Jak zapalniki i makrotrendy pomagają skutecznie inwestować?

Kamil Sobolewski, Zarządzający Funduszami w Skarbiec TFI, był gościem Piotra Zająca w Parkiet TV. Rozmowa dotyczyła danych makroekonomicznych, które pozwalają uzyskać przewagę na rynku.

Publikacja: 14.08.2020 13:18

Jak zapalniki i makrotrendy pomagają skutecznie inwestować?

Foto: parkiet.com

W popularnym podejściu inwestorzy codziennie zerkają na kalendarium publikacji makroekonomicznych, porównują odczyty do prognoz i w zależności od odchyleń próbują zająć pozycję na rynku i złapać ruch, wywołany reakcją rynku. Czy to dobre podejście?

Oczekiwania rynku, które są zazwyczaj podawane w kalendariach, to są zwykle wyniki badania ankietowego wśród ekonomistów, ale pamiętajmy, że to nie oni, tylko zarządzający funduszami i traderzy zawierają transakcje. Ponadto prognozy są zazwyczaj zbierane na kilka dni przed publikacją danych, a w międzyczasie mogły przecież napłynąć informacje, które te oczekiwania zmieniły w istotny sposób. W związku z tym mogą pojawiać się rozbieżności między tym, co wynika z ankiety, a tym czego oczekuje rynek. W efekcie nie zawsze jest tak, że odczyt poniżej czy powyżej prognozy zawartej w kalendarium powoduje spodziewany ruch na rynku.

Może pan podać jakiś przykład?

Widać to było na początku sierpnia, gdy opublikowano dane o zmianie liczby etatów w USA na podstawie ankiety ADP. Odczyt był dużo niższy od oczekiwań, ale reakcja rynku była kontrintuicyjna. Dlaczego? Bo mieliśmy rewizję wyników historycznych o skali większej niż skala zaskoczenia odczytem. Rynki założyły, że skoro wcześnie mieliśmy do czynienia z niedoszacowaniem danych, to teraz może być podobnie. To pokazuje, że nawet znając odczyt możemy źle przewidzieć reakcję rynku, jeśli nie znamy szerszego kontekstu.

Mimo wszystko wiele osób próbuje wykorzystać pojawiającą się wówczas zmienność i zarobić.

Zgadza się, ale moim zdaniem nie jest to dobry sposób na zarobienie pieniędzy z trzech zasadniczych powodów. Po pierwsze – w tłumie poluje się trudniej niż w samotności. Gdy na rynku są setki, tysiące oczu wpatrzonych w ten sam ekran, to szansa na to, że zinterpretujemy odczyt lepiej od innych jest dużo mniejsza, niż w miejscu, gdzie tych oczu jest dużo mniej. Po drugie – są na rynku podmioty, które mają lepszy dostęp do informacji niż indywidualny inwestor. Przykładem może być bank JP Morgan, który na bieżąco jest w stanie monitorować miliony transakcji z kart kredytowych i na podstawie big data wyciągnie lepsze wnioski o sprzedaży detalicznej, niż ktoś, kto bazuje tylko na publicznie dostępnych danych makro. I po trzecie – zautomatyzowanie handlu sprawiło, że algorytmy reagują znacznie szybciej niż człowiek, więc gdy my w Polsce widzimy na ekranie odczyt, robot w USA już zdążył na niego zareagować. Mówiąc więc wprost – w reakcji na odczyty makro mające formę liczbową, nie liczy się sprawność ludzkiego umysłu, ale długość światłowodu.

Pan proponuje trochę inne podejście do danych makroekonomicznych, a mianowicie – poszukiwanie tzw. zapalników czy też triggerów, które istotnie wpływają na rynek, choć nie każdy od razu je dostrzega. Proszę powiedzieć, jak takie zapalniki identyfikować i interpretować?

Wymaga to myślenia poza utartymi schematami i działa zarówno na rynkach dłużnych, akcyjnych i walutowych. Ja nie zaczynam swojego dnia pracy od śledzenia całego deszczu informacji, który pada szybciej niż jesteśmy w stanie ten zalew danych przyswoić. Staram się zobaczyć duże trendy lub rynkowe nieefektywności, dostrzec potencjał, który z jakiegoś powodu nie jest zrealizowany. Taki potencjał pojawia się często na styku perspektywy lokalnej - lokalnych fundamentów, lokalnych firm i polityki oraz perspektywy globalnej, w której np.: hasło „inwestujemy w emerging markets" potrafi zainicjować inwestycje w krajach, które mają lokalne problemy bez jakiejś większej refleksji na ten temat. Na styku tych perspektyw część uczestników rynku ignoruje pewne informacje, co stwarza właśnie okazje. I zwykle te okazje trwają całkiem długo. Świat jest pełen zarządzających, którzy np. dwa lata temu zauważyli nieefektywność, zainwestowali w nią i czekają na to, aż zauważą ją inni. Ja zadaję sobie pytanie – co musiałoby się stać, by inni tą inwestycją się zainteresowali? Te potencjalne powody to właśnie wspomniane zapalniki. I jeżeli w deszczu informacji wypatrzę taki powód, to dopiero wtedy staram się tę nieefektywność wykorzystać.

Może pan podać praktyczny przykład takiego zapalnika, który zadecydował o tym, że wszedł pan na rynek? Najlepiej, gdyby to był przykład z tego roku...

Wydaje mi się, że ten rok obfituje w takie triggery, choć nie wszystkie się już rozegrały. Gdybym miał podać taki przykład, który jeszcze można moim zdaniem wykorzystać, to powiedziałbym, że takim zapalnikiem była informacja, że Unia Europejska wyemituje wspólne obligacje, które sfinansują gigantyczny program inwestycyjny pod nazwą Next Generation EU, w ramach którego de facto za pieniądze z EBC pojawią się potężne środki także w krajach nie będących członkami unii monetarnej. Samej Polsce przypadnie ok. 40 mld euro, czyli podobna kwota, jak łącznie z programów BGK i PFR. To są kwoty „tektoniczne", wielokrotnie większe niż przeciętny deficyt budżetowy w ostatnich latach, a rynki, ku mojemu zaskoczeniu, nie zareagowały na te informacje przez ponad tydzień. Te reakcje pojawiły się później, m.in. na rynku rumuńskich obligacji, które przeżyły niesamowitą hossę czy na rynku euro do dolara, gdzie widzimy największy ruch od paru kwartałów. Natomiast rynki akcji w naszej części Europy wciąż słabo na to zareagowały, a wydaje mi się, że to może być bodziec, który zadziała z lekkim opóźnieniem.

Pańskie drugie podejście, po zapalnikach, to identyfikacja makrotrendów i wyłonienie ich liderów. Jak się pod takie duże trendy podłączyć?

Tutaj już zmieniamy optykę. Poprzednie podejście dotyczyło zarządzanych przeze mnie funduszy dłużnych czy funduszu absolutnej stopy zwrotu Skarbiec Market Opportunities. Identyfikacja nowych wielkich trendów w biznesie i spółek, które są jego największymi beneficjentami, to specjalność naszego zespołu akcji zagranicznych. Skarbiec jest pionierem funduszy tematycznych, a chyba najbardziej znanym przedstawicielem tej grupy jest Skarbiec Spółek Wzrostowych. Selekcja spółek jest tutaj kluczowa, bo zwycięzcami strukturalnych zmian gospodarczych nie są szerokie indeksy tylko te podmioty, które wygrają konkurencję na danym rynku. Jest tu zasada: „winners take it all". W handlu jest to Amazon, w dystrybucji video Netflix, a w branży turystycznej Booking.com.

Może pan podać przykład rodzącego się obecnie makrotrendu?

Myślę, że to digitalizacja życia przedsiębiorstw. Dotychczas oprogramowanie dla firm było produktem, a teraz staje się usługą. SaaS, czyli Software as a Service, prowadzi do rewolucji w internecie B2B. Dziś firma może wykupić subskrypcję usługi na określony czas i korzystać z danego rozwiązania dopóki jest z niego zadowolona. Udział tego typu usług w rynku oprogramowania bardzo wyraźnie rośnie i myślę, że ta tendencja się utrzyma. To stwarza dla inwestorów potencjalne okazje do zarobku w dłuższym terminie.

Cały materiał dostępny na: youtube.com/parkiettv

Inwestycje
Rok lepiej zacząć z obligacjami, a później na GPW
Inwestycje
Michał Krajczewski, BM BNP Paribas: Wyceny na GPW są atrakcyjne, ale to za mało. WIG20 wejdzie w trend boczny
Inwestycje
Konrad Ryczko, DM BOŚ: Można być umiarkowanym optymistą
Inwestycje
Inwestycje, których warto unikać przy podejmowaniu decyzji w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Dominika Nawrocka, edukatorka finansowa: Jak znaleźć finanse osobiste do inwestycji
Inwestycje
Marcin Materna, BM Banku Millennium: Hossa nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa