Rządy odrzucają ideę MFW

Państwa regionu nie chcą przyspieszonego przyjęcia euro

Publikacja: 08.04.2009 01:01

Premier Litwy Andrius Kubilius jako jedyny pozytywnie ocenił pomysł MFW.

Premier Litwy Andrius Kubilius jako jedyny pozytywnie ocenił pomysł MFW.

Foto: wprost.pl

Przedstawiciele rządów, a także banków centralnych, którzy zabierali głos w ciągu ostatnich dwóch dni, podkreślają, że konwersja walutowa bez formalnego wchodzenia do unii walutowej mogłaby pogorszyć sytuację ich gospodarek. W regionie wszyscy zdają też sobie sprawę, że inicjatywa, z którą wystąpił Międzynarodowy Fundusz Walutowy, nie ma szans na akceptację instytucji unijnych.

– To nie jest realistyczne. Członkostwo w europejskiej unii walutowej ma bardzo jasne reguły i te reguły muszą być przestrzegane – zaznaczył Ewald Nowotny, członek Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego. Ocenił też, że z ekonomicznego punktu widzenia nadzwyczajne poszerzenie strefy euro mogłoby podkopać wiarygodność waluty. Potwierdził w ten sposób znane od dawna stanowisko EBC, który nigdy nie dopuszczał rozluźniania kryteriów konwergencji.

W poniedziałek dziennik „Financial Times” ujawnił fragmenty raportu sporządzonego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, w którym stwierdzono, że „nowi” członkowie UE powinni rozważyć ekspresowe przyjęcie euro bez oglądania się na należne im miejsce w instytucjach Unii Gospodarczej i Walutowej i, być może, bez spełniania kryteriów konwergencji. Jeszcze tego samego dnia od pomysłu zdystansowały się tak EBC, jak i Komisja Europejska. W pierwszych komentarzach ekonomistów i polityków z państw regionu pojawiały się określenia „pomyłka”, „niepoważny pomysł”.

Okazuje się jednak, że propozycja MFW, która powstała przed miesiącem, mogła nie być wyssana z palca. Do jej znajomości przyznał się bowiem premier Litwy Andrius Kubilius. Na antenie publicznego radia powiedział, że dyskusja na temat zalecanego przez MFW połowicznego wprowadzenia euro „trwa i spodziewamy się dojść do racjonalnego i efektywnego rozwiązania”.

– Litwa skorzystałaby na szybszym przyjęciu euro, ponieważ pomogłoby to rozwiązać wiele problemów wywołanych kryzysem finansowym – dodał Kubilius. Większość komentatorów zgadza się, że naszym sąsiadom konwersja mogłaby się opłacać stosunkowo najbardziej, gdyż ich waluta już powiązana jest z euro, a obowiązek utrzymywania stałego kursu spoczywa dziś na krajowym banku centralnym. W podobnej sytuacji znajdują się Łotwa i Estonia.

Wczorajszy „Financial Times” zacytował Torbjorna Beckera, dyrektora Sztokholmskiego Instytutu Ekonomii Przekształceń, który przypomina, że kraje bałtyckie od dawna upominały się o zgodę na skrócenie okresu przebywania w mechanizmie ERM2. – To tylko kwestia czasu – powiedział on o możliwości „euroizacji”. Także Miroslav Singer, prezes Czeskiego Banku Narodowego, ocenił, że mogłaby ona być odpowiednia dla krajów o sztywnym kursie walutowym.

Wczoraj jednak stanowczo odrzucił takie rozwiązanie minister finansów Łotwy Einars Repse. Na łamach gazety „Dienas Bizness” zaznaczył, że jednostronne przyjęcie unijnej waluty byłoby odebrane negatywnie, a kraj spadłby do roli „państwa satelickiego” eurolandu.

Podobnie niechętnie zareagował odpowiednik Repsego z Bułgarii, kraju, którego pieniądz również powiązany jest z euro w ramach tzw. zarządu walutą. – To nie jest jednostronna decyzja jednego kraju, ale EBC i UE jako całości. Żaden kraj nie może się nagle zdecydować i przyjąć euro ot tak sobie – powiedział minister Plamen Oresharski gazecie „Dnevnik”.Zdaniem „FT”, raport MFW powstał jako element prowadzonej przez Fundusz kampanii na rzecz udzielenia naszemu regionowi pomocy finansowej przez Europę Zachodnią.

Większość krajów Europy Środkowej i Wschodniej ma w planach przystąpienie do eurolandu w latach 2012–2014. Polska jako jedna z nielicznych zdecydowała się na wyznaczenie konkretnego terminu (2012 r.). Przedstawiciele rządu Donalda Tuska nie chcieli komentować inicjatywy MFW.

Krytykowali ją za to ekonomiści, w tym główny ekonomista Narodowego Banku Rumunii Valentin Lazea. – Wcześniejsze przyjęcie euro nie byłoby ani fortunne, ani możliwe – cytuje go dziennik „Ziarul Financiar”. Zdaniem Lazei, największe zagrożenie dotyczyłoby wzrostu inflacji. – Ryzyko polega na tym, że nie ma się już własnej polityki monetarnej, stopa procentowa ustalana jest z Frankfurtu. Jeśli ma się inflację w wysokości 6,9 proc. i stopę 1,25 proc., jest jasne, że inflacji nie da się kontrolować – powiedział.

Gospodarka światowa
Amerykańskie taryfy to największy szok handlowy w historii
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Czy Powell nie musi bać się o stanowisko?
Gospodarka światowa
Chiny twierdzą, że nie prowadzą żadnych rozmów handlowych z USA
Gospodarka światowa
Niemcy przewidują stagnację gospodarki w 2025 r.
Gospodarka światowa
Musk obiecał mocniej zajmować się Teslą
Gospodarka światowa
Kakao będzie drożeć jeszcze latami