W pierwszych godzinach notowań ich cena wzrosła do 101,89 proc., co nawet po odjęciu prowizji maklerskiej oznacza dla sprzedającego 1,7 proc. ekstrazysku (ponad oprocentowanie), dla kupującego natomiast 4,95 proc. rentowności brutto i 3,9 proc. netto – jest to dobry przykład szybko rosnącego zainteresowania inwestorów indywidualnych możliwościami ulokowania środków w papierach o stałym oprocentowaniu (zapisy w emisji zredukowano o ponad 60 proc.).

W lipcu natomiast z nowymi emisjami wartymi 95 mln zł wystartowało Ghelamco. Deweloper w czerwcu uplasował dwie emisje publiczne warte 115 mln zł, ale popyt przekroczył wartość oferty na tyle mocno, że Ghelamco zdecydowało się ponowić ofertę, znów oferując stałe oprocentowanie (6,1 proc.). W międzyczasie deweloper uplasował także obligacje warte 40 mln zł o oprocentowaniu zmiennym (WIBOR plus 5 pkt proc.), przy czym cenę emisyjną ustalono na 98 proc., co daje dodatkowe ponad 50 pkt bazowych rentowności – tu nabywcą był jeden inwestor instytucjonalny (zapisy trwały tylko jeden dzień). Interesujące, że w tym wypadku inwestycję oparto jednak na WIBOR, a nie na stałym kuponie. Dla funduszy inwestycyjnych zmienny kupon ma także tę zaletę, że obligacje o takim oprocentowaniu mogą być przedstawiane jako „short duration", ponieważ warunki emisji zmieniają się co pół roku (choćby nawet faktycznie nic się nie zmieniało, a sprzedaż obligacji na rynku wtórnym była w praktyce niewykonalna). Możliwe także, że inwestor sam pozyskiwał finansowanie uzależnione od WIBOR (np. bank) i nie chciał brać na siebie ryzyka stopy procentowej (w tym wypadku – „przegapienia" wzrostu stóp WIBOR w przyszłości).

Pod koniec czerwca emisję o stałym oprocentowaniu uplasowało także Arche, w lipcu zaś trwają zapisy w emisjach Legimi, BVT i Victorii Dom – w każdym przypadku oprocentowanie jest stałe.