Warto się przypatrzeć przykładowi słoweńskiemu

Mija rok od przyjęcia euro przez małą postjugosłowiańską republikę. Emocje związane z nową walutą wcale nie opadły. Tym bardziej że Słoweńcy dopiero zaczynają odczuwać jej zalety, ale i wady

Publikacja: 27.12.2007 07:21

W dyskusji, która poprzedziła w Słowenii przyjęcie euro, na czoło wysuwał się temat "suwerenności monetarnej", czyli konieczności oddania decyzji o stopach procentowych Europejskiemu Bankowi Centralnemu, ulokowanemu w odległym Frankfurcie. Słoweńscy ekonomiści i politycy mniej zajmowali się kwestią inflacji. Dlatego trudno im ukryć zaskoczenie faktem, że wkrótce po przyjęciu wspólnej waluty stali się świadkami znacznego przyśpieszenia wzrostu cen.

"Godzinę zero" i następujące po niej tygodnie Słowenia przeszła gładko. Przygotowania trwały od wielu miesięcy i były pozytywnie oceniane przez Komisję Europejską i EBC. Kryteria konwergencji kraj spełnił w 2005 r., po czym gabinet premiera Janeza Jansy (na zdjęciu) zdecydował ostatecznie, że nie wystąpi o okres przejściowy w przyjmowaniu euro. Wiele miesięcy wcześniej rozpoczęto stopniową redukcję stóp procentowych do poziomu EBC.

Szło gładko - do czasu

Według źródeł rządowych, proces konwersji toczył się znacznie szybciej niż w dwunastu państwach, które wspólną walutę przyjmowały w roku 2002. W miesiąc po wprowadzeniu euro do obrotu 95 proc. mieszkańców republiki uważało, że cały proces przebiegał gładko i skutecznie. Ostatecznym potwierdzeniem jego powodzenia stały się informacje o inflacji. Okazało się, że, podobnie jak przed rokiem, w styczniu spadła (do 2,8 proc. z 3 proc. w grudniu), na co wpłynęły czynniki sezonowe.

W kolejnych paru miesiącach inflacja była wprawdzie wyższa niż rok wcześniej, ale w granicach oczekiwanych przez władze. Pośród dość powszechnego optymizmu jedynie dość nieliczni malkontenci wskazywali na pokaźne koszty całej operacji, według oficjalnych danych rzędu niecałego procentu PKB.

Sytuacja znacząco się zmieniła w drugiej połowie roku. Pierwszy poważny sygnał przyszedł w czerwcu. Urząd statystyczny ogłosił wówczas, iż inflacja wynosi 3,6 proc., o 0,7 pkt proc. więcej niż w maju. Przez miesiąc ceny wzrosły o 0,4 proc. Rok wcześniej w tym miesiącu zanotowano ich spadek, a ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga przepowiadali, że tym razem utrzymają się na poziomie majowym. Dlatego dane były dla władz małym szokiem. Rządowy Instytut Analiz Makroekonomicznych i Rozwoju (IMAD) szybko skorygował prognozę inflacji na koniec roku.

We wrześniu musiał jednak zrobić to po raz drugi. Późnym latem bowiem wzrost cen jeszcze przyśpieszył. W październiku inflacja osiągnęła 5,1 proc. - znów o wiele więcej od oczekiwań - a w listopadzie 5,7 proc. Takiego pułapu nie oglądano w Słowenii od czerwca 2003. Najbardziej zdrożały żywność i napoje - o 11,7 proc. - Inflacyjny pociąg jedzie dalej i wydaje się, że prędko się nie zatrzyma - komentował Marko Jovic z Abanka Vipa.

W tym czasie inflacja szybowała również w państwach sąsiednich. W Chorwacji sięgnęła w listopadzie 4,6 proc., najwięcej od piętnastu miesięcy. Na Słowacji, przygotowującej się do przyjęcia euro, wzrosła jesienią do 3,3 proc. Od Bułgarii po Węgry - wszędzie ważnym czynnikiem były ceny paliw i żywności. Ponadto w Słowenii szybko rosną wynagrodzenia, co sprzyja presji inflacyjnej.

Jednak winą za przyśpieszenie dynamiki cen słoweńscy ekonomiści obarczają również wspólną walutę. - Inflacja jest wysoka z powodu euro, a my już teraz nie możemy temu nijak przeciwdziałać - martwi się Daniel Medved, ekonomista Novej Kreditnej Banki. Podobnego zdania jest premier Jansa, który ostatnio na łamach mediów polemizował z Joaquinem Almunią, komisarzem UE ds. gospodarczych i monetarnych.

Ponaddwukrotny skok stopy inflacji w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy (z 2,7 do 5,7 proc.) wyróżnia Słowenię na tle regionu. A także wobec innych państw strefy euro, np. sąsiednich Włoch i Austrii, z którymi gospodarka małej republiki jest ściśle powiązana. Wzrost cen najbardziej dotknął produkty spożywcze oraz usługi turystyczne i lotnicze, a więc branże uznawane za najbardziej wrażliwe na konwersję walutową.Jak twierdzi Drasko Veselinovic, dyrektor Dezelnej Banki Slovenije, latem nadszedł moment, w którym sklepy, szczególnie małe, postanowiły skorzystać na inflacyjnym zamieszaniu. Dlaczego dopiero teraz?

- Na początku klienci mogli wybierać, w której walucie chcą płacić. Przez kolejnych kilka miesięcy towary nadal oznaczane były ceną w euro i - dla porównania - w tolarach. Gdy okres ten dobiegł końca, zaczęły się podwyżki - opowiada Daniel Medved z NKB. Tak zwana inflacja dostosowawcza trwa co najmniej od czerwca i według szacunków rządowych w najbliższych miesiącach nie zwolni. - Gdy zdecydowaliśmy się na euro, powinniśmy byli o tym pomyśleć. Nie pomyśleliśmy - tak jakby taka inflacja była zupełnie nieprawdopodobna - mówi "Parkietowi" ekonomista NKB.

Rosną powiązania

z Zachodem

Choć to inflacja przykuwa uwagę opinii publicznej, konsekwencje wejścia do Europejskiej Unii Walutowej są oczywiście bardziej złożone.

Słoweńska gospodarka, pchana przez budownictwo, w I kwartale tego roku osiągnęła tempo rozwoju nienotowane jeszcze w tym wieku - 7,2 proc. W kolejnych trzech miesiącach wzrost PKB spadł do poziomu 6 proc., a więc nieznacznie wyższego od obserwowanego w końcu roku 2006. W III kwartale znów podskoczył - do 6,3 proc. Ekonomiści ankietowani przez agencję Bloomberga przewidują, że w kolejnych kilkunastu miesiącach - wraz ze spadkiem popytu w kraju i w Europie Zachodniej - Słowenia będzie się rozwijała z prędkością wyższą niż 4,5, a nawet 5 proc.

Podobnie jak w ubiegłych latach po wstąpieniu do UE, rośnie wymiana towarowa z zagranicą. W pierwszej połowie tego roku eksport sięgnął 13,96 mld euro, a import 13,85 mld euro. W ciągu całego ubiegłego roku liczby te wynosiły odpowiednio 20,48 mld euro i 20,76 mld euro. Dynamika handlu zagranicznego (na poziomie ponad jednej trzeciej) jest wyraźnie wyższa niż w latach poprzednich (15 proc. w 2006 r.). W pierwszych miesiącach po przyjęciu euro kraj poprawiał swój bilans handlowy, by w miesiącach letnich zanotować najwyższy od kilku kwartałów deficyt. Przyczynił się do tego przede wszystkim szybko wzrastający import z państw nienależących do eurolandu. Z kolei najszybciej rosnący segment eksportu stanowią dobra konsumpcyjne, co ma związek przede wszystkim ze - sformułowanie z opracowania Banku Słowenii - "sprzyjającym klimatem i dobrym popytem na słoweńskie produkty wśród nowych członków UE".

Słoweńcy uważają, że gdyby nie wzrost cen, sytuacja ich przedsiębiorstw byłaby dziś lepsza niż przed 1 stycznia. Wraz z przystąpieniem do unii walutowej wzrosła konkurencyjność firm wobec zachodnich partnerów. Kraj stał się też bardziej atrakcyjny dla międzynarodowego kapitału. Już w końcu lutego agencja ratingowa Moody?s podniosła rating Słowenii do Aaa/P-1, którym legitymują się inne kraje strefy euro.

Słoweński budżet raczej nie potrzebuje zagranicznego finansowania, ale wzrost prestiżu państwa znalazł odzwierciedlenie w zwiększeniu się zagranicznych inwestycji bezpośrednich. O ile w latach 2000-2006 do kraju napływało w ten sposób średnio 567 mln euro rocznie, w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy bieżącego roku do nadadriatyckiej republiki trafiło według wstępnych danych 464 mln euro, z czego trzy czwarte - z krajów UE. Stosunek BIZ do PKB należy jednak do najniższych w całej Unii.

Wzrost handlowych i kapitałowych powiązań z Europą Zachodnią, zintensyfikowany po przyjęciu euro, nie do końca cieszy decydentów. Zauważa się, że uzależnienie takie czyni kraj wrażliwym na wstrząsy, zwłaszcza w kontekście możliwego spowolnienia największych unijnych gospodarek w przyszłym roku.

Zacieśnienie polityki fiskalnej

Niełatwo jest oszacować, jak na wstąpieniu do strefy euro wyszli konsumenci. Jak mówi "Parkietowi" Irena Rostan, doradca ministra ds. wzrostu, trudno np. powiedzieć, jak zmieniła się ich siła nabywcza. Z jednej strony ogranicza ją inflacja, z drugiej przy dobrej kondycji przedsiębiorstw rosną też płace.Po spadku wolumenu kredytów udzielanych gospodarstwom domowym w 2006 r., w pierwszych trzech kwartałach roku bieżącego pożyczki konsumpcyjne wzrosły o 34 proc. Wartość kredytów hipotecznych rośnie w podobnym tempie. Według Ireny Rostan, generalnie rzecz biorąc, "finansowy aspekt życia stał się bardziej przejrzysty".

W momencie gdy Lublana zrzekła się polityki monetarnej na rzecz EBC, podstawową płaszczyzną wpływania na bieg procesów gospodarczych stała się polityka fiskalna. W przeważającej opinii ekonomistów Słowenia dobrze wykorzystuje to instrumentarium. Przynajmniej patrząc z perspektywy równoważenia budżetu. Konieczność spełnienia kryteriów z Maastricht sprawiła, iż już od 2002 r. deficyt budżetowy był ustawicznie zmniejszany. W 2008 r. ma on spaść do 0,6 proc. PKB, rok później zaś do 0,5 proc. PKB. Docelowo rząd chciałby w ciągu dwóch-trzech lat doczekać się nadwyżki w budżecie państwa. Proces równoważenia finansów publicznych możliwy był głównie dzięki znacznemu zwiększeniu przychodów, jednak udało się też nieznacznie obniżyć wydatki, m.in. na świadczenia społeczne.

Wedle zaleceń IMAD, w kolejnych latach Słowenia powinna prowadzić politykę kontra-cykliczną, charakteryzującą się niewielkimi wahaniami wpływów i wydatków budżetowych. Mimo wszystko do słoweńskiej polityki fiskalnej pewne zastrzeżenia ma wciąż EBC. W połowie grudnia Lorenzo Bini Smaghi, członek zarządu Banku, stwierdził, iż jest ona nadal "zbyt luźna", jak na warunki wysokiej inflacji. Zupełnie inne opinie wyrażają członkowie rządu republiki.

Przywołane powyżej dane i prawidłowości być może ułatwiły ocenę przypadku słoweńskiego. Kto wie, może okażą się też pomocne w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o euro w polskim kontekście.

Kompleksowa strategia na najgorętsze momenty

Władze uznały, że aby zapewnić systemowi bankowemu i obywatelom bezproblemową zamianę tolara na euro, wystarczy społeczeństwo dobrze do niej przygotować. Uruchomiono szeroko zakrojoną akcję promocyjną, do której zaangażowano nawet giełdę. Informacje na temat przygotowań i zachowania cen zamieszczano na specjalnie utworzonej witrynie internetowej www.evro.si. Przedsiębiorstwom umożliwiono szybkie kontakty z urzędami państwowymi. Nad wszystkim czuwał Narodowy Komitet Koordynacyjny, złożony m.in. z przedstawicieli banku centralnego, administracji rządowej, instytucji rynku finansowego, organizacji konsumenckich. Wydaje się, że strategia ta zdała egzamin, gdyż kiedy 1 stycznia rozpoczęto okres podwójnego obrotu walutowego, przebiegł on nadzwyczaj szybko i sprawnie. Jak szacowano, w końcu 2006 r. w obiegu była ilość tolarów odpowiadająca 825 mln euro. Bank centralny przygotował nowe bilony i banknoty warte w sumie 945 mln euro. Obie waluty miały być w obiegu równocześnie jedynie przez dwa tygodnie. Okazało się, że już 5 stycznia większość Słoweńców miała w portfelu wyłącznie monety i banknoty oznaczone dwunastoma gwiazdkami. 14 stycznia tolar ostatecznie został wycofany z obrotu, choć w biurach Banku Słowenii wciąż jeszcze można dokonać jego bezpłatnej wymiany po kursie ustalonym latem 2006 r. przez Radę Unii Europejskiej.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego