Listopad powoli zbliża się do końca. Chociaż dynamika odbicia w górę mocno straciła w ostatnim czasie, a efekty dobrego odczytu amerykańskiej inflacji za październik zaczynają się wyczerpywać, globalne rynki powoli, lecz z uporem dalej przesuwają się do góry. Ostatnie dni przyniosły korektę większości ryzykownych aktywów, od dołków lekko oddalił się dolar, ale na razie niewiele wskazuje, żebyśmy mieli do czynienia z czymkolwiek poza lekkim odreagowaniem. Na tle tego pozytywnego obrazu jeden element wygląda podejrzanie – ceny ropy.

Dość popularne obecnie są wyjaśnienia, opierające się na wzroście liczby przypadków covidu w Chinach w ostatnich dniach i wiążącej się z nimi niepewności. Z jednej strony ograniczenie popytu z Państwa Środka jest całkowicie realne, z drugiej reszta rynku surowców woli wybiegać dalej naprzód i drożeje m.in. pod wpływem oczekiwań na luzowanie restrykcji covidowych na wiosnę. Tego rodzaju kontrast wydaje się podważać tę argumentację. Znacznie bardziej przemawia do nas tłumaczenie spadku cen ropy niedoszacowaniem tego, w jak dużym stopniu wcześniejszy europejski popyt miał charakter „na zapas”. Oczekiwanie niedoborów po 5 grudnia (termin planowanego ogłoszenia całkowitego embarga na rosyjską ropę w UE i limitu cenowego) wywołało falę zakupów europejskich rafinerii we wcześniejszych tygodniach i istnieje ryzyko, że w krótkim terminie okażą się one wręcz nadmiarowe.

Mamy wątpliwości, czy efekt ten może się jednak długo utrzymać. Poniedziałkowy spadek notowań WTI do 75 USD/bar. wywołany płynącą z „WSJ” plotką o tym, że OPEC miałby przeciwdziałać efektom polityki Zachodu poprzez zwiększenie produkcji, wygląda na szytą grubymi nićmi manipulację rynkiem. Taki scenariusz wydaje nam się całkowicie niewiarygodny, za to z łatwością możemy sobie wyobrazić działania kartelu o przeciwnym kierunku, gdyby ceny miały ponownie naruszyć granicę 80 USD/bar. Częściowy powrót krzywej terminowej ropy do tzw. contango (kontrakty o zapadalności w grudniu mają ceny niższe od styczniowych i lutowych) wydaje nam się krótkotrwały, wywołany zapewne w części przymusowym zamykaniem pozycji.

W średnim i krótkim terminie kluczowe pozostaje dla nas, że zapasy ropy w krajach rozwiniętych są najniższe od 2004 r., a kolejne działania uderzające w podaż będą miały miejsce już wkrótce. Ropa wydaje się zwyczajnie tania i oczekujemy szybkiego wzrostu jej cen o 15–20 USD/bar.