Jeszcze w zeszłym tygodniu wynosiła ona zaledwie 4,77 proc. Jej szybki skok świadczy o tym, że płynność na rynku stała się nagle mniej dostępna. Ludowy Bank Chin interweniował, ogłaszając w piątek, że w ciągu trzech dni dostarczy bankom w ramach krótkoterminowych operacji płynnościowych 300 mld juanów (49 mld USD). Inwestorów uspokoiło to w niewielkim stopniu, ale w poniedziałek chińskie indeksy giełdowe lekko rosły, przerywając serię spadków trwającą od dziewięciu sesji.
Większość analityków uważa, że nie ma jeszcze powodów do paniki. Siedmiodniowa stopa repo na rynku międzybankowym nie osiągnęła jeszcze tegorocznego, czerwcowego rekordu wynoszącego 10,77 proc. – Czynniki sezonowe i opóźnienia w transferach fiskalnych z banku centralnego do lokalnych władz wywołały niepokój i doprowadziły do zwyżki stóp na rynku międzybankowym – twierdzi Chen Peng, analityk z Fortune Securites.
– Banki potrzebują pieniędzy, by na koniec roku spełniać wymagania regulatorów, a to oznacza, że stopy na rynku międzybankowym mogą pozostać wysokie przez tydzień albo nieco dłużej – wskazuje Yang Kun, analityk z szanghajskiej firmy Guotai Junan Securities.
Tymczasem John-Paul Smith, analityk Deutsche Banku, który przewidział rosyjski kryzys z 1998 r., ostrzega, że Chinom grożą w 2014 r. poważne zawirowania na rynkach i w gospodarce. – Chińskim spółkom przemysłowym grozi pułapka zadłużeniowa, która może już w przyszłym roku pogrążyć całą chińską gospodarkę w kryzysie finansowym. To będzie pasjonujące patrzeć, czy podążą oni tą samą drogą co Rosja w latach 1999–2003. Nie wygląda na to, że są gotowi – mówi John-Paul Smith.