Prof. Piotr Zielonka. Dlaczego nasza głowa płata nam inwestycyjne figle?

Gościem Piotra Zająca w piątkowym programie „Prosto z parkietu” był prof. Piotr Zielonka z Zakładu Ekonofizyki SGGW. Tematem rozmowy był Nobel dla Richarda Thaler’a oraz awersja do strat, jako silny czynnik utrudniający podejmowanie decyzji inwestycyjnych.

Publikacja: 20.10.2017 15:27

Prof. Piotr Zielonka z Zakładu Ekonofizyki SGGW

Prof. Piotr Zielonka z Zakładu Ekonofizyki SGGW

Foto: parkiet.com

Jakie znaczenie dla nurtu ekonomii behawioralnej ma tegoroczny Nobel dla Richarda Thaler'a?

Zawsze, gdy przedstawiciel świata nauki dostaje nagrodę Nobla, pojawia się pytanie: za co ją otrzymał? Nie inaczej jest w tym przypadku. Ja wskazałbym na trzy główne jego osiągnięcia. Pierwsze to tzw. księgowanie mentalne. Thaler wykazał w serii badań empirycznych, że ludzie różnie traktują pieniądze w zależności od tego, z jakiego one źródła pochodzą. W efekcie przy podejmowaniu decyzji inaczej traktujemy pieniądze, na które bardzo ciężko zapracowaliśmy, a inaczej te, które zdobyliśmy w łatwy sposób. W przypadku tych ostatnich występuje np. większa skłonność do ryzyka. Drugi osiągnięcie to identyfikacja efektu posiadania od ang. endowment effect. Polega on na tym, że ludzie wyżej wyceniają dobra, które sami posiadają, niż te same dobra będące w posiadaniu innych. Stąd bierze się to, że sprzedający często żąda wyższą cenę niż jest w stanie zapłacić kupujący. I w końcu trzeci nurt, to już niemal nowa dziedzina wiedzy. Chodzi o tzw. nudge theory, czyli praktyczne aplikowanie odkryć ekonomii behawioralnej w polityce społecznej czy korporacyjnej.

Wśród ekonomistów istnieje podział na zwolenników klasycznego, zmatematyzowanego podejścia oraz na tych, którzy preferują behawioralne ujęcie problemów. Jaka jest przyszłość tego „konfliktu"? Czy te nurty będą się przenikać?

Tu mogę znów nawiązać do Thaler'a. Z jego badań wynikało, że ludzie mają w umyśle podwójnego decydenta: jeden odpowiada za natychmiastowe egzekwowanie pomysłów i drugi, który myśli dalekosiężnie. Gdybym miał używać metafory, to klasyczny nurt posługuje się tym drugim paradygmatem – racjonalnego, zrównoważonego decydenta, a nurt behawioralny pokazuje całą masę niedoskonałości naszego umysłu i odstępstw od postulatu racjonalności. Nie da się powiedzieć, który z tych nurtów jest lepszy, czy gorszy. Myślę, że w przyszłości te nurty połączą się w jeden i te paradygmaty ulegną kompromisowemu pogodzeniu.

Przejdźmy teraz do tematu wpływu czynników psychologicznych na podejmowanie decyzji inwestycyjnych. Na giełdzie działamy w warunkach podwyższonego ryzyka. Boimy się strat i zdaje się, że ten lęk bardzo mocno wpływa na to, co robimy z otwartymi pozycjami?

Człowiek ma wdrukowaną genetycznie silną awersję do strat, która była ewolucyjnie przekazywana kolejnym pokoleniom. Okazywało się bowiem, że osobniki, które miały wyższą awersję, miały większe szanse przetrwania niż niewrażliwi na straty ryzykanci. Co więcej – negatywne informacje generalnie oddziałują na nasz umysł znacznie silniej, niż pozytywne. Proszę zwrócić uwagę, że serwisy informacyjne raczej koncentrują się na tym, co złego stało się danego dnia. Mniej jest informacji dobrych. Jako przykład efektu negatywności przytoczyłbym Kahneman'a i jego opowieść o półmisku pełnym winogron, w którym jest tylko jeden karaluch. On sam jeden tak silnie rzuca afekt na cały stos owoców, że nie musi ich być po równo, by obrzydzić nam jedzenie. Gdybyśmy z kolei mieli cały półmisek karaluchów i jedno grono, to ono niewiele pomaga. To pokazuje jak silna jest ta asymetria.

Jak to się przekłada na realia finansowe i odczucia związane ze stratą?

Awersja do strat sprawia, że ludzie tak bardzo boją się strat lub tak bardzo chcą ich uniknąć, że w momencie, gdy grożą im potencjalne straty, stają się o wiele bardziej skłonni do ryzyka, niż w innych sytuacjach. Jeśli kogoś nastraszymy lub sam poczuje, że coś mu grozi, jest w stanie więcej zaryzykować byle nie stracić nic i czasem traci wszystko.

Tu kłania się efekt dyspozycji.

Efekt ten związany jest z efektem utopionych kosztów. Polega on na tym, że inwestor, który już sporo stracił, ale jeszcze nie zamknął pozycji, decyduje czy je sprzedać czy nie, i raczej będzie on skłonny poczekać i trzymać pozycję. I to pomimo faktu, że szanse na wzrost i spadek są 50/50. W normalnych warunkach, gdyby nie był pod kreską, nie zaryzykowałby kupna tych aktywów. Gdy tracimy, niechętnie zamykamy te pozycje, mając nadzieje, że uda nam się odrobić straty.

A z drugiej strony, gdy zarabiamy, to szybko zamykamy takie pozycje?

Zgadza się. I to jest właśnie druga część efektu dyspozycji. Gdy tracimy to trzymamy pozycje, gdy zyskujemy to zamykamy. Wiele badań pokazało, że gdybyśmy stosowali odwrotne podejście na rynku amerykańskim, to statystycznie zyskiwaliby o wiele więcej.

Skoro znamy te umysłowe skrzywienia, zakodowane w nas genetycznie, to czy możemy nad nimi zapanować? Jeśli wiem, że działa u mnie efekt dyspozycji, to powinienem odpowiednio zareagować i postępować odwrotnie.

Tych efektów są setki i musze przyznać, że większość ma negatywny wydźwięk. Jeśli chcielibyśmy skorzystać z osiągnięć ekonomii behawioralnej, to można opracować z góry proste procedury inwestycyjne, które nie pozwolą nam wpaść w pułapkę. Nie ma jednak idealnych recept, gwarantujących giełdowy sukces. Jeśli spojrzeć na problem inwestowania z szerszej perspektywy, to moim zdaniem bardziej przypomina ono sztukę niż naukę. Jeśli budujemy most, do da się stworzyć gotowy przepis na jego solidną konstrukcję. Ale nie ma przepisu na idealny obraz. I mam właśnie wrażenie, że inwestowanie bardziej przypomina malowanie obrazów niż budowanie mostów. Nie istnieją uniwersalne, obiektywne procedury gwarantujące zysk. Po pierwsze bowiem wszystko odbywa się w sferze probabilistycznej, a po drugie jest niestacjonarne i zależy od wielu bieżących czynników, m. in. politycznych i gospodarczych.

Inwestycje
WIG zdobył 100 tys. pkt. Co dalej? Analityk: przestrzeń do wzrostów się zawęża
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza