Sieci komórkowe w Rosji

Rynek telefonii komórkowej w Rosji do niedawna bardzo dobrze obrazował stan tamtejszej gospodarki, która wprawdzie chce uchodzić za wolnorynkową, jednak - według zachodnich standardów - wiele jej jeszcze do tego brakuje. Oznacza to, że przeciętny rosyjski posiadacz "komórki" codziennie musiał borykać się ze złą jakością połączeń, kiepskim serwisem oraz bardzo wysokimi cenami, w przeliczeniu na średnie zarobki. Ostatnio jednak sytuacja w tej branży zaczyna się normalizować.

Do połowy 1998 r. w Rosji liczyły się tylko dwie firmy oferujące dostęp do telefonu komórkowego. Pierwsza z nich - VimpelCom, osiągnęła tę pozycję przede wszystkim dzięki koneksjom we władzach federalnych, w szczególności zaś w tych nadzorujących rynek telekomunikacyjny. Druga z nich, MTS, swoją pozycję zawdzięczała poparciu władz Moskwy. W tych okolicznościach nie można było w ogóle mówić o zdrowej wolnorynkowej konkurencji. MTS używał standardów GSM, bardzo przydatnych przy wyjazdach zagranicznych, jednak prawie bezużytecznych w Moskwie. VimpelCom, który wystartował wcześniej, stosował natomiast technologię amerykańską i miał większy zasięg na terenie Rosji. W tych okolicznościach bardzo typowy dla ówczesnego rosyjskiego rynku był fakt, że biznesmen, zwłaszcza ten często wyjeżdżający w zagraniczne podróże służbowe (np. do tzw. rajów podatkowych), był właścicielem komórki MTS, natomiast jego szofer czy żona mieli telefon z VimpelComu.Kryzys finansowy, który dotknął Rosję w połowie 1998 r., kompletnie zmienił obraz tamtejszego rynku telefonii komórkowej. Jego rozmiary drastycznie się zmniejszyły. W rezultacie akcje VimpelComu, notowane w Nowym Jorku, staniały aż o ponad 80%. Spółka odczuła też bardzo boleśnie dewaluację rubla, ponieważ lokowała kapitał w rosyjskie papiery rządowe. W trzecim kwartale 1998 r. VimpelCom ogłosił stratę w wysokości 43,9 mln USD.Firma dość szybko podniosła się jednak na nogi, a to za sprawą sojuszu, który zawarła w końcu 1998 r. z norweskim potentatem telekomunikacyjnym Telenorem. Norwegowie przejęli 25,7% udziałów w VimpelCom, w zamian za co otrzymał on zastrzyk gotówki w wysokości 160 mln USD. MTS również posiada strategicznego partnera, którym jest Deutsche Telekom, jednak Niemcy wciąż nie mogą sobie poradzić ze skomplikowanymi i niejasnymi przepisami w Rosji, w związku z czym ich obecność tam nie jest zalegalizowana.Doradcy z Telenoru stwierdzili zdecydowanie, że VimpelCom powinien się koncentrować przede wszystkim na zwiększeniu obrotów. W październiku ubiegłego roku firma wprowadziła więc nowe usługi polegające na systemie przedpłat i zaoferowała klientom nowy tańszy zestaw, w którym znalazł się telefon za 49 USD (wart normalnie 64 USD) oraz kosztująca 10 USD karta, podobna do naszych kart "Tak-Tak", czy "Simplus". Dla wielu Rosjan, nie przyzwyczajonych do gospodarki wolnorynkowej, sprzedawanie czegoś taniej niż jest warte wydawało się absurdalne i w związku z tym bardzo atrakcyjne. Już w pierwszych dniach promocji VimpelCom sprzedał w ten sposób 10 tys. zestawów.W wyniku tego działania oraz innych promocji VimpelCom na koniec 1999 r. miał około 350 tys. abonentów, a więc mniej więcej tyle samo, ile konkurencyjny MTS. Jak pisze tygodnik "The Economist", ten sposób działania ma jednak dwa poważne minusy. Po pierwsze, zachęca on przede wszystkim do korzystania z usług firmy biedniejszych klientów, skłonnych wydawać niewielkie sumy na rozmowy. System kart telefonicznych znacznie złagodził im taką niedogodność, jaką jest płacenie comiesięcznych rachunków za telefon, zwłaszcza że system bankowy w Rosji jest słabo rozwinięty i klienci rzadko korzystają z takich rozwiązań, jak karty kredytowe czy salda debetowe. W efekcie, jeśli posiadacz komórki VimpelComu, ma gotówkę, może rozmawiać, jeśli nią nie dysponuje wstrzymuje się z tym.Drugim zagrożeniem jest przestarzała technologia, jaką stosuje się w tym przypadku. W efekcie VimpelCom wydaje teraz ogromne sumy na rozwój nowoczesnej sie GSM, z której w sposób bardziej komfortowy mogliby korzystać zamożniejsi klienci. W tym roku na ten cel firma ma zamiar wydać 60 mln USD, podczas gdy na starą sieć nie chce przeznaczać ani centa.Konkurencja jednak nie śpi i również wprowadza jeszcze nowszą technologię. Na rynku rosyjskim pojawiła się firma Sonet, stosująca nowszy system CDMA, który gwarantuje m.in. znakomitą jakość rozmów, jednak nie posiada ona odpowiedniej licencji (dealerzy Sonetu, sprzedając telefon, mówią klientom, że mogą używać swojego telefonu tylko w biurze). Inna firma MCC związana z kapitałem skandynawskim i stosująca stare technologie z tamtego regionu również rozważa wejście w system GSM. Interesująca będzie reakcja niedawnego zdecydowanego lidera na rynku - firmy MTS. Na razie obniżyła ona nieznacznie ceny i także poszerza zasięg, jednak w bardzo wolnym tempie. - VimpelCom jest rzadkością w Rosji. Jest firmą, która zdołała kompletnie zmienić niedobrą strategię, a nowa przynosi jej duże korzyści - stwierdził na łamach "The Economist" Tom Adshead, analityk sektora telekomunikacyjnego w moskiewskim biurze Troika Dialog.Jak pisze brytyjski tygodnik, z pewnością upłynie jeszcze sporo czasu, zanim rosyjski rynek stanie się normalny. Na razie abonenci wciąż płacą około 50 centów za minutę przychodzącej rozmowy (średnia miesięczna płaca w Rosji wynosi około 200 USD). W efekcie w kraju, który ma prawie 150 mln mieszkańców, tylko 1,3 mln obywateli posiada telefon komórkowy. Bardzo ciężkie życie mają też firmy działające w tej branży. VimpelCom boryka się z problemami na giełdzie w Nowym Jorku, podczas gdy firmy tej samej branży w innych krajach biją rekordy notowań. Jak podkreślają sami przedstawiciele spółki, bardzo duży wpływ ma na to wciąż niejasna sytuacja polityczna w Rosji.

ŁUKASZ KORYCKI