9 wykresów pod lupą eksperta

Sobiesław Kozłowski, szef departamentu doradztwa inwestycyjnego Noble Securities, był gościem Piotra Zająca w piątkowym Parkiet TV. Tematem programu była analiza międzyrynkowa i ocena bieżącej sytuacji.

Publikacja: 04.01.2019 14:31

Zacznijmy od Wall Street. S&P500 znalazł się pod koniec 2018 r. na granicy bessy. Czy to koniec rynku byka za oceanem?

Zwróciłbym uwagę, że od 2009 r. były trzy sytuacje, w której linia trendu wzrostowego była przełamywana przez S&P500, po czym następowało odbicie, retest dołka, konsolidacja i dopiero kontynuacja hossy. Aktualna sytuacja wydaje się być podobna do trzech poprzednich, stąd zakładam ponowny test grudniowego dołka i na ten moment przejście w fazę trendu bocznego.

A jak oceniasz sytuację MSCI EM? Czy ten rok będzie należał do rynków wschodzących, w tym do polskiego?

Z perspektywy wieloletniej widać na wykresie trójkąt, z którego w 2017 r. kurs wybił się górą. Rok poprzedni przyniósł silną kontrę niedźwiedzi, ale zatrzymaną – przynajmniej na razie – na górnym ramieniu trójkąta. Wygląda więc na to, że MSCI EM chce zmienić kierunek ubiegłorocznego trendu i kontynuować ruch po wybiciu z długoterminowej formacji. Wydaje mi się zatem, że rynki wschodzące obronią ostatnie wsparcia i zaczną wchodzić na coraz wyższe poziomy.

Ta wspinaczka może być w dużej mierze uzależniona od siły dolara. Książkowo to słabość amerykańskiej waluty stanowi paliwo do zwyżek na rynkach wschodzących. Czy indeks dolara – DXY – potwierdza nadchodzącą deprecjację dolara?

Zwróciłbym tutaj uwagę, że niemal cały ubiegły rok upłynął pod znakiem aprecjacji dolara, co pokazuje trend wzrostowy na DXY. Od grudnia budowany jest jednak kanał spadkowy, co sugerowałoby, że dolar zaczyna wchodzić w fazę słabości. Nie udało się poprawić listopadowych szczytów, a więc potencjał popytu zmalał. DXY jest teraz w okolicach lokalnych minimów, więc istotne będzie zachowanie indeksu w najbliższych dniach i to czy uda się pogłębić dołki. Jeśli tak, to faktycznie będzie to czynnik wspierający rynki wschodzące i wzrostowy scenariusz nakreślony dla MSCI EM, w tym dla warszawskich indeksów, szczególnie dla WIG20.

Skoro mowa o naszych blue chips, to powiedz, jak oceniasz sytuację dużych spółek?

Z uwagi na duży udział inwestorów zagranicznych w tym segmencie rynku, patrzą na niego w ujęciu dolarowym. I tak na wykresie WIG20USD, w perspektywie długoterminowej, widać powrót do linii bessy, zatrzymanie i trwającą obecnie próbę wejścia w konsolidację. A skoro udał się zatrzymać spadki – przynajmniej na razie – to nadal aktywny jest sygnał kupna z 2017 r., kiedy indeks ten przebił od dołu wspomnianą linię bessy. Uważam, że brak pogłębienia dołków, zwłaszcza w tak wymagającym otoczeniu jak obecnie – mam na myśli spadki na Wall Street – to dobry sygnał. Dlatego skłaniałbym się jednak do tego, że WIG20 nabiera coraz więcej siły.

Tę siłę widać ostatnio w relacji do S&P500. Nasz indeks jest mocniejszy od amerykańskiego, co dawno się nie zdarzyło. Czy to jest sygnał potwierdzający możliwe przesilenie?

