Rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich skoczyła w poniedziałek do 2,1 proc., a FTSE MIB, główny indeks giełdy w Mediolanie, spadał po południu o 0,6 proc., gdy niemal wszystkie europejskie indeksy giełdowe rosły. Papiery grupy Mediaset byłego premiera Silvio Berlusconiego traciły 4,6 proc., a akcje banku UniCredit spadały o ponad 2,5 proc. W ten sposób inwestorzy reagowali na wynik włoskich wyborów parlamentarnych. Dały one zwycięstwo centroprawicowej koalicji stworzonej przez Berlusconiego. Zdobyła ona, według wstępnych wyników, 37 proc. głosów, ale sama nie zdoła stworzyć rządu. 31 proc. głosów dostał eurosceptyczny Ruch Pięciu Gwiazd i może on próbować wejść w koalicję z blokiem Berlusconiego lub z populistyczną Ligą Północną (będącą częścią tego bloku). Trzecią pod względem wielkości gospodarkę strefy euro czeka więc okres politycznej niepewności.
Ograniczone ruchy
– Wybory we Włoszech pokazują, że ryzyko polityczne może i nie martwiło przez ostatni rok inwestorów, ale całkiem nie zniknęło i nie zniknie. Ogólnie inwestorzy uważają jednak, że prawdopodobieństwo tego, że polityka zaszkodzi rynkom, jest mniejsze niż rok temu – twierdzi John Taylor, zarządzający z firmy AllianceBernstein.
Analitycy wskazują, że reakcja rynków na wynik włoskich wyborów parlamentarnych była jak dotąd dosyć ograniczona. Choć rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła, to sięgnęła jedynie poziomu z końcówki lutego. Na rynku nie widać więc paniki.
– Osłabienie włoskich obligacji zostało już w dużej mierze powstrzymane. Na rynku nie ma paniki, gdyż wielu inwestorów uważa, że ryzyko powstania koalicji Ruchu Pięciu Gwiazd z Ligą Północną nie jest duże. Trudno jednak dostrzec jakiekolwiek pozytywne skutki tych wyborów dla włoskich obligacji. Jest ryzyko, że w ciągu sześciu miesięcy dojdzie do nowych wyborów – uważa Martin van Vliet, strateg z ING.
Widmo wojny celnej
Dużo większym problemem dla rynków zachodnioeuropejskich może stać się groźba wojny handlowej pomiędzy USA i UE. Amerykański prezydent Donald Trump zapowiedział w zeszłym tygodniu podwyżkę ceł na stal sprowadzoną do USA do 25 proc., a na aluminium do 10 proc. Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, zareagował na to groźbą podwyżek ceł na amerykańskie produkty takie jak motocykle Harleya-Davidsona, dżinsy Levi's i burbona. Trump napisał więc w sobotę na Twitterze, że w reakcji na to mogą zostać podwyższone cła na europejskie samochody. Europejskie auta sprowadzane do USA są obecnie obarczone zaledwie 2,5-proc. cłem importowym, gdy amerykańskie sprowadzane do UE aż 10-proc.