Rządowy program „Pierwsze mieszkanie”, którego częścią są kredyty na 2 proc., ma wejść w życie w lipcu. Z dopłat będą mogli korzystać kupujący lokale i na rynku pierwotnym, i na wtórnym. Limit wieku beneficjentów to 45 lat, a limit cen mieszkań: 500 tys. zł (dla singli) i 600 tys. zł (dla rodzin). Państwo ma dopłacać do kredytów dziesięć lat.
Anton Bubiel, prezes Rentier.io i dyrektor operacyjny SonarHome, uważa, że program może wywołać wiele skutków na rynku nieruchomości. W ślad za wzrostem popytu na mieszkania w górę mogą pójść ich ceny. – Część dzisiejszych najemców odzyska zdolność kredytową i wróci na rynek, szukając lokali do zakupu – mówi prezes. Jeżeli skala przeprowadzek z wynajmowanych mieszkań do własnych będzie duża, to, jak przewiduje Bubiel, rentowność najmu istotnie się pogorszy. Taki scenariusz mógłby skłonić część właścicieli do sprzedaży wynajmowanych mieszkań. Oznaczałoby to zwiększenie podaży. – A to w jakimś stopniu zniwelowałoby efekt wzrostu cen – mówi. – Program zdecydowanie silniejszy wpływ powinien mieć jednak na popyt niż na podaż w wyniku opuszczania wynajmowanych lokali. Zmiany mogą więc pójść w dwóch kierunkach – dodaje. Jak będzie, to zależy, jak wielu beneficjentów i w jakim czasie skorzysta z programu.
Ożywienie popytu
Prezes Rentier.io nie przewiduje jednak „scenariusza pustostanów”, bo luka mieszkaniowa jest w Polsce bardzo duża. Z szacunków JLL wynika, że w sześciu największych miastach brakuje aż 700 tys. mieszkań na wynajem.
Alicja Palińska z portalu Nieruchomosci-online.pl uważa, że wielu najemców przyjęło pozycję wyczekującą. – Są lokatorami, ale od początku zakładali, że będzie to sytuacja przejściowa – mówi. – Złagodzenie przez KNF warunków oceny zdolności kredytowej (do bieżącej stopy procentowej banki doliczają już nie 5, a 2,5 pkt proc.) i zapowiadany program kredytów „na 2 proc.” to sygnały, które ułatwią pewnej grupie osób przeniesienie się do własnego M.
Także Filip Dykas, współzałożyciel simpl.rent, uważa, że część wynajmujących może czekać na preferencyjne kredyty. – Takie osoby wciąż jednak pozostają najemcami, a znalezienie, zakup, odebranie i wykończenie mieszkania deweloperskiego albo wyremontowanie lokalu z rynku wtórnego zajmie co najmniej kilka miesięcy – zauważa Dykas. Jego zdaniem prawdopodobieństwo odpływu najemców w tym roku jest niewielkie. – Czy ten odpływ w ogóle będzie znaczący? Pewnie nie. Bo nawet przy preferencyjnym kredycie niezbędna jest zdolność kredytowa i dostępność mieszkań w określonych limitach cen – mówi ekspert simpl.rent. – Polski rynek najmu nie jest wystarczająco duży, by zaspokoić potrzeby wynikające z życiowych zmian, migracji. Nie ma więc raczej obaw, że mieszkania na wynajem będą stały puste.