Powoli mijają największe powyborcze wahania na światowych rynkach związane z zaskoczeniem skalą zwycięstwa republikanów w amerykańskich wyborach. Inwestorzy dosyć jasno odczytali wpływ nowej administracji na akcje, obligacje i kryptowaluty, jednak wydaje się, że w przypadku surowców pozostają w konsternacji. Zastanawiające jest na przykład to, że mimo jasnych deklaracji Donalda Trumpa na temat ropy i gazu ich cena właściwie nie zmieniła się po wyborach, za to ponad 10-proc. korektę zaliczyła cena złota. Ta ostatnia zmiana oczywiście ma swoje wytłumaczenie w rosnących rentownościach obligacji i nagłym umocnieniu dolara, które chwilowo przeważyły nad faktem sporego wzrostu ryzyka geopolitycznego w związku z mniejszą przewidywalnością kolejnych ruchów nowego prezydenta.

Wracając jednak do surowców energetycznych. Realizacja zapowiedzi Trumpa o zalaniu rynku tanimi węglowodorami może bardzo dużo zmienić w ujęciu globalnym. Wypełniając tylko tę jedną obietnicę wyborczą, Trump mógłby równocześnie zrealizować swoje zapowiedzi o silnym wzmocnieniu konkurencyjności amerykańskiej gospodarki na świecie dzięki niższym kosztom produkcji przemysłowej czy też skutecznie zmusić do negocjacji Rosję, odciętą od dużej części wpływów ze sprzedaży ropy potrzebnych do dalszego finansowania wojny. Rykoszetem oberwałaby również Europa, która będzie zmuszona odejść od forsowania polityki zielonego ładu i poszukać sposobów na obniżenie cen energii, jeśli chce zachować jakąkolwiek konkurencyjność swojego przemysłu. Tutaj notabene najbardziej rozsądnym scenariuszem wydaje się powrót do energii atomowej w Niemczech, choć na razie mimo rozpadu koalicji rządzącej nie ma o tym mowy.

Rosnąca szansa na realizację takiego scenariusza, w połączeniu z faktem, że tocząca się rewolucja związana ze sztuczną inteligencją wymaga coraz większych nakładów energii, kieruje uwagę na spółki związane z uranem, które mogą być czarnym koniem sektora energetycznego w przyszłym roku. Tanie węglowodory nie zapowiadają natomiast nadzwyczajnej zyskowności spółek z nimi związanych, dlatego mimo obiecanego silnego wsparcia nowej administracji w najbliższych kwartałach wolimy patrzeć na ten sektor z pozycji kibica.

Po wyborach istotnie skorygowała się cena miedzi za sprawą rosnących obaw o wzrost gospodarczy Chin, w kontekście zaostrzenia wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Biorąc pod uwagę strukturalne niedoinwestowanie w nowe moce wytwórcze spółek, pozostajemy długoterminowymi optymistami w odniesieniu tego sektora.