Rozpoczynający się w czwartek w Seulu dwudniowy szczyt przywódców państw G20 (kluczowych gospodarek świata) może przebiegać w wyjątkowo napiętej atmosferze. Jego uczestnicy będą się starali wypracować rozwiązanie, które zapobiegałoby eskalacji tzw. światowych wojen walutowych. Jest więc bardzo prawdopodobne, że seulski szczyt stanie się polem konfrontacji między USA a Chinami (wspieranymi przez takie państwa jak Brazylia). Niemiecka kanclerz Angela Merkel zapowiedziała już, że będzie się starała odegrać rolę mediatora pomiędzy tymi mocarstwami.
[srodtytul]Wojenne fronty[/srodtytul]
Osiągnięcie porozumienia będzie trudne. Ministrowie finansów krajów G20 zgodzili się już w październiku, że ich państwa nie będą zdobywać przewagi konkurencyjnej nad innymi za pomocą dewaluowania swoich walut. Tymczasem w zeszłym tygodniu amerykański Fed zdecydował się na nową rundę ilościowego luzowania polityki monetarnej (QE), czyli celowego osłabiania dolara.
To posunięcie Fedu oburzyło Pekin. Chińczycy oraz wiele innych wschodzących gospodarek obawiają się, że QE doprowadzi do dużego napływu kapitału spekulacyjnego na ich rynki. To zaś przyniesie ze sobą niepożądaną aprecjację narodowych walut (uderzającą w eksport), wyższą inflację oraz narastanie baniek spekulacyjnych. QE krytykują też Niemcy, obawiając się zbytniej aprecjacji euro oraz nasilenia się protekcjonizmu w światowym handlu.
– Największym niebezpieczeństwem, które nam grozi, jest protekcjonizm, a my wciąż niewiele robimy, by zapewnić prawdziwie wolny handel – twierdzi w wywiadzie dla „Financial Times” niemiecka kanclerz Angela Merkel.