II filar jest wciąż za mało aktywny

Eksperci twierdzą, że OFE mają za wąskie pole do inwestycji, a lokowanie przez nie aż 60 procent aktywów w obligacje zaniży przyszłe emerytury

Aktualizacja: 27.02.2017 15:15 Publikacja: 14.05.2008 09:11

Podczas gdy rząd boryka się z dokończeniem reformy emerytalnej (dziś skieruje do konsultacji projekt "pomostówek"), na zaproszenie Szkoły Głównej Handlowej i ING przyjechał do Polski José Pinera, prezes International Center for Pension Reform i twórca reformy emerytalnej w Chile, na której wzorowała się Polska. Stworzony przez niego system działa już w 30 krajach. Co radzi polskiemu rządowi na finiszu zapoczątkowanej 10 lat temu reformy systemu emerytalnego?

Pinera zaleca nam skierowanie jak największej części składki emerytalnej do OFE. Teraz sektor prywatny zarządza tylko 7,3 proc. składki, a 12,22 proc. z naszych pensji zostaje w ZUS.

Odniósł się też do polskich problemów z KRUS i emeryturami pomostowymi. - Nie powinno się wyłączać z powszechnego sytemu żadnych grup zawodowych: ani rolników, ani nauczycieli, ani prezydentów - dodaje Pinera. W jego kraju prawie się to udało - z wyjątkiem wojskowych. Reformy przeprowadzano za rządów gen. Augusto Pinocheta.

Polski rynek za płytki?

Chilijski ekspert postuluje odwrócenie proporcji inwestowania przez OFE. Teraz polskie fundusze lokują ponad 60 proc. aktywów w obligacjach. - Są one bezpieczne, ale niskodochodowe. W Chile lokujemy w nich poniżej jednej piątej środków - mówi. Jego zdaniem, to na giełdzie powinno być lokowane 60 proc. aktywów. Jest też zwolennikiem rozluźnienia limitów dla inwestycji za granicą. Wynoszą one teraz 5 proc. aktywów. - Powinno być 30-60 proc., co nie znaczy, że od razu trzeba to wykorzystać - podkreśla.

Zwolennikiem aktywnej polityki inwestycyjnej jest też Marek Góra. - Na giełdzie są "lepsze kawałki" gospodarki, bo firmy, które chcą na nią trafić, muszą wykazać się przejrzystością - twierdzi Góra. Dodaje, że dzięki temu średnia wartość ich akcji rośnie szybciej niż PKB. A Stanisław Kluza, szef KNF, twierdzi, że polski rynek stał się dla OFE za ciasny. - Gdyby chciały ulokować środki np. w obligacje samorządów lub typowo komercyjne, to tych papierów nie wystarczyłoby nawet dla najmniejszego OFE - mówi.

Eksperci podkreślają, że bez czytelnego pokazania zależności finansowych trudno przekonać społeczeństwo do zmian. Dlatego, ich zdaniem, rząd powinien pokazać, że za przywilej wcześniejszych emerytów, np. dla nauczycieli, inni pracownicy będą musieli zapłacić z własnych pensji, bo pieniądze w budżecie pochodzą z ich kieszeni.

Za duże bariery

Zdaniem Pinera, dla rynku emerytalnego nie jest ważne, ile jest na nim funduszy, lecz jak łatwo może na niego wejść konkurencja. Właśnie to gwarantuje niskie opłaty i skuteczne zarządzanie. W Chile, jak twierdzi, fundusze emerytalne pobierają 0,5 proc. pieniędzy swoich klientów (choć wcześniej stawki były wyższe). Fundusze inwestycyjne mają stawki kilkakrotnie wyższe.

Z kolei polskie OFE pobierają z naszych składek średnio 6 proc. - Od czasu wejścia w życie reformy nie powstał ani jeden nowy fundusz. To oznacza, że bariery wejścia na rynek są zbyt wysokie - mówi Kluza. Liczba funduszy nawet zmalała. Z 21 zostało 15, a w listopadzie będzie o jeden mniej, bo do tego czasu OFE Aegon ma przejąć OFE Skarbiec. - Niski poziom konkurencji widać też po wynikach OFE, które są niemal takie same dla wszystkich funduszy, podobne są też ich portfele inwestycyjne - podkreśla Kluza. Drogą do zwiększenia konkurencyjności funduszy byłoby też zaktywizowanie ubezpieczonych m.in. przez pokazanie im syntetycznych wskaźników opłat w poszczególnych OFE. KNF chciałby je opracowywać, ale brak mu podstawy prawnej.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego