– To był przeprowadzony z premedytacją atak na globalną gospodarkę i na światowy rynek energetyczny – w ten sposób Rick Perry, amerykański sekretarz ds. energii, skomentował atak na saudyjską rafinerię w Abqaiq i pole naftowe Khurais. Zamach doprowadził do spadku produkcji ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej aż o 5,7 mln baryłek dziennie, co oznacza utratę ponad połowy produkcji saudyjskiej i blisko 5 proc. globalnej. To największe pojedyncze zakłócenie dostaw ropy w historii.
Cena ropy gatunku Brent skoczyła więc w poniedziałek nad ranem nawet do 71,25 USD za baryłkę, poziomu najwyższego od maja. W ciągu kilku sekund wzrosła o 19 proc. i był to jej największy w historii skok w ciągu jednej sesji.
Później rynek się nieco uspokoił i po południu za baryłkę płacono 66,8 USD. Cena znalazła się na podobnym poziomie jak w połowie lipca.
Nad rynkiem wciąż jednak ciąży ryzyko zaostrzenia konfliktu. USA o atak na saudyjską rafinerię obwiniają Iran. Dużą niewiadomą jest też to, jak szybko Saudyjczycy zdołają odrobić straty w produkcji.
„W ekstremalnym wariancie wyłączenie z produkcji 4 mln baryłek ropy dziennie przez ponad trzy miesiące prawdopodobnie skierowałoby ceny powyżej 75 USD za baryłkę oraz wywołało zarówno dużą reakcję producentów ropy ze złóż łupkowych, jak i odpowiednią reakcję popytu" – analizują eksperci Goldman Sachs.