Hossa wyrobiła w inwestorach przeświadczenie, że giełda daje gwarancję sukcesu pomysłom na biznes - nawet jeśli istnieją głównie w wyobraźni prezesa albo w prospekcie reklamowym funduszu. Pomysły na zwykły dobry interes - gdzie zyski liczy się kalkulatorem i piórem zamiast w wyobraźni spekulanta - bledną jeśli nie są zaczarowane magią giełdy. Te inicjowane przez spółki giełdowe, często bledłyby w konfrontacji ze zwykłym ołówkiem, gdyby inwestorzy przypomnieli sobie, jak się nim posługiwać.
Niedawno uczestniczyłem w spotkaniu, na którym przedsiębiorcze kuzynostwo próbowało pozyskać dodatkowy kapitał na rozwój spółki, w której są głównym udziałowcem. Ich niewielka firma wyczerpała możliwości prostego finansowania rozwoju. Zwrócili się do bogatszych znajomych z ofertą emisji udziałów - licząc na zebranie dwóch milionów na zakup gruntu i budowę hali.
Profesjonalna prezentacja i szczegółowe wyciągi z ksiąg rachunkowych jasno wykazywały, że zyski na przestrzeni wielu lat nigdy nie były mniejsze niż 25 proc. wartości kapitału. Pozostałe wskaźniki finansowe były jeszcze lepsze, z dynamiką przyrostu zysku włącznie. Kondycję finansową potwierdzała opinia biegłego rewidenta. Liczni goście - których łączne zasoby potencjalnej gotówki z pewnością przekraczały kilkanaście milionów złotych - zadeklarowali popyt na "rodzinną" emisję w wysokości... 25 tys. zł. Skusiły się jedynie dwie osoby - oraz ja. Ale ja jestem ojcem chrzestnym ich córki.
Jako potencjalni inwestorzy naraziliśmy się na kuluarowe przestrogi uczestników spotkania, którzy próbowali uchronić nas od angażowania się w "ryzykowny biznes", którym jest kupowanie udziałów w spółkach. W dominującej opinii, aby zarabiać, trzeba "kupować fundusze", które dają wysokie zyski. "Na fundach się nie traci w długim terminie", a wystarczy kupować, gdy tanieją.
"Udziały są zbyt ryzykowne" - ten argument powtarzano w kilkudziesięciu wersjach interpretacji i stopniach skali zagrożenia. Fundusze to "zupełnie co innego". Mimo przedstawiania wyliczeń - nie byłem w stanie przebić się przez moc reklam i historyczne stopy zwrotu. Zwykli ludzie są odporni na arytmetykę. O ironio - wielu rozmówców nie kojarzyło nawet funduszy z udziałami w spółkach i zyskach. Bezcelowe okazało się przytaczanie przykładu rynków, których świetlana przyszłość wycen z hossy giełdowej lat osiemdziesiątych utknęła w piętnastoletnim odrabianiu strat po spadkach, choć owe spółki nadal przynoszą właścicielom zyski oraz dywidendy. Na spadku