Trudno jeszcze wyrokować. Widać jednak wyraźnie, że od 2006 r. WIG20 był od S&P500 relatywnie słabszy. Od 2011 r. ta tendencja była bardzo mocna, co można zobrazować linią trendu spadkowego na wykresie siły relatywnej. Owa linia została ostatnio przełamana. Minęło jednak zbyt mało czasu, by uznać to wybicie za sygnał trwałej zmiany, dlatego zwracam uwagę, że na wykresie siły kluczowy jest poziom 1,04. Moim zdaniem jego przełamanie byłoby potwierdzeniem, że mamy długoterminową zmianę układu sił. Jeśli więc utrzyma się obecna tendencja na wykresach obu indeksów, to perspektywa wydaje się optymistyczna, co wpisywałoby się we wcześniejsze predykcje dla MSCI EM, DXY i WIG20USD.

Rzućmy okiem na szeroki WIG. Zwracasz uwagę, że w 2018 r. dotarł on do linii hossy i próbuje wybronić się przed spadkiem niżej. Gdyby spełniły się powyższe prognozy, to WIG powinien się wybronić...

O ile WIG20 to bardziej perspektywa inwestorów zagranicznych, to WIG traktuję jako perspektywę inwestorów krajowych. Wygląda na to, że indeks ten znalazł się w kluczowym momencie i zachowanie kursu w najbliższym czasie powinno determinować zmiany na najbliższe miesiące. Szanse na odbicie zwiększa trochę historia, bowiem WIG nieważony ma za sobą niemal 20 miesięcy spadku, co w przeszłości stanowiło kres rynku niedźwiedzia. Patrząc więc kontrariańsko wydaje się, że spadki na WIG są na zaawansowanym etapie, a skoro tak, to raczej powinniśmy szukać spodziewać się uklepywania dołka.

Na to wskazywałyby też wartości wskaźnika P/BV dla poszczególnych indeksów. One zbliżają się już do poziomów z 2009 r., a więc do poziomów z dołka poprzedniej, dotkliwej bessy.

Niskie poziomy P/BV mówią nam, że wyceny są niskie, ale nie mówią nam, czy dołek jest już za nami, czy wciąż przed nami. Nie można jednak liczyć na to, że zawsze uda się kupić w dołku. To się rzadko udaje. Chciałbym tu podkreślić, co zresztą robiłem już w poprzednich przeglądach, że te niskie wskaźniki sugeruje, że inwestor z długoterminowym horyzontem trzymania akcji ma teraz czas na ich stopniową akumulację. Choć trzeba pamiętać, że jest to proces rozłożony w czasie i trzeba liczyć się z możliwością sporych obsunięć kapitału.

W twojej analizie międzyrynkowej pojawia się też zestawienie liczby wezwań do liczby debiutów na GPW. W 2018 r. zdecydowanie dominowały te pierwsze. Jakie płyną z tego wnioski w kontekście sytuacji rynkowej, o której rozmawiamy?

Ten wykres dobrze pokazuje zachowanie inwestorów strategicznych i akcjonariuszy większościowych. Obie te grupy potrafią liczyć pieniądze. Mówiąc wprost – jeżeli jest tanio to po prostu skupują papiery z rynku, zwiększając zaangażowanie lub zdejmując firmy z parkietu. Z drugiej strony, gdy jest tanio nie opłaca się debiutować, bo uzyskane wyceny akcji będą nieatrakcyjne.

Czyli czekamy, że krzywa obrazująca liczbę IPO zacznie się podnosić, co wpisywałoby się w diagnozę, że mamy rynkowe przesilenie?

Tak, przy czym zazwyczaj wzrost liczby debiutów poprzedzają zwyżki na rynku wtórnym. Najpierw bowiem papiery muszą podrożeć, by IPO było udane.

I na koniec powiedz o nastrojach. Indeks INI cały czas pozostaje w strefie skrajnego pesymizmu i jak na razie kontrariański sygnał się nie sprawdza.

Faktycznie się nie sprawdza, ale trzeba pamiętać, że historia obliczania tego wskaźnika jest krótka, bo od 2011 r. Ja proponuje nieco inną interpretację, a mianowicie, że przedłużający się okres pesymizmu świadczy o gruntownym przygotowaniu pod długotrwałe odbicie. Liczę na to, że im dłużej trwa ten czas „catharsis" tym solidniejszy będzie rynek byka. W ujęciu długoterminowym przecież, zależy nam na stopniowych zwyżkach, a nie na jednorazowym, euforycznym odbiciu i zbudowaniu formacji V.

Inwestycje
Promocja na ETF-y również w Noble Securities
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę