O ile w poprzednich tygodniach w naszych analizach przyglądaliśmy się branżom typowo cyklicznym (wrażliwym na koniunkturę gospodarczą), to tym razem przyszedł czas na sektor, który przynajmniej w teorii ma raczej defensywny charakter. Skoro żywność to tzw. dobro pierwszej potrzeby, to logiczne jest, że akcje producentów żywności powinny być stosunkowo mało wrażliwe na wahania koniunktury. Czy tak jest w rzeczywistości?
Stabilność tylko w teorii
Zacznijmy od przyjrzenia się wynikom finansowym. Jak szybko można się przekonać, teoria sugerująca, że po producentach żywności można się spodziewać dużej stabilności, sprawdza się tylko w odniesieniu do wybranych spółek. Sztandarowym przykładem stabilności jest z pewnością producent piwa Żywiec. Model biznesowy tej spółki jest jednak zdecydowanym wyjątkiem od reguły. Potężna dźwignia finansowa (aktywa ponad ośmiokrotnie przewyższają kapitał własny!) nie tylko nie przeszkadza jej utrzymywać w miarę stabilnego poziomu zysków, ale dodatkowo umożliwia osiąganie astronomicznej rentowności (ROE na poziomie 74 proc. – to jedna z najwyższych wartości na całej giełdzie).
Większość spółek z branży zdecydowanie różni się jednak od Żywca. Cztery firmy są pod kreską, co każe już z pewną ostrożnością traktować tezę o stabilności w branży. Niektóre cechują się silnymi wahaniami wyników. Do tego grona trzeba zaliczyć choćby Kruszwicę, której zysk na akcję stopniał o 40 proc., czy też Pamapol, którego zarobek skurczył się o prawie 30 proc. (wszystkie dane dotyczą wyników liczonych narastająco za cztery kwartały, skończywszy na III kw. ub.r.). Niekiedy wysoką zmienność można wiązać z kosztami finansowymi, ale często chwiejność jest już widoczna, jeśli chodzi o działalność operacyjną. Większość firm z branży odbiega od teoretycznego obrazu ustabilizowanych przedsiębiorstw.
Taki stan rzeczy przekłada się na postrzeganie branży przez inwestorów. O ile jeszcze kurs wspomnianego Żywca zgodnie z naturą tej firmy jest stosunkowo mało zmienny, to tego samego nie można powiedzieć o całym sektorze. Wystarczy rzut oka na wykres wartości rynkowej koszyka akcji (każda firma ma w nim taki sam udział). Także pod tym względem upada mit o stabilności producentów żywności. Ubiegłoroczna bessa odchudziła wspomniany koszyk o 40 proc. Pod tym względem branża paradoksalnie nie odbiega zbytnio od sektorów typowo cyklicznych.
Duże dyskonto względem wartości z ksiąg
Charakterystyczne dla branż cyklicznych są też wzajemne relacje między kursami a wartością księgową. Wyniki analizy nie odbiegają pod tym względem od tego, o czym pisałem w poprzednich tygodniach. Ostatnia bessa odwróciła sytuację do góry nogami. Podczas gdy na początku 2011 r. wartość rynkowa koszyka walorów była o jedną czwartą wyższa od wartości księgowej, to w najgorszym momencie ostatniej przeceny wartość rynkowa osunęła się prawie 40 proc. poniżej wartości z bilansów firm. Jak tu mówić o stabilności?