MENA to skrót od anglojęzycznej nazwy regionu Bliskiego Wschodu i północnej Afryki (Middle East North Africa). To obszar o powierzchni 9 mln kilometrów kwadratowych, zamieszkany przez ponad 300 mln ludzi. Pod względem powierzchni i liczby ludności są to więc dane odpowiadające z grubsza Europie o połowę rzadziej zaludnionej. Pod względem inwestycji kapitałowych był to obszar do tej pory niemal zupełnie ignorowany przez wielkich światowych graczy. Ale wiele zmieniło się dosłownie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. W ubiegłym roku biura w tym regionie otworzyły Pioneer Investments, Picet Asset Management oraz Schroders. Z kolei w tym roku swoje biura w Dubaju uruchomiły agencja Standard & Poor?s, a także szwajcarski bank prywatny Clariden Leu.
Cóż tak przyciąga inwestorów do tego regionu? Czy tylko ropa naftowa? Raczej nie sama ropa, a środki pozyskane ze sprzedaży tego surowca. Szczególnie w okresie ograniczonej płynności na rynkach finansowych kwoty odkładanych rezerw przez poszczególne kraje, sięgające kilkudziesięciu miliardów dolarów rocznie, robią duże wrażenie. Te pieniądze są lokowane w najróżniejszych projektach inwestycyjnych na całym świecie, ale duża ich część służy lokalnym przedsięwzięciom: budowie infrastruktury, energetyki, transportu, telekomunikacji i turystyki. Programy rządowe krajów z tego regionu obejmują wewnętrzne projekty inwestycyjne w skali około 1,5 bln dolarów amerykańskich w okresie 2007-2011.
Kolejnym pozytywnym czynnikiem jest wyraźny wzrost popytu konsumpcyjnego w krajach MENA. Ale chyba najbardziej do tego regionu przyciąga fakt niskiej korelacji tamtejszych rynków kapitałowych z globalnymi, a w szczególności z rynkami krajów rozwiniętych. W okresie wielkich perturbacji związanych z finansowaniem kredytów hipotecznych w USA, objawiających się wyraźnym spadkiem płynności na rynkach finansowych, giełdy regionu odnotowały generalnie niewielkie przeceny.
Są na tym obrazie i pewne rysy. Przede wszystkim wielkie uzależnienie od cen surowców, zwłaszcza ropy naftowej. Poza tym utrzymywanie dużej części gospodarki w rękach rządów, co w niektórych krajach oznacza posiadanie wielkich zasobów przez panujące rodziny królewskie. Wyraźnym minusem okazują się ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej. Oprócz tego kraje MENA wprawdzie wykazują stabilność wewnętrzną, ale Bliski Wschód ciągle narażony jest na zewnętrzne konflikty zbrojne. Ten region zawsze był punktem zapalnym.
Operowanie finansowe w krajach muzułmańskich jest ograniczone zasadami szariatu. Sposób i rodzaj działania musi być "halal", czyli dozwolony, właściwy. Nie może być "haram", czyli zakazany przez islamskie prawo. Według tych zasad zabronione są: lichwa, czyli pobieranie odsetek, obrót ryzykiem finansowym, inwestowanie w dziedzinach zabronionych (np. obrót produktami alkoholowymi, wieprzowiną, tytoniem, hazard, pornografia). Te reguły dotyczą tzw. banków muzułmańskich. Warto jednak zaznaczyć, że żaden z krajów arabskich, nawet tych najbardziej islamskich, nie zakazał działalności konwencjonalnych banków zachodnich. W większości krajów muzułmańskich panuje system mieszany - obok bankowości tradycyjnej funkcjonują instytucje oparte wyłącznie na zasadach islamskich.