Gdy prezydent RPA Jacob Zuma ogłosił 14 lutego swoją rezygnację, inwestorzy wpadli w euforię. FTSE/JSE Africa Top 40, indeks dużych spółek na giełdzie w RPA, dzień później rósł o ponad 5 proc., a rand południowoafrykański zyskiwał 3 proc. do dolara i stał się najmocniejszy od trzech lat wobec amerykańskiej waluty. Radość inwestorów jest łatwa do wytłumaczenia. Zuma miał opinię polityka skorumpowanego i uwikłanego w liczne skandale (związane m.in. z jego interesami z braćmi Gupta, klanem milionerów pochodzenia hinduskiego). Nie uchodził też za osobę szczególnie kompetentną. Gdy podczas rozprawy sądowej, w której bronił się przed zarzutem dokonania gwałtu, spytano go, jak zabezpieczył się przed HIV, odparł: wziąłem później prysznic. Być może liczne prywatne wady zostałyby Zumie wybaczone, gdyby dobrze radził sobie z gospodarką. A on radził sobie z nią kiepsko. Dziewięć lat jego rządów przyniosło krajowi mizerny wzrost gospodarczy. Według wyliczeń Międzynarodowego Funduszu Walutowego nominalny PKB RPA był w 2017 r. nieco niższy niż w 2010 r. Tempo wzrostu PKB sięgnęło w zeszłym roku 0,7 proc., co było jednak lekkim postępem w stosunku do 2016 r., gdy wzrost wyniósł tylko 0,3 proc. MFW prognozuje, że ten rok przyniesie 1,1 proc. wzrostu. Może on jednak być nieco wyższy, jeśli dopisze ożywienie na rynkach surowcowych, a przedsiębiorcom dopisze optymizm związany ze zmianą polityczną.
Na razie środowiska biznesowe cieszą się, że nowym prezydentem RPA został Cyril Ramaphosa – człowiek należący do biznesowej elity kraju – dysponujący majątkiem szacowanym na około 550 mln USD i zasiadający wcześniej we władzach takich lokalnych gigantów biznesowych, jak koncern górniczy Lonmin i koncern telekomunikacyjny MTN. Ramaphosa obiecuje dosyć mgliste reformy gospodarcze i walkę z korupcją. Jest jednak mało prawdopodobne, że doprowadzi do oczyszczenia południowoafrykańskiego korupcyjnego bagienka. Sam jest przecież kapitalistą politycznym, który doszedł do wielkiego majątku głównie jako ważny działacz rządzącego krajem od ćwierćwiecza Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). Kongres to zaś partia władzy zrzeszająca w swoich szeregach zarówno biznesowych potentatów, jak i radykalnych działaczy, którzy nie potrafią zrozumieć, czemu nie powiódł się maoistowski eksperyment w sąsiednim Zimbabwe. Możliwe więc, że inwestorzy cieszą się zbyt wcześnie.
Rand znów błyszczy
– Rezygnacja Zumy powinna w krótkim terminie poprawić nastroje inwestorów, które i tak już się polepszyły, odkąd w grudniu Ramaphosa został mianowany wiceprezydentem. Od połowy grudnia rand południowoafrykański umocnił się o 11 proc. do dolara, stając się w tym czasie najszybciej zyskującą na wartości walutą. Rentowności benchmarkowych południowoafrykańskich obligacji spadły. Niektóre wskaźniki koniunktury biznesowej się poprawiły, choć wciąż pozostają poniżej historycznej średniej. Bardziej probiznesowe stanowisko Ramaphosy zostało pozytywnie przyjęte na styczniowym Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Inwestycje mogą odegrać kluczową rolę w ożywianiu gospodarki, a szczególnie krytycznego dla niej sektora górniczego. Teraz, będąc już prezydentem, Ramaphosa musi spełnić swoje obietnice dotyczące przywrócenia krajowi wiarygodności – twierdzi Ruben Nizard, analityk Coface.
Inwestorzy liczą m.in. na to, że pod rządami nowego prezydenta RPA będzie lepiej traktowana przez agencje ratingowe. – Świadomość możliwości inwestowania czy spekulowania, zarówno na giełdzie w Johannesburgu, na południowoafrykańskich obligacjach, jak i na randzie, jest wysoka wśród rynkowych graczy na całym świecie. Ruchy cen na tych aktywach, widoczne i w krótkim, i w długim terminie, nieustannie przyciągają kapitał. Od połowy listopada rand w stosunku do dolara wrócił do dynamicznego trendu wzrostowego rozpoczętego w 2016 r. W bieżącej, średnioterminowej fali wzrostowej ZAR/USD zwiększył się o ponad 25 proc. W kilka dni po wyborze nowego prezydenta można było oczekiwać, że będziemy mieli do czynienia z przynajmniej chwilową wyprzedażą tamtejszych aktywów. Widać jednak utrzymujący się, znaczny optymizm inwestorów. Kupują oni tamtejsze obligacje, których rentowność spadła do najniższego poziomu od trzech lat. Rynek wydaje się zmieniać zdanie i oddalać wizję obniżki ratingu kredytowego do statusu śmieciowego. Spekuluje się, że wybór nowego prezydenta przynajmniej wstrzyma decyzje agencji ratingowych, a w późniejszym terminie parametry budżetowe w końcu poprawią się i do obniżki ratingu nie dojdzie – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.
Jeśli te pozytywne oczekiwania się utrzymają, to powinna na tym skorzystać również południowoafrykańska giełda. O ile oczywiście sytuacja na światowych rynkach będzie odpowiednio korzystna. – Wykres indeksu 40 największych spółek na giełdzie w Johannesburgu wygląda bardzo ciekawie. W połowie ubiegłego roku przebił on poziomy oporu, które były barierą dla akcji przez wiele lat. Pierwsza korekta miała miejsce w grudniu. Następnie, po wzroście na fali świetnego stycznia, Johannesburg poddał się wyprzedaży razem z innymi światowymi parkietami. Jeżeli to jest typowa korekta a-b-c, to przed tym indeksem może być dobry okres – dodaje Wardyn.