Pogorszenie koniunktury na warszawskim parkiecie nie spowodowało zauważalnego odpływu inwestorów z funduszy inwestycyjnych.
Zyski, jakie osiągnęli uczestnicy funduszy akcyjnych i hybrydowych w minionych kilkunastu miesiącach - nawet mimo dotkliwej spadkowej korekty - nadal większość oszczędzających może uznać za zadowalające. Jeśli średnioterminowy trend giełdowy się odwróci, cierpliwość inwestorów może zostać wystawiona na próbę. W tej sytuacji część z nich może zdecydować się na konwersję zgromadzonych środków do funduszy lokujących aktywa w krajowe instrumenty dłużne. Czy podstawowe parametry, które określają atrakcyjność inwestycyjną (wypracowywane zyski i koszty uczestnictwa), są w stanie na nowo zachęcić inwestorów do powierzenia oszczędności funduszom obligacji?
Malejące zyski
Wyniki funduszy obligacji inwestujących aktywa w instrumenty denominowane w złotych trudno uznać za satysfakcjonujące - według danych Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami średnia stopa zwrotu tych podmiotów w dwóch ostatnich latach wyniosła odpowiednio 6,0 i 6,5 procent. Co gorsza - wypracowywane przez nie zyski są coraz niższe - średnia 12-miesięczna stopa zwrotu funduszy zanotowana w końcu maja wyniosła zaledwie 3,8 proc. (patrz: tabela).
Nic więc dziwnego, że już od kilkunastu miesięcy fundusze obligacji notują odpływ środków - nawet kilkaset milionów złotych miesięcznie. Czy w tej sytuacji można liczyć, że inwestorzy rozczarowani sytuacją na rynku akcji zdecydują się przenieść swoje kapitały do mniej ryzykownych funduszy (konwersja środków z agresywniejszych do bezpieczniejszych podmiotów nie jest z reguły obarczona kosztami)? Czy realnym zagrożeniem jest wycofanie się części inwestorów z rynku funduszy, zwłaszcza osób słabiej znających zasady ich funkcjonowania oraz tych, którzy inwestując w ostatnich miesiącach w fundusze akcyjne są na minusie?