Afera związana z Adecco wybuchła w poniedziałek. Wówczas spółka po raz pierwszy poinformowała, że prawdopodobnie w oddziale amerykańskim nieprawidłowo prowadzono księgowość. Inwestorzy mający świeżo w pamięci podobną sprawę we włoskim koncernie spożywczym Parmalat czy holenderskiej sieci sprzedaży detalicznej Ahold, zareagowali nerwową wyprzedażą akcji, które staniały w ciągu jednej sesji aż o 35%. Przez kolejne sesje akcje odrobiły część strat w związku ze spekulacjami, że przypadek Adecco nie będzie aż tak spektakularny, by znów stanieć w piątek już na początku notowań prawie o 8%. To przede wszystkim efekt informacji o dymisji dyrektora finansowego Feliksa Webera i szefa amerykańskiego oddziału - Julio Arriety.
- Nieoczekiwana dymisja dyrektora finansowego to wydarzenie na tyle dużej rangi, że na pewno musiało się dziać coś złego w księgowości firmy. Wciąż jednak brak danych, ile brakuje na rachunkach Adecco - powiedział agencji Bloomberga Claude Zehnder, szef biura maklerskiego Zuercher Kantonalbank. Adecco ograniczyło się w piątek tylko do poinformowania, że nieprawidłowości w USA dotyczą obszaru działalności odpowiadającego za ok. 10% przychodów w tym kraju. Niektóre błędy już wykryto i naprawiono, w sprawie innych toczy się śledztwo.
Sprawa Adecco, firmy, która na całym świecie pośredniczy w czasowym zatrudnieniu ok. 650 tys. osób, jest na tyle poważna, że zajęła się nią amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) oraz nowojorska prokuratura. Firma, spodziewając się być może kary, ujawniła, że na koniec 2003 r. miała na rachunkach wolną gotówkę w wysokości 1,4 mld franków szwajcarskich (1,1 mld USD).