Ponad dekada fatalnej koniunktury na rynkach surowców sprawiła, że spółki zajmujące się ich wydobyciem nie mają za sobą dobrej passy. Od szczytu sprzed upadku banku Lehman Brothers do dna paniki po wybuchu pandemii Covid-19 indeks cen towarów Bloomberga spadł o ponad 75 proc., co przełożyło się na strukturalną bessę w szeroko pojętej branży spółek surowcowych.
Hossę zdominowali producenci ropy, gazu i węgla
Choć ostatnie dwa i pół roku przyniosły na rynkach towarowych znaczące odbicie, to było ono w głównej mierze napędzane kryzysem energetycznym. Bloomberg Commodity Index, w którym największą wagę mają surowce energetyczne, prawie podwoił wartość. To skutkowało wyraźną poprawą nastawienia inwestorów do producentów surowców, ale w dużej mierze koncentrowała się ona na spółkach naftowo-gazowych oraz węglowych.
Skupiający przedstawicieli globalnej branży paliwowo-energetycznej MSCI ACWI Energy Index odbił od dna z marca 2020 r. prawie o 190 proc., choć w tym czasie skupiający wszystkie sektory MSCI ACWI jest zaledwie na 39-proc. plusie. To i tak stosunkowo skromny wynik, jeśli porównać go z tym zanotowanym przez producentów węgla. Obliczany przez ośrodek Bloomberg Intelligence globalny indeks tej branży (BICOATGC) zwiększył swoją wartość w porównaniu z dołkiem z wiosny 2020 r. prawie pięciokrotnie.
Choć rosyjska inwazja na Ukrainę (przynajmniej początkowo) wspierała też ceny innych surowców, to już indeksy szeroko rozumianej branży surowcowo-materiałowej radziły sobie gorzej. MSCI ACWI Materials Index, który skupia przedstawicieli zróżnicowanych branż od producentów chemikaliów przez stalową po wydobycie miedzi, od pandemicznego dołka zyskał 82 proc., co i tak jest lepszym wynikiem od głównego indeksu.