Shiller: większe wydatki uzdrowią budżet

Błędne poglądy na temat tego, jak walczyć z nadmiernym zadłużeniem, wpychają Europę i wiele innych regionów w długotrwałą stagnację gospodarczą – twierdzi Robert Shiller

Aktualizacja: 15.02.2017 03:41 Publikacja: 21.03.2013 12:35

Robert Shiller

Robert Shiller

Foto: Bloomberg

Zdaniem znanego ekonomisty z Uniwersytety Yale, zadłużone rządy wcale nie muszą ciąć wydatków publicznych i podnosić podatków, aby rozwiązać swoje problemy fiskalne. Przeciwnie, powinny wydatki zwiększać, aby podbić PKB i w ten sposób zmniejszyć stosunek długu do PKB.

Zdaniem Shillera, ekonomiści bezpodstawnie przenoszą na całą gospodarkę zasady, jakie obowiązują w budżecie domowym. – Gdy rodzina ma kłopoty zadłużeniowe, musi obciąć wydatki i przejść przez okres wyrzeczeń, aż dług w stosunku do dochodów spadnie (...). Ale choć to podejście do zadłużenia dobrze się sprawdza w pojedynczym gospodarstwie domowym, nie działa dla całej gospodarki, bo cięcia wydatków tylko pogłębiają problem. To jest właśnie paradoks oszczędności: powszechne zaciskanie pasa sprawia, że ludzie tracą pracę, bo inni nie kupują tego, co oni produkują, a w efekcie ich zadłużenie rośnie, zamiast spadać – tłumaczy ekonomista na łamach portalu „Project Syndicate".

Zdaniem Shillera, zwolennika interwencjonistycznej teorii Johna Maynarda Keynesa, lepszą metodą obniżenia długu publicznego, niż restrykcyjna polityka fiskalna, jest polityka mieszana: z jednej strony rządy powinny podnosić podatki, ale z drugiej proporcjonalnie zwiększać wydatki. – W ten sposób stosunek długu do PKB spadnie nie dlatego, że spadnie licznik, ale dlatego, że wzrośnie mianownik – twierdzi współautor ekonomicznego bestsellera „Zwierzęce instynkty".

- Mówiąc prosto, keynesowskie bodźce dla gospodarki nie muszą zwiększać zadłużenia rządu, jak się powszechnie zakłada. Przeciwnie, te bodźce stanowią kolektywną decyzję, aby rozruszać zagregowane wydatki. Ponieważ to decyzja kolektywna, wydatki oczywiście idą na inne cele, niż gdybyśmy dokonywali ich indywidualnie, np. pieniądze są przeznaczane na lepsze autostrady, a nie obiady na mieście – wyjaśnia Shiller.

Według niego, rządy muszą jednak umieć przekonać podatników, że podwyżki podatków, które sfinansują zwiększone wydatki publiczne, będą tymczasowe. Podatnicy powinni też mieć możliwość wpływania na kierunek wydatków. W przeciwnym wypadku, program stymulacyjny nie będzie postrzegany jako wspólna decyzja społeczeństwa, aby rozruszać gospodarkę.

Shiller przyznaje, że zwiększone wydatki publiczne, którym nie towarzyszą podwyżki podatków, mogą jednak nie działać. Ludzie będą bowiem oczekiwali, że w przyszłości obciążenia fiskalne pójdą w górę, a to może ich skłonić do ograniczenia wydatków. Tego problemu da się uniknąć, jeśli podatki wzrosną od razu. – Wyższe daniny nie muszą oznaczać dla ludzi niższych przychodów netto, bo program stymulacyjny (sfinansowany wyższymi podatkami – red.) od razu podbije ich dochody. I nikt nie będzie wprowadzany w błąd – tłumaczy wykładowca Yale.

Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro
Gospodarka światowa
Skrajna prawica zwyciężyła. Nie wiadomo jednak czy zdoła stworzyć rząd