Głównym argumentem ministra finansów i jego doradców, tłumaczącym dość wysoki deficyt w przyszłorocznym budżecie, jest znaczny udział sztywnych wydatków. One powodują, że budżet 2001 będzie, używając słów Bogusława Grabowskiego - najtrudniejszym budżetem dziesięciolecia. Przed kilku dniami na seminarium zorganizowanym przez Stowarzyszenie Ekonomistów Biznesowych Grabowski i towarzyszący mu profesor Marek Belka wyliczali, że wydatki sztywne lub quasi-sztywne stanowią aż 80 proc. całego budżetu. Na wydatki elastyczne, które można określać decyzjami politycznymi, pozostanie zaledwie 30 mld zł. Dalsza redukcja deficytu powodowałaby, siłą rzeczy, dalsze usztywnienie budżetu. Co ciekawe, obaj paneliści przewidywali, że tendencja do usztywniania wydatków będzie trwać w następnych latach, tym samym czekają nas kolejne trudne budżety. Kto wie, może okaże się, że sztywne zobowiązania państwa wzrosną tak silnie, że już prawie nic nie pozostanie na wydatki ruchome. Może trzeba będzie podnieść podatki, licząc się przy tym z efektem Leffera - obniżania elastyczności ich poboru. Paneliści nie zaproponowali, niestety, precyzyjnej definicji budżetowych wydatków sztywnych i quasi-sztywnych. Wiemy, że chodzi tu o wcześniej przyjęte na siebie zobowiązania państwa, zarówno w stosunku do wierzycieli (obsługa długu publicznego), jak i struktur państwa i różnych grup społecznych. Większość tak rozumianych wydatków sztywnych (poza kosztem obsługi długu) to transfery socjalne. Prawie połowa wpływów z PIT-u przejmowana jest bezpośrednio przez kasy chorych, według ustalonego algorytmu. Resztę przejmują samorządy, których udział w podatkach będzie rósł, jeszcze bardziej zmniejszając pole manewru budżetu centralnego. Budżetowym wydatkiem sztywnym jest dotacja do ZUS ? ta, która wynika z powstania II filaru emerytalnego i ta, która jest konieczna w związku z indeksacją wypłacanych na bieżąco emerytur. ZUS finansuje zasiłki chorobowe, renty inwalidzkie ? te transfery także usztywniają budżet. Tymczasem wydatki ruchome w dużej mierze przeznaczane są na utrzymanie podstawowych funkcji państwa oraz na rozwój. Skoro sztywne transfery socjalne muszą, zdaniem panelistów, rosnąć, coraz mniej pieniędzy pozostanie na zapewnienie bezpieczeństwa, wymiar sprawiedliwości, naukę, wojsko. Jeżeli będziemy dotychczasowy trend wydatków budżetowych ekstrapolować, okaże się, że wkrótce państwo będzie tylko w stanie wywiązać się ze zobowiązań socjalnych, ale funkcjonować będzie coraz gorzej i wcześniej czy później w ogóle przestanie działać. Im wyższe będą sztywne transfery socjalne, tym gorzej będzie miała się gospodarka. Finansowane z podatków transfery obniżają oszczędności, przyczyniając się do narastania nierównowagi na rachunku bieżącym. Rosnące podatki będą dławić gospodarkę i hamować wzrost. Czy taki trend jest nieunikniony. Z wypowiedzi ministra finansów i jego głównego, acz nieformalnego doradcy Bogusława Grabowskiego wynika, że tak. Wydatki sztywne są zdeterminowane czymś w rodzaju praw przyrody. Profesor Belka, na wspomnianym panelu, postawił tezę interesującą, choć kontrowersyjną - wydatki te będzie można obciąć, gdy kryzys będzie wystarczająco odczuwalny przez społeczeństwo i polityków. Dopiero wówczas będzie społeczne przyzwolenie na cięcia wydatków i sztywny budżet stanie się bardziej elastyczny. No dobrze, ale jeśli politycy i ich wpływowi doradcy ekonomiczni zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, z tego, że trend wydatków budżetowych wiedzie nas do kryzysu, to czemu nie podejmują działań wyprzedzających. Wszyscy politycy, zajmujący się w sposób odpowiedzialny gospodarką, zdają sobie sprawę z tego, że transfery socjalne są mało efektywnym sposobem rozwiązywania problemów społecznych. Część z nich jest źle adresowana, trafiają do ludzi, którzy ich nie potrzebują lub potrzebują w stopniu nieznacznym. Wydatki na ten cel sprawiają, że brakuje w budżecie pieniędzy na bardziej skuteczne sposoby rozwiązywania problemów społecznych. Transfery socjalne są w naszym budżecie sztywne tylko dlatego, że zobowiązania państwa zostały niewłaściwie zapisane w odpowiednich ustawach. Z części tych zobowiązań państwu udało się już zresztą wycofać np. z bardzo wysokich zasiłków dla bezrobotnych, z indeksacji emerytur według formuły płacowej, z przywilejów dla zakładów pracy chronionej. Nie chodzi więc o żadne prawa przyrody, ale o naciski grup interesu na zwiększanie wydatków państwa. Obowiązkiem państwa i polityków jest przeciwstawienie się tym naciskom.
Witold Gadomski, publicysta ?Gazety Wyborczej?