Na koniec 2019 r. OFE – bez obligacji BGK i listów zastawnych – ulokowały w obligacjach firm 7,8 mld zł, o prawie 0,8 mld zł więcej niż rok wcześniej. Do rekordowych 9,5 mld zł z końca 2016 r. sporo jeszcze brakuje, ale przynajmniej po dwóch latach ograniczania zaangażowania trend spadkowy został przełamany.
Skromny udział w dużych emisjach
Oczywiście podejście OFE do obligacji korporacyjnych pozostało mocno konserwatywne. Co prawda w portfelach pojawiły się obligacje nowych emitentów, ale nie były to bynajmniej obligacje nierozpoznawalne na rynku kapitałowym – chodzi o pierwsze emisje obligacji takich firm jak LPP czy KGHM oraz powtórne PGE.
Nawiasem mówiąc, nie były to zakupy o znaczeniu decydującym dla powodzenia emisji. Obligacje LPP kupił tylko OFE Aegon i to za 13,3 mln zł (przy emisji wartej 300 mln zł), zaś papiery KGHM objął MetLife za 50,8 mln zł z emisji wartej 1,6 mld zł (KGHM przeprowadził w ub.r. dwie emisje obligacji o łącznej wartości 2 mld zł).
Co oczywiście rodzi pytanie – kto, skoro nie OFE, skusił się na obligacje firm o tak niskim oprocentowaniu (LPP oferowało 1,1 pkt proc. ponad WIBOR za pięcioletnie papiery, KGHM z kolei 1,18 i 1,65 pkt proc. ponad WIBOR za odpowiednio pięcio- i dziesięcioletnie papiery. PGE wyszło na rynek z dwiema emisjami: siedmio- i dziesięcioletnich papierów wartych odpowiednio 400 mln zł i 1 mld zł, oprocentowanymi na 1,2 i 1,4 pkt proc. ponad WIBOR. Kupił je tylko OFE Allianz za... 36,5 mln zł. Co stało się z resztą tych emisji?