Po spadku do najniższego poziomu od półtora miesiąca ceny ropy naftowej zaczęły ponownie rosnąć. Powrót do zwyżki rozpoczął się w połowie zeszłego tygodnia, po raporcie OPEC, w którym... obniżono prognozę światowego popytu na ropę w drugim kwartale o 2,6 mln baryłek dziennie. Rynek zignorował jednak sam dokument, koncentrując się na komentarzu wenezuelskiego ministra energetyki Rafaela Ramireza, który nie wykluczył, że podczas spotkania 6 marca przedstawiciele OPEC ograniczą wydobycie tego surowca o 500 tys.-1 mln baryłek dziennie.
Swoje zrobiły też informacje o nasileniu przez rebeliantów ataków na urządzenia naftowe w Nigerii. W rezultacie wydobycie ropy zmalało tam prawie o jedną piątą, co wywołało znaczny niepokój, gdyż nigeryjski surowiec wyróżnia się wysoką jakością. Rynek zareagował wyraźniejszym wzrostem notowań, bo przy ograniczeniu przez dłuższy czas dostaw z Nigerii inni eksporterzy ropy mogliby mieć trudności z wyrównaniem tego niedoboru.Z niepokojem obserwowano też spór dotyczący forsowanego przez Iran programu atomowego, zwłaszcza wobec fiaska irańsko-rosyjskich rozmów w Moskwie.
Tymczasem czynnikiem hamującym zwyżkę notowań były, podobnie jak w poprzednich tygodniach, pokaźne rezerwy ropy i jej przetworów w USA oraz prognozy zapowiadające ich dalszy wzrost. W Londynie za baryłkę gatunku Brent z dostawą w kwietniu płacono wczoraj po południu 60,80 USD w porównaniu z 61,60 USD w końcu sesji wtorkowej i 58,15 USD w poprzednią środę.