Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) za drugi kwartał pokazało większy wzrost zatrudnienia niż większość oczekiwań (3,7 proc. r./r.). W rezultacie, mimo niezmienionego tempa wzrostu płac i szybszego wzrostu wartości dodanej, jednostkowe koszty pracy - najczęściej używany wskaźnik presji płacowej na koszty przedsiębiorstw (i, w efekcie, na inflację) - przyspieszyły do 3,2 proc. r./r. (Wzrost poza rolnictwem przekroczył 4 proc.).
Skala przyspieszenia nie jest, moim zdaniem, zatrważająca. 3,2 proc. to średnie tempo wzrostu jednostkowych kosztów pracy przez ostatnie sześć kwartałów. A tymczasem cel inflacyjny wynosi 2,5 proc. Ceteris paribus oznaczać powinno (prędzej czy później) wzrost dynamiki cen powyżej celu NBP. Tak przynajmniej wynika ze znanej publicznie wersji modelu ECMOD NBP z zeszłego roku. Według (nieaktualnej już) specyfikacji, wzrost jednostkowych kosztów pracy o 3,2 proc. przekłada się na wzrost poziomu cen o ponad 2,5 proc. Na średnioterminową prognozę inflacji nakładają się jeszcze inne zmienne (ceny importu czy enigmatyczna "zmienna sztuczna kwantyfikująca szybszy wzrost inflacji netto niż jej determinant kosztowy w próbie"), co komplikuje nieco interpretację ostatnich danych o rynku pracy.
Tak czy owak, przedłużający się okres szybkiego wzrostu jednostkowych kosztów pracy wzmacnia argumenty za podwyżką. Zwłaszcza że trudno oczekiwać znaczącej zmiany obserwowanych trendów w trzecim kwartale.
Stopy wzrosną?
Czy więc podwyżka stóp procentowych jest nieuchronna? Zapewne tak, choć warto zwrócić uwagę na kilka wątpliwości.