Na Białorusi dopiero się zacznie

Prywatyzacja z prawdziwego zdarzenia trwała na Białorusi krótko i zakończyła się z chwilą objęcia stanowiska prezydenta przez Aleksandra Łukaszenkę. Można jednak przypuszczać, że gdy tylko "białoruski car" straci władzę, sprzedaż majątku państwowego ruszy z kopyta.

Publikacja: 20.08.2005 08:18

Na Białorusi prywatyzacja rozpoczęła się jeszcze za czasów, gdy kraj ten był częścią ZSRR. We wrześniu 1991 r. ówczesne władze przyjęły postanowienie o denacjonalizacji i prywatyzacji własności państwowej. Zawierało ono też wykaz zjednoczeń, przedsiębiorstw i organizacji, które miały być sprywatyzowane w pierwszej kolejności. Jeszcze w 1991 r. przekształcono 19 przedsiębiorstw państwowych i 42 komunalne.

Na wstępnym etapie motorem prywatyzacji były... bardzo liczne załogi firm państwowych. To właśnie pracownicy stawali się wówczas najczęściej akcjonariuszami swoich zakładów. Przekształcenia przeprowadzano jeszcze dość chaotycznie, ale w 1993 r. opracowano kilkuletni program prywatyzacji mienia państwowego. Rozpoczęła się też masowa prywatyzacja kuponowa, dzięki której w ręce obywateli Białorusi miało trafić 50% ogółu własności państwowej.

Pierwsza mała prywatyzacja

- Prywatyzowano w ten sposób przede wszystkim drobniejsze zakłady np. przemysłu lekkiego lub z branży spożywczej - wyjaśnia nam Jelena Rakowa, ekonomistka z Centrum Badawczego Instytutu Prywatyzacji i Menedżmentu w Mińsku. W 1992 r. w ręce załogi trafił m.in. browar Krynica w Mińsku, który ma 30-proc. udział w białoruskim rynku piwa.

Począwszy od 1993 r. zaczęto też stopniowo czynić przygotowania do sprzedaży niektórych firm inwestorom branżowym i finansowym. Znaczące transakcje tego typu, jakie udało się przeprowadzić, można jednak policzyć na palcach jednej ręki.

- Wymienić tu mogę zakup Priorbanku przez Raiffeisen Zentralbank Österreich - mówi Jelena Rakowa. - W 1995 r. EBOR zdążył jeszcze kupić akcje firmy Mełowica, producenta znanej w krajach byłego ZSRR bielizny - dodaje.

Gdy w 1995 r. prezydentem Białorusi został Aleksander Łukaszenko, polityka prywatyzacyjna zaczęła stopniowo zmieniać kierunek.

Obrazują to zmiany organizacyjne: w 1994 r. powołano na Białorusi Ministerstwo Zarządzania Majątkiem Państwowym i Prywatyzacji. Gdy władzę przejął prezydent Łukaszenko, ministerstwo włączono do resortu gospodarki jako osobny departament, a następnie jeszcze bardziej je zmarginalizowano, przekształcając w fundusz mienia państwowego Ministerstwa Gospodarki.

Zwrot

w kierunku nacjonalizacji

Jednocześnie zupełnie zmieniło się znaczenie terminu prywatyzacja. - Dziś tzw. prywatyzacja polega na przekształcaniu państwowych przedsiębiorstw w spółki akcyjne, w których i tak państwo ma zazwyczaj ponad 99-proc. udział - mówi Jelena Rakowa. Drobna część trafia do rąk "kolektywu pracowniczego".

- Co jakiś czas władze ogłaszają, że są zdecydowane sprzedać to czy inne przedsiębiorstwo inwestorowi, ale na deklaracjach się kończy - dodaje Tatjana Manionok, białoruska dziennikarka, która od kilkunastu lat na łamach niezależnego tygodnika gospodarczego "Biełoruskij Rynok" pisze o problematyce przekształceń własnościowych.

Wszyscy muszą się zgodzić

Inna sprawa, że faktyczna prywatyzacja obwarowana jest zgodnie z białoruskim prawem takimi warunkami, których spełnienie jest praktycznie niemożliwe. Aby firma trafiła w prywatne ręce, zgodę musi wyrazić: "pracowniczy kolektyw" przedsiębiorstwa, dyrekcja, lokalne władze, kierownictwo resortów siłowych, cała Rada Ministrów i na koniec (w przypadku prywatyzacji wartej ponad 90 tys. USD) prezydent. W tej sytuacji prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto sprzeciwi się oddaniu zakładu inwestorowi zewnętrznemu. Dodajmy, że zarządzanie państwowymi przedsiębiorstwami na Białorusi daje nie tylko władzę, ale również wielkie pieniądze. Na liście najbogatszych Białorusinów wysokie miejsca zajmują dyrektorzy takich firm, jak: Biełtransgaz, Biełarusneft czy Azot. Osobiste majątki każdego z nich szacuje się na 6-11 mln USD.

Nic więc dziwnego - konstatuje Jelena Rakowa - że fiaskiem zakończyły się podejmowane od czasu do czasu próby sprywatyzowania białoruskich przedsiębiorstw przez zagranicznych inwestorów, takich jak IKEA czy Fiat, czy nawet rosyjskie spółki.Im bardziej Białoruś odchodzi od prywatyzacji, tym bliżej jej do nacjonalizacji. I choć tego terminu tamtejsze władze na razie unikają, faktycznie proces przejmowania przez państwo prywatnej własności rozwija się w najlepsze.

Złota akcja po białorusku

Jednym ze sposobów na nacjonalizowanie przedsiębiorstw jest specyficzna instytucja złotej akcji. Wprowadził ją dekret prezydenta Białorusi "O szczególnym prawie państwa do udziału w zarządzaniu spółkami akcyjnymi" z 1997 r. W czerwcu ubiegłego roku Aleksander Łukaszenko zmodyfikował dekret. W efekcie złota akcja stała się jeszcze straszniejszą bronią. - Nowy dekret prezydenta oznacza tyle, że każda decyzja przedstawiciela państwa w przedsiębiorstwie, w którym funkcjonuje złota akcja, staje się obowiązującym prawem dla wszystkich pozostałych akcjonariuszy spółki - wyjaśnia dziennikarka tygodnika "Biełoruskij Rynok".

Jak wynika z danych białoruskiego Ministerstwa Gospodarki, na koniec ub.r. złota akcja funkcjonowała łącznie w 13 spółkach. Wśród przedsiębiorstw "uszczęśliwionych" w ten sposób są m.in. miński producent znanych lodówek Atlant, przedsiębiorstwa Obuw?torg i Łun z sektora obuwniczego oraz wytwórcy odzieży: Borisowskaja Szwiejnaja Fabrika i Kłassika Industrii Mody. Wiadomo też, że resort już przygotowuje listę podmiotów, do których zamierza w najbliższym czasie wprowadzić złotą akcję.

Instytucję tę stosuje się coraz szerzej. W połowie br. lokalne władze Homla posunęły się nawet do tego, że wprowadziły złotą akcję do prywatnej firmy MNPZ Plus. Stało się tak, chociaż zgodnie z obowiązującym białoruskim prawem instytucja złotej akcji może obowiązywać jedynie w tych przedsiębiorstwach, które powstały na bazie mienia państwowego.

Wcześniej Państwowy Komitet ds. Kontroli, pod pretekstem drobnych uchybień formalnych, odebrał spółce MNPZ Plus część posiadanych przez nią akcji rafinerii w Mozyrzu - Mozyrskiego Nieftiepierierabatywajuszczego Zawodu. Wciskając do MNPZ Plus złotą akcję, białoruskie władze upiekły dwie pieczenie na jednym ogniu: zyskały pełną kontrolę nad tą prywatną firmą oraz stały się faktycznym posiadaczem większościowego pakietu akcji mozyrskiej rafinerii.

Władze "pomagają" spółkom

- Instytucja złotej akcji to tylko jeden z mechanizmów, jaki coraz szerzej stosują władze, aby przejmować kontrolę nad kolejnymi przedsiębiorstwami - wyjaśnia Tatjana Manionok. - Administracja prezydenta Łukaszenki ma jeszcze co najmniej jeden bardzo sprytny sposób na przywłaszczanie sobie białoruskich firm - dodaje białoruska dziennikarka. Chodzi o specyficzną restrukturyzację zobowiązań finansowych przedsiębiorstw wobec instytucji państwowych (np. urzędów skarbowych i celnych), a także kredytów zaciągniętych w państwowych bankach. W zamian za anulowanie tego typu długów państwo sukcesywnie powiększa swoje udziały w "restrukturyzowanych" firmach.

Przykładów tego typu przekształceń jest wiele, a jeden z ostatnich dotyczy stołecznej fabryki łożysk - Mińskiego Podszypnikowego Zawodu. Państwowe niegdyś przedsiębiorstwo przekształciło się w spółkę akcyjną w 2001 r.: pracownicy firmy stali się posiadaczami 29,2% akcji, jednak gros walorów pozostało w rękach państwa - bezpośrednio 69,98%, a pozostała część za pośrednictwem Biełarusbanku (największego banku detalicznego na Białorusi).

Takie proporcje w akcjonariacie MPZ utrzymały się tylko do tego roku. Kilka miesięcy temu, w ramach restrukturyzacji finansowej mińskiej fabryki, jej długi celne, kary finansowe oraz niezapłacone podatki zamieniono na akcje, które w całości przejęły białoruskie władze. W efekcie bezpośredni udział państwa w MPZ wzrósł z niespełna 70% do prawie 93,6%.

Zdarzają się sytuacje, że na podobnej zasadzie białoruskie państwo przejmuje większościowe pakiety w spółkach, w których wcześniej nie miało żadnych akcji. Kilka miesięcy temu tak właśnie stało się z mińską firmą Alesja. Gdy spółka znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, "pomocną dłoń" wyciągnęły do nieAlesję "obdarowano" złotą akcją. Na drugi krok nie trzeba było długo czekać: decyzją nowego zarządzającego spółką jej zobowiązania wobec budżetu centralnego oraz władz Mińska w kwocie 4,5 mld BYR zamieniono na akcje, które objęło państwo. Tym sposobem udział dotychczasowych właścicieli w Alesji skurczył się do 10%.

- Warto dodać, że przeliczenie długów na akcje następuje po cenie nominalnej tych ostatnich - wyjaśnia dziennikarka pisma "Biełoruskij Rynok" i dodaje, że państwo, niezależnie od kondycji przejmowanych firm, zawsze robi w ten sposób doskonały interes.

Opisany wyżej specyficzny mechanizm "pomocy" państwa dla spółek akcyjnych został wprowadzony rozporządzeniem prezydenta Aleksandra Łukaszenki w lutym 2004 r. Podobną "przynętę" białoruskie władze przygotowały także dla mniejszych podmiotów, które nie mają wystarczających funduszy na inwestycje. Pieniądze mogą otrzymać z kasy państwa, ale jedynie w zamian za akcje, które przejmuje rząd.

Mechanizmów nacjonalizacji prywatnego majątku jest na Białorusi więcej i funkcjonują od dawna, a nie od ubiegłego roku. Przekonał się o tym warszawski Softbank, który w 1993 r. założył w Mińsku spółkę joint venture pod nazwą Bielpolsoft. Polski integrator zainwestował w przedsięwzięcie 200 tys. zł i objął 85% udziałów. Bielpolsoft przez kilka lat z mniejszym lub większym powodzeniem prowadził działalność u naszych wschodnich sąsiadów. - W 2003 r. zdarzyło się jednak coś zupełnie nieoczekiwanego - wspomina Katarzyna Perzak z działu relacji inwestorskich Softbanku. Polska spółka otrzymała z Mińska informację, że na skutek nacjonalizacji dotychczasowi posiadacze utracili prawo własności udziałów w Bielpolsofcie na rzecz białoruskiego skarbu państwa.

3/4 znowu jest państwowe

Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Gospodarki Białorusi, dotychczas (do początku lipca br.) w spółki akcyjne przekształcono tam 899 państwowych przedsiębiorstw. Bezpośredni udział państwa w akcjonariacie wszystkich tych firm wynosi łącznie prawie 72,5%.

Republika Białorusi ma pakiety kontrolne aż w 438 spółkach akcyjnych, powstałych na bazie majątku państwowego (to prawie 49% wszystkich), przy czym w 358 są to pakiety liczące powyżej 75% akcji. W kolejnych 205 firmach (23% ogółu utworzonych spółek akcyjnych) ma pakiety mniejszościowe.

Jeszcze gorzej wygląda udział obcego kapitału w firmach u naszych wschodnich sąsiadów. "Biełoruskij Rynok" podaje, że na koniec 2004 r. udział obcego kapitału w białoruskich firmach wynosił zaledwie 2,8%.

Niezależni białoruscy ekonomiści są przekonani, że prywatyzacja wróci do ich kraju, gdy tylko obecny prezydent straci władzę. Ich zdaniem, będzie to przede wszystkim prywatyzacja kapitałowa. - Z pewnością czerpać będziemy z doświadczeń takich państw, jak Polska, Czechy, Węgry, ale również byłe republiki ZSRR - mówi Jelena Rakowa.

W Ministerstwie Gospodarki Republiki Białorusi odmówiono nam jakichkolwiek informacji i komentarzy, tłumacząc to tym, że dziennikarz Gazety Giełdy PARKIET nie ma akredytacji na Białorusi.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego