Ile zarabia biegły w sprawach dotyczących przestępstw giełdowych? Stawki za ekspertyzę wahają się od 1,5 tys. do 2 tys. zł. - Nie są to może astronomiczne kwoty, ale nie są też najgorsze. Chętnych jednak brakuje. Czasami pojawiają się kandydaci, ale, niestety, bywa i tak, że ich opinie nie są merytoryczne - mówi E. Stasiak. Aby zostać biegłym, należy zgłosić się do sądu okręgowego z opinią z zakładu pracy oraz dokumentami potwierdzającymi, że jest się specjalistą w danej dziedzinie. Biegłych ustanawia prezes sądu okręgowego. Prokuratura nie ma możliwości ani środków, aby aktywnie szukać i próbować "rekrutować" biegłych.
Obecnie prokuratura warszawska prowadzi kilkadziesiąt "spraw giełdowych". Czas, jaki upływa od złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, do przedstawienia aktu oskarżenia (jeżeli do tego w ogóle dochodzi) wynosi co najmniej dwa lata. W ubiegłym roku Komisja Nadzoru Finansowego przesłała 47 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. W tym samym roku prokuratura wystosowała zaledwie sześć aktów oskarżenia.
Dużo pracy, mało pieniędzy
Wśród zarządzających i maklerów nie ma chętnych do pisania ekspertyz sądowych. A warto wiedzieć, że maklerów jest blisko 2 tysiące, doradców inwestycyjnych zaś ponad 250. Dlaczego więc w przypadku spraw giełdowych brakuje biegłych, skoro możliwości wyboru są takie duże? - Kilka razy pisałem opinie dla prokuratury i sądu. Niestety, to się kompletnie nie opłaca. Uważam, że dopóki stawki nie będą znacząco wyższe, to prawie nikt ze specjalistów z rynku kapitałowego nie będzie chciał zostać biegłym - twierdzi Adam Ruciński, były zarządzający, obecnie partner w Kancelarii Audytorów i Doradców Ruciński i Wspólnicy.
- Ludzie są zapracowani. Wynagrodzenia za ekspertyzy są niskie, a pracy jest dużo. Poza tym rynek jest mały, niektórzy mogą się bać, że rola biegłego zaszkodzi im w przyszłości w karierze - twierdzi Grzegorz Łętocha, wiceprezes Związku Maklerów i Doradców, zarządzający w TFI PZU.
- Wymagania merytoryczne są mniej więcej na poziomie doradcy inwestycyjnego, natomiast średni zarobek za wykonaną pracę to około 20 zł za godzinę. Za pojedynczą opinię można otrzymać góra 2 tys. zł. Od tego trzeba jeszcze odprowadzić 22 procent VAT-u, co jest kuriozalne - mówi Krzysztof Grabowski, biegły sądowy, obecnie arbiter w Komisji Nadzoru Finansowego. - Będąc biegłym, trzeba czasem przewertować setki tomów akt, porównać mnóstwo zleceń. Pół biedy, kiedy są one w formie elektronicznej, ale czasami zdarza się, że trzeba je wszystkie "wklepać" do Excela - dodaje.Podkreśla również, że biegły musi stawiać się na każdej sprawie sądowej, w której pisał ekspertyzę. - Ja musiałem często brać dzień urlopu bezpłatnego. Do tego w minimalnym stopniu zwracane są koszty podróży. Takich niedogodności w tej pracy jest jeszcze kilka. Był kiedyś doradca inwestycyjny, który został wpisany na listę biegłych. Po pierwszej opinii zrezygnował - mówi K. Grabowski.