Jest nadzieja, że już w poniedziałek pracownicy żerańskich zakładów będą wiedzieć trochę więcej na temat swojej przyszłości. Przedstawiciele brytyjskiego Rovera mają negocjować warunki inwestycji w Warszawie. Pod koniec czerwca koncern zaproponował dwa rozwiązania problemów Daewoo-FSO: albo kontynuowanie projektu New Small Company, czyli spółki, mającej przejąć produkcję samochodów po Daewoo-FSO, albo leasing. Na czym ten drugi sposób miałby polegać, nie do końca wiadomo.
Na wszystko muszą się jednak zgodzić banki-wierzyciele warszawskich zakładów. Te na pewno nie zaangażują się w przedsięwzięcie, które charakteryzować się będzie wysokim ryzykiem. Dlatego przychylają się raczej do pierwszej wersji, czyli kontynuowania projektu NSC, dla którego później będzie szukany inwestor. Rover jest na razie jedynym zainteresowanym. Jeżeli do porozumienia dojdzie wreszcie w poniedziałek, zaplanowane na 11 lipca zgromadzenie akcjonariuszy Daewoo-FSO będzie mogło zdecydować o przeniesieniu do NSC majątku oraz o zwolnieniu połowy załogi.
Nie mieli szczęścia
do inwestorów
Fabryka Samochodów Osobowych w Warszawie nigdy nie miała szczęścia do inwestorów. Pod koniec lat osiemdziesiątych na Żeraniu chciał inwestować włoski Fiat. Wynegocjowano warunki współpracy. W Warszawie miał być produkowany niemal nieznany jeszcze model uno. I gdy wszystko było dopięte na ostatni guzik, ówczesny minister przemysłu Mieczysław Wilczek zerwał porozumienie. Tymczasem uno stało się wkrótce jednym z najpopularniejszych samochodów w Europie. Na początku lat 90. inwestorem w FSO miał zostać amerykański koncern General Motors, ale ze współpracy niewiele wyszło. Żerań znowu szukał partnera.