Mimo że Leo Kirch jest bardzo znaną postacią w niemieckich sferach biznesowych i politycznych (do jego przyjaciół należeli m.in. Franz Josef Strauss i Helmut Kohl), dziennikarze nie mają do niego łatwego dostępu. Udzielił ponoć tylko dwóch wywiadów. Stąd też niewiele wiadomo o początkach jego kariery.
Urodził się w 1926 roku w bawarskim Würzburgu. Początkowo wszystko zapowiadało, że zostanie naukowcem; po studiach zrobił doktorat, zaczął nawet pracować w katedrze ekonomii uniwersytetu w Monachium. Przełom nastąpił w połowie lat 50., kiedy Kirch zainteresował się telewizją. W 1956 r. pojechał do Rzymu i za pożyczone 54 tys. USD kupił prawa do dystrybucji w Niemczech filmu Felliniego "La Strada". Pokazany w jedynym wówczas kanale ARD, okazał się on wielkim sukcesem kasowym. Umożliwił Kirchowi nie tylko spłatę długów, ale i rozbudził apetyty.
Kolejnym etapem jego podróży był już Hollywood, gdzie interesowało go wszystko - od arcydzieł w stylu "Casablanki", po trzeciorzędne komedie. Potem sprzedawał je w pakietach na zasadzie "jedna perełka plus kilka egzemplarzy tandety". Z czasem filmoteka Kircha rozrosła się do takich rozmiarów (pod koniec lat 90. szacowano, że należą do niego prawa do ponad 15 tys. godzin filmów fabularnych oraz 50 tys. godzin programów rozrywkowych), że uzależnił od siebie wszystkie niemieckie stacje.
Systematycznie rozbudowywał również swoje imperium. Obecnie należy do niego m.in. 10 stacji telewizyjnych (m.in. SAT 1, Pro 7, DSF i płatny kanał Premiere World). Przed laty próbował także przejąć największe w Niemczech wydawnictwo Springer, ale na skutek sprzeciwów jego właścicieli udało mu się skupić przez podstawione osoby zaledwie 40% akcji koncernu, które teraz przejmie HVB Group.
Zdaniem obserwatorów rynku, Kircha zgubiła nadmierna ambicja - po podporządkowaniu sobie stacji telewizyjnych chciał podobnie zrobić z telewidzami. W tym celu kupił od koncernu Bertelsmann platformę cyfrową Premiere, którą połączył ze swoją DF1, tworząc płatną telewizję Premiere World. Chciał na niej oferować wszystko, co najlepsze - od najnowszych produkcji Hollywoodu po superwydarzenia sportowe - tyle tylko, że nie za darmo.