujmując, w pierwszym półroczu zabrakło czynników cenotwórczych mogących wywołać skokową zmianę postrzegania perspektyw dla rynku akcji.
Nadszedł czas weryfikacji giełdowych umiejętności inwestorów?