Jednym z najważniejszych zadań dla każdego gracza giełdowego jest zachowanie kapitału spekulacyjnego. Jeśli stracimy zbyt dużą część kapitału, którym spekulujemy, to zazwyczaj jest to śmiertelny cios dla naszych dalszych poczynań. Na przykład jeśli stracimy 50% kapitału, to musimy osiągnąć 100% zysku, aby wrócić do punktu wyjścia. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że nie jest to łatwe.

Niedoświadczeni inwestorzy, jeśli im się to przytrafi, chcąc jak najszybciej się "odbić", podejmują często coraz bardziej ryzykowne spekulacje, co najczęściej kończy się bankructwem. A doświadczeni inwestorzy? No cóż, oni starają się nie znaleźć nigdy w takiej sytuacji. Nie jest to łatwe, bo na przykład jak zabezpieczyć się przed następującym scenariuszem? Powiedzmy, że nasz system spekulacyjny daje kolejne sygnały otwierające nowe pozycje aż do momentu, kiedy cały kapitał jest w akcjach. Zanim zdążyliśmy zamknąć jakąkolwiek pozycję, następuje krach na amerykańskiej giełdzie, co powoduje gwałtowne załamanie na naszym rynku i akcje tracą 50% wartości w ciągu jednego dnia. Sytuacja zbyt nieprawdopodobna? Nie sądzę. Na pewno jest to możliwe, zwłaszcza na mniej płynnych rynkach. Bardzo dobrym zabezpieczeniem przed takim "horrorem" jest określenie w naszym systemie spekulacyjnym warunków, które definiują, w jakiej proporcji kapitał może być użyty na rynku. Wielu inwestorów, dysponującym odpowiednio dużymi środkami, z założenia nigdy nie otwiera pozycji za 100% swojego kapitału. Część ich pieniędzy jest zawsze w rządowych obligacjach, nieruchomościach oraz terminowych depozytach bankowych. Dla mniejszych spekulantów nie jest to dobra propozycja. Jeżeli na danym rynku zaistnieją sprzyjające warunki, chcą oni jak najszybciej zwiększyć swój kapitał, a jest to możliwe tylko wtedy, gdy cały będzie użyty do spekulacji na giełdzie. Analiza techniczna nie tylko pomaga w podejmowaniu decyzji, które akcje oraz w jakim momencie należy kupić i sprzedać, ale także umożliwia określenie ogólnego stanu rynku. Używając pewnych jej metod możemy niejako "przewidzieć" zbliżającą się hossę, co umożliwia nam wykorzystanie bez obawy całego dostępnego kapitału do spekulacji. Inne metody ostrzegają przed zbliżającym się krachem. Wtedy nigdy nie inwestujemy 100% kapitału na rynku. W zależności od ryzyka, jakie chcemy ponieść, używamy go tylko w 50% albo nawet 25% do inwestycji giełdowych. W tym ostatnim przypadku, jeżeli krach nastąpi i akcje stracą 50% wartości, nie będzie to śmiertelny cios dla naszych poczynań spekulacyjnych. Stracimy tylko 12,5% kapitału, strata bardzo duża, ale relatywnie nietrudna do odrobienia.Metody, które opiszę, nie są jedynymi używanymi w tym celu, jest wiele innych. Jednak to właśnie one przypadły mi do gustu i stosuję je w moich spekulacjach. Większość przykładów opiera się na danych australijskiego rynku akcji.Metody analizy technicznejprognozujące załamanie (bessę)lub krach na giełdzieJedną z najstarszych metod jest obserwacja zachowania wskaźnika A/D w stosunku do głównego indeksu danego rynku. Jeżeli następuje rozbieżność pomiędzy tym wskaźnikiem a indeksem, należy spodziewać się w niedalekiej przyszłości co najmniej korekty, a czasami nawet krachu na giełdzie. Rozbieżność następuje, gdy indeks tworzy trend zwyżkowy, kreując kolejne wyższe swingi do góry i do dołu, a wskaźnik A/D odwrotnie - tworzy trend w dół. Problem jednak w tym, że w ostatnim stadium hossy ta rozbieżność jest często długotrwała i nieraz może ona istnieć przez wiele miesięcy. Dobrym przykładem na to jest obecnie rynek australijski.Diagram 1 przedstawia miesięczny wykres All Ordinaries (australijski odpowiednik WIG) wraz ze wskaźnikiem A/D. Można powiedzieć, że rozbieżność na tym rynku występuje od prawie dwóch lat. I jak to wykorzystać do naszych spekulacji? Czasem widać to lepiej na dziennym wykresie, ale nawet na załączonym diagramie, jeśli przyjrzymy się dokładnie, zauważymy kilka doskonałych przykładów rozbieżności, po których następowało albo załamanie giełdy, albo wyraźna korekta. Pierwszy z nich można zauważyć pomiędzy lipcem a wrześniem 1997 roku, następny między styczniem a majem 1998 roku. Pomiędzy styczniem a marcem 1999 roku ta rozbieżność także występowała, z tym że rynek rozpędem jeszcze poszedł znacznie w górę w kwietniu, zanim uległ korekcie. Obecnie sytuacja jest też bardzo napięta. All Ordinaries od końca września wzrósł o ponad 400 punktów (~15%), a A/D pozostaje na tym samym poziomie. Wydaje się, że korekta w najbliższym czasie jest bardzo prawdopodobna.Dwie następne metody są także oparte na rozbieżności oraz zastosowaniu wskaźnika A/D. Pierwszą z nich jest opisana dokładnie w książce Stana Weinstein pod tytułem "Secrets for profiting in Bull and Bear markets". Otóż według Weinsteina, powinniśmy zmniejszyć znacznie nasze pozycje, jeśli występuje rozbieżność pomiędzy głównym wskaźnikiem danego rynku a 200-dniową zwykłą średnią kroczącą wskaźnika A/D. Zwolennikiem tej metody jest między innymi jeden z najbardziej znanych i doświadczonych australijskich traderów, prezydent ATAA (Australian Technical Analysts Association) Colin Nicholson. W ostatnich tygodniach 1999 roku wytworzyła się taka bardzo mocna rozbieżność (diagram 2).Inną bardzo podobną metodą jest po-równywanie wskaźnika danego rynku z 75-dniowym wskaźnikiem Momentum na A/D Line pod względem rozbieżności. Także ta metoda obecnie "prognozuje" nie-uchronne załamanie australijskiego rynku (diagram 3). Jestem bardzo ciekaw, w jakim stopniu się to sprawdzi.Rynek amerykański ma bardzo znaczący wpływ na wszystkie giełdy świata. Jeśli bę-dzie tam krach, to na wszystkich rynkach nastąpi załamanie, które na wielu z nich może przekształcić się w długotrwałą bessę. Dlatego też warto obserwować rozwój sytuacji w USA. Jedną z mniej znanych metod jest obserwacja odwrotnej korelacji pomiędzy indeksem S&P 500 a kursem szwajcarskiego franka w stosunku do amerykańskiego dolara. Patrząc na wspólny wykres S&P 500 oraz kursu franka można zauważyć silną odwrotną korelację między nimi. To znaczy, że jeżeli S&P jest w trendzie wzrostowym, to z reguły kurs franka jest w trendzie spadkowym. I odwrotnie, jeżeli S&P spada, to kurs franka idzie w górę. Potwierdza to teorię, że w sytuacji niepewnej, kiedy prawdopodobieństwo krachu na największej giełdzie świata jest duże, miliardy tak zwanych "smart money" uciekają w bezpieczne miejsce, jakim są szwajcarskie banki. Obserwację tę można wykorzystać w naszym planie spekulacji w celu określenia, jaka część kapitału może być zaangażowana na rynku w danym momencie, albo nawet skonstruować cały oparty na niej plan. Wykres kursu franka jest wskaźnikiem wiodącym, decydującym o naszym postępowaniu. Oczywiście, obserwując ten wykres, staramy się zauważyć sytuację, kiedy ta odwrotna korelacja nie następuje lub tworzy ona formację sugerującą zmianę trendu. Popatrzmy na parę przykładów na diagramie 4.Kurs franka był w wyraźnym trendzie spadkowym od początku czerwca ubiegłego roku, natomiast wykres S&P w tym samym czasie utworzył mocny trend do góry. Wykres kursu franka pod koniec swego trendu w dół w pierwszych dwóch tygodniach lipca utworzył klasyczną formację odwróconej głowy z ramionami, która jest dobrze sprawdzającym się sygnałem zmiany trendu, zwłaszcza jeśli trend ten jest długotrwały. Obserwacja tworzenia tej formacji w połączeniu z utworzeniem się formacji objęcia bessy (świece japońskie) na wykresie S&P dała sygnał zamknięcia długich pozycji, a także otwarcia krótkich. Ktoś, kto tak postąpił, nie został rozczarowany, w ciągu następnych paru tygodni nastąpiła ponaddziesięcioprocentowa korekta na amerykańskim oraz wielu innych rynkach. Zwrócimy także uwagę na zachowanie kursu franka w końcowej fazie tej właśnie korekty S&P 500. Widzimy, że w pierwszych dniach sierpnia, mimo że S&P 500 ciągle spadał kurs franka także zaczął iść w dół. Odwrotna korelacja nie zaistniała. Było to sygnałem zapowiadającym zmianę trendu. 11 sierpnia utworzyła się formacja objęcia hossy, która zapoczątkowała kilkuprocentowy trend w górę. Podobny sygnał, jakkolwiek sugerujący odwrotne postępowanie, możemy zaobserwować w ostatnich dniach września oraz pierwszych dniach października - diagram 5.W tym okresie nastąpił gwałtowny wzrost kursu franka, lecz odwrotna korelacja na S&P 500 nie miała miejsca. Indeks zaczął również iść w górę, przełamując nawet swoją linię trendu w dół. Brak odwrotnej korelacji powinien być ostrzeżeniem, że entuzjazm na giełdzie amerykańskiej był przedwczesny, a otwieranie pozycji długich jest zbyt niebezpieczne. Natomiast znakomitym sygnałem otwarcia długich pozycji, wyraźnie wyprzedzającym utworzenie się mocnego trendu zwyżkowego S&P 500, było utworzenie się formacji głowy i ramion na wykresie kursu franka w połowie października ubiegłego roku. Obserwacja korelacji miedzy wykresami S&P 500 a kursem franka pomogła mi podjąć wiele trafnych decyzji w spekulacjach w 1999 roku.Metody analizy technicznejprognozujące hossę na giełdzieŻadne metody analizy technicznej nie działają za każdym razem. Można powiedzieć, że niektóre z nich są bardziej prawdopodobne niż inne, lecz o żadnej nie można powiedzieć że jest stuprocentowa. Dlatego w swoich planach spekulacji koniecznie musimy zawsze używać zleceń ograniczających straty (stop-loss). Niemniej jednak jeszcze nie widziałem, aby zawiódł wskaźnik Coppocka. Został on opracowany w 1962 roku przez E.S. Coppocka w celu identyfikacji istotnych "dołków" giełdy. Jest to znakomity wskaźnik, który bardzo dobrze potrafi rozróżnić kolejne "dołki" tworzące się w czasie trwania bessy od tego ostatniego, po którym następuje zmiana trendu i zaczyna się hossa. Niestety, jest on bardzo wolny i rzadko daje sygnał. Stosujemy go na miesięcznym wykresie głównego indeksu danego rynku. Najbardziej przydatny jest dla wielkich funduszy albo inwestorów długoterminowych, którzy zajmują wieloletnie pozycje. Dla traderów może być niezwykle użyteczny w celu określenia w swoim planie spekulacji tego, w jakiej proporcji możemy zaangażować na kapitał na rynku.Popatrzmy na diagram 6. Jest to miesięczny wykres All Ordinaries, głównego indeksu australijskiej giełdy od 1987 roku.W tym okresie wskaźnik Coppocka dał tylko 4 razy sygnał nadchodzącej hossy. Sygnał następuje w momencie, kiedy wskaźnik przyjmuje ujemną wartość oraz po raz pierwszy wartość bezwzględna (to znaczy pomijając znak ujemny) jest mniejsza od wartości bezwzględnej wskaźnika w miesiącu poprzednim. Na diagramie 6 sygnały te są zaznaczone niebieskimi strzałkami. Rzadkość ich występowania jest poważną wadą wskaźnika, niemniej jednak jego niezawodność jest fascynująca. Dlatego też postanowiłem używać go na tygodniowym zamiast miesięcznym wykresie All Ordinaries.Na tygodniowym wykresie All Ordinaries (diagram 7) widzimy, że wskaźnik Coppocka już nie jest tak niezawodny, niemniej jednak występowanie sygnału jest znacznie częstsze i, co najważniejsze, kilkakrotnie sygnały te utworzyły się dokładnie na początku istotnych trendów w górę (hossy). Na zakończenie popatrzmy na tygodniowy wykres WIG wraz z wskaźnikiem Coppocka (diagram 8).W ostatnich dwóch latach wskaźnik ten czterokrotnie sygnalizował nadejście hossy. Trzy razy były to znakomite sygnały. Ostatni z nich wystąpił na początku listopada ubiegłego roku. Jak wiadomo, od tego czasu akcje silnie rosną. nLiteratura:Stan Weinstein, Secrets for Profiting in Bull and Bear Markets, IRWIN Profesional Publishing.Colin Nicholson, Advance-Decline Study, ATAA JOURNAL, March 1999.H H HZastrzeżenie:Zostały podjęte wszelkie środki w celu zapewnienia dokładności informacji, jednak nie ma gwarancji ich kompletności i dokładności w powyższym artykule. W przypadku stwierdzenia błędów lub pominięć nie może to stanowić podstawy do jakichkolwiek pretensji, żądań lub do wszczęcia postępowania sądowego.

Bronek Burza przyjechał do Australii w 1981 roku. Od 7 lat profesjonalnie inwestuje na australijskim rynku akcji. Jest tzw. prywatnym traderem i utrzymuje się z gry na giełdzie. W ubiegłym roku powiększył swój kapitał o 27%. Otrzymał dyplom w zakresie analizy technicznej w Securities Institute - australijskiej instytucji edukacyjnej kształcącej maklerów i doradców inwestycyjnych.kontakt e-mail: [email protected]

Bronek [email protected